Ze względu na subtelność pojęcia uważności/obecności pojawia się w medytacyjnej praktyce wielu osób pewien błąd, który niestety może pokierować ich medytacyjne doświadczenie na poważną mieliznę. Błąd ten jest utrwalany przez nie do końca świadomych nauczycieli/instruktorów i przez wszechobecne, nieco mylące określenie „świadomość obserwatora”, które część osób traktuje dosłownie.

Próbę definicji uważności z perspektywy zarówno technicznej (psychologicznej) jak i metafizycznej (mistycznej) podjąłem tutaj, dlatego też jeśli ktoś chciałby do niej wrócić to kliknijcie wskazany wyżej link. Natomiast dziś chciałbym obalić dwa mity.

Uważność nie jest obserwacją!

A w każdym razie nie jest obserwacją w potocznym tego słowa rozumieniu!

Termin „obserwacja” sugeruje zazwyczaj, że jesteśmy aktywni w poszukiwaniu wrażeń. Uważność jest nie jest aktywna ani pasywna, nie ucieka w ciężkość, senność, ani w aktywność, poszukiwania wrażeń, po prostu jest obecnością. Do tego dla wielu osób obserwowanie czegoś jest przyczynkiem do wprowadzania zmian, a uważność ma być niejako podszyta bezwarunkową akceptacją.

Oczywiście jeśli przedefiniujemy słowo „obserwacja” na pewnego rodzaju pełne akceptacji uwrażliwienie się poznawcze, bez aktywnego pierwiastka to wówczas można by między tak pojętą obserwacją a uważną obecnością postawić znak równości.

Uważność nie jest „staniem z boku” i patrzeniem na swoje przeżycia!

Część osób postrzega uważność jako siedzenie i przyglądanie się jakby z boku, z dystansu swoim myślom i emocjom. Trudno nazwać uważną obecnością coś, co jest po prostu formą odcinania się od przeżycia. Uważna obecność jest pełna bezwarunkowej akceptacji, dzięki czemu nie odcinając się od swoich przeżyć, ani nie identyfikując się z nimi (o tym co to znaczy „nie identyfikować się” pisałem już tutaj), nie oceniając, nie interpretując ani nie nazywając (etykietując) ich, po prostu pozwalamy sobie doświadczyć dane przeżycie, takim jakie ono jest. Gdy „stajemy obok siebie” nie jest to brak identyfikacji, to po prostu odcinanie się od przeżycia. Uważność nie jest obserwacją z zewnątrz, a – można by powiedzieć – raczej obecnością z wewnątrz.

Granice czasem są płynne, ale praktyka pozwala je dobrze rozumieć!

Oczywiście granice są czasem bardzo wyraźne, a czasem ciężko stwierdzić czy się jeszcze nie identyfikujemy czy już się odcinamy od przeżycia albo czy pozwalamy sobie je przeżyć czy też już identyfikujemy się z nim. Jednakże gdy nie teoretyzujemy o tym, a po prostu praktykujemy z odpowiednią intencją – zazwyczaj się to rozjaśnia z czasem i „zauważamy” coraz więcej. Pomocna w tym względzie jest na pewno praktyka głębokiego relaksu, dlatego też zachęcam Cię do przeczytania o relaksie tutaj, a potem praktyki np. z wykorzystaniem nagrania, które przygotowałem dla Ciebie na tej stronie.

Share This