Bycie sufim [mistykiem] to wyrzucenie tego, co jest w Twojej głowie – wyobrażeń, uprzedzeń, uwarunkowań – i stawienie czoła temu, co może Ci się przytrafić.
Abū-Sa’īd
Ostatnio rozmawiałem z pewną moją uczennicą, która pracowała w ramach czilli (medytacyjnego zadania) nad szczodrością. Okazało się, że nie ma problemu wcale ze szczodrością finansową, jak również nauczyła się obdarzać swoich bliskich uczuciami (choć nie była tego nauczona w domu). Jednak, pomimo dużej wiedzy w swojej dziedzinie, nie chciała się nią dzielić. Gdy zwróciłem na to uwagę, powiedziała, że to nie tak, że nie chce się dzielić, że po prostu jest nieśmiała i trudno jej wyjść do ludzi, że jest to niezmiernie stresujące. Wtedy powiedziałem jej, że w takim razie ów trening szczodrości jeszcze nie jest zakończony, ponieważ nafs (ego) prowadzi z nią grę poprzez właśnie nieśmiałość, trudność wyjścia do ludzi itp. itd. Dopiero, gdy się tę grę zdemaskuje i obezwładni, rozwinie w pełni tę właściwość serca – szczodrość.
Nafs każdej osoby w pewnym momencie pogrywa z nim/nią w podobny sposób. Historię nie opowiadam po to, by skrytykować osobę, która posłużyła mi za przykład. To nie tak. Ona miała dobre intencje, i dzięki naszej rozmowie może wejść teraz głębiej w praktykę szczodrości. Historię opowiedziałem jako pewną ilustrację „podstępności” owych gier nafs (negatywnych tendencji ego).
Jeśli chcesz się czegoś dzięki tej przypowieści z życia wziętej nauczyć, poświęć proszę chwilę, by przyjrzeć się jak nafs wchodzi w paradę, gdy pracujesz nad jakąś właściwością serca. Może nad akceptacją, może nad wdzięcznością, współczuciem, przyjaźnią, miłością… A może jeszcze gdzie indziej Cię sabotuje w taki sposób, byś miał(a) bardzo racjonalną wymówkę na nieruszanie pewnego aspektu pracy nad sobą. To dlatego sufi mówią, że tłumaczenie się, tworzenie historii, interpretowanie jest jedną z przeszkód na ścieżce. Nie interpretuj, zobacz gdzie jest blokada, by pójść głębiej. Zobacz, gdzie coś nie chce Cię puścić głębiej, tam na pewno jest brak świadomości i trzeba tę świadomość tam wpuścić! Powodzenia!
Czy sama świadomość pozwoli na przekroczenie granicy?
Wiem gdzie jest blokada i co dalej?
Świadomość + pewne nieagresywne działanie, które wynika z niej. Tylko dodefiujmy tu świadomość – chodzi o świadomość źródła problemu, i to dobrze „przebadaną”. Tak jak np. sufi mówią o motywach: zbadaj swoje motywy, a potem motywy swoich motywów.
Co w takim razie taka osoba musi zrobić? Na siłę przełamać opór? strach? lęk? Czy po prostu musi bardziej otworzyć się na Boga (dzięki medytacjom) i wtedy Bóg jakby ją z tego uzdrowi?
W pewnym uproszczeniu mógłbym odpowiedzieć: tak. A teraz, nadal w uproszczeniu, ale rozszerzając nieco wypowiedź. Droga mistyka/jogina/… to droga pewnego treningu. Trening ten ma dwa aspekty generalnie: trening psychologiczno-etyczny oraz trening duchowy. W ramach treningu etycznego uczymy się przede wszystkim przyjmować bieżące przeżycia, jakie by nie były, z akceptacją i otwartością oraz uczymy się odnajdywać co jest dla nas naprawdę ważne i utrzymywać z tym spójność. W ramach treningu duchowego trenujemy skupienie, by być zdolnym do doświadczenia tego, co sufi nazywają amal, a niektórzy jogini – samadhi. I być może już w tym, co piszę o tych treningach widać trochę co ogólnie musimy zrobić, z jednej strony faktycznie otworzyć się, poddać, zaufać, a z drugiej zdobyć na pewien wysiłek i zrealizować też w praktyce – nazwijmy to w uproszczeniu – otrzymaną łaskę.
Co do pracy na siłę, to choć sam upór bywa potrzebny, to raczej unikałbym pracy na siłę. Czasem może być potrzebna, ale na pewno nie powinna być wiodąca. Drogą sufiego np. jest raczej szukać drogi do momentu, w którym zmiana staje się naturalna niż przeciwstawiać się całem światu, by coś zmienić.
Dziękuję za odpowiedź. Fajnie powiedziane: „…szukać drogi do momentu, w którym zmiana staje się naturalna…”
Mój problem też w pewnym sensie dotyczy szczodrości i ogólnych relacji z innymi. Ogólnie rzecz biorąc nie mam ani nigdy nie miałam problemu z dzieleniem się z innymi. Od 2 lat mieszkam w UK i dzielę dom z współlokatorami. Początkowo sprzątałam wszystko bardzo dokładnie(mieszkanie było bardzo zapuszczone), kupowałam środki czystośći-wszystko do wspólnego użytku. Byłam też miła i uczynna. Niestety, szybko okazało się,że inni to wykorzystują i choć ja nie wypominałam nikomu niedopełnienia obowiązków, mieli do mnie pretensję o każdy drobiazg. Zaczęłam się izolować, sprzątać tylko swoją część, nie udostępniać środków higienicznych. Moje pytanie brzmi jak znaleźć równowagę, aby stosunki z otoczeniem były dobre, a z drugiej strony nie dać się wykorzystywać. Często wyrzucam sobie,iż jestem głupia,bo znów dałam się wykiwać. To rodzi gniew i frustrację. Wiadomo nie chodzi mi tylko o to,że ktoś użyje mojego płynu do naczyń. Po prostu podany tu przykład najlepiej uwidacznia mój problem. W przeszłości wiele razy wykorzystano mnie w innych sferach życia. Dlatego jestem tak wrażliwa na tym punkcie.
Iwona, pomyśl może o jakimś treningu asertywności, rozwoju umiejętności stawiania granic innym. Ale żeby stawiać granice innym, najpierw trzeba wiedzieć, gdzie kończą się Twoje granice i uczyć się ich skutecznie egzekwować. Oczywiście najlepiej robić to asertywnie, ale jeśli ktoś bardzo ignorancko, czy nawet „po chamsku” przekracza nasze granice, a stanowczość z naszej strony nie wystarcza, to wtedy można też uciec się do nieco mocniejszych form wyrazu 😉 Np podnieść głos, i powiedzieć coś komuś bardzo dobitnie co się myśli o jego danym zachowaniu, ale pamiętając, żeby nie mówić o osobie, a o zachowaniu właśnie, bo to wtedy może kogoś jakoś przekonać / zmusić do refleksji, a jak zaczniemy kogoś atakować personalnie, to ona / on zacznie się bronić, i raczej żadna konstruktywna refleksja się z tego nie zrodzi.