Czasem w dyskusji, gdy komuś zaczyna brakować argumentów w rozmowie ze mną, próbuje mi powiedzieć (przeważnie nieco subtelniej, choć nie zawsze), że jestem głupi. A ja wcale mojej głupoty nie wypieram i się jej nie wstydzę. Co więcej – głupota (obok mądrości) jest niezbędna na duchowej ścieżce i pozwoliła przekroczyć przynajmniej tyle samo barier, co mądrość. Przyjrzyjmy się w fragmentowi z wiersza Rumiego (bodajże z „Dywanu Szamsa z Tabrizu”) w przekładzie nieodżałowanego Marka Smurzyńskiego. W wierszu tym czy to Szams (nauczyciel Rumiego) czy sam Bóg, formułuje „zarzuty” wobec Rumiego, a Rumi na nie odpowiada. Jeden element tego dialogu brzmi tak:

Rzekł: Tyś sprytniusi, wyobraźnia wciąż cię kusi.
Zgłupiałem, oniemiałem, z wszystkim wokół zerwałem.

W tyglu ścieżki miłości jest potrzebna i mądrość i głupota, i dorosłość i infantylność, i żart i śmiertelna powaga, i „szaleństwo” i „sztywniactwo”, i spontaniczność i planowanie, i wzniosłość i trywialność etc. Warto o tym pamiętać, ale warto też pamiętać o tym, by ścieżki nie oceniać po 1 jej fragmencie.

* * *

Możesz pobyć przez jakiś czas (nawet 40 dni) z którymś z poniższych pytań.

Czego nauczyłam/nauczyłem się dzięki głupocie?

Kiedy warto dać się jej poprowadzić, a kiedy nie? A może zupełnie nie mamy na to wpływu?

Czy identyfikuję się z mądrością lub inteligencją?

Share This