W sufizmie rozróżnia się różne poziomy miłości. W zasadzie ile autorów, piszących na ten temat, tyle klasyfikacji… Jednym z tych poziomów jest miłość-emocja czy miłość-odczucie, która – choć może być pomocna na pewnym etapie ścieżki i oczywiście jest też częścią naszego życia – może też stać się źródłem przywiązania czy obiektem, z którym się zidentyfikujemy. To jest ta miłość, którą odrzucą jako odczucie, jako „sensation”, jako pewien stan nie-ja (nieprawdziwe-ja) przedstawiciele sankji/sankhja-jogi i niektórzy buddyści (szczególnie w zenie).

Pomijając całe spektrum innych miłości, na drugim biegunie jest miłość – pewnego rodzaju siła „grawitacji” zatAbsolutu, (mistycznej) Nicości/Pustki. Każda dusza doświadcza owej „boskiej grawitacji”, „boskiego przyciągania”. Niestety wiele osób nie idzie za nią lub idzie wybierając drogę nie ku odwiecznej grawitacji, a ku temu co przynosi chwilowe wytchnienie lub wręcz wytchnienie pozorne – przez ucieczkę od tego, co trudne.

Nie zrażajmy się jednak błędami, które robimy na ścieżce – edukacja składa się z robienia błędów i uczenia się na nich. Czasami błędów nie popełnia się raz czy dwa, a kilka-kilkanaście, i dzięki temu pojawia się w końcu wiedza. Gdy zorientujemy się co jest wartościowym przyciąganiem, ową miłosną, absolutną grawitacją, wówczas też zorientujemy się, że nic z nią nie musimy robić, musimy jedynie usunąć to, co nas trzyma, co sprawia, że owa „grawitacja” nie może nas przyciągnąć do siebie! Powodzenia!

Share This