Często w jogicznym i medytacyjnym kontekście pojawia się termin „kontrola”, choćby kontrola myśli, emocji itp. Z powodów praktycznych istotne jest, by rozumieć ten termin prawidłowo.

Sformułowanie „kontrola” wielu osobom się kojarzy źle: z różnymi formami zewnętrznej kontroli lub z (psedo)panowaniem nad sobą poprzez wypieranie przeżyć…

Oczywiście kontrola na gruncie praktyki medytacyjnej, jogicznej ma zupełnie inne znaczenie. Przede wszystkim nie jest czymś narzuconym z zewnątrz, a wewnętrznym, osobistym zobowiązaniem. Nie oznacza wypierania niechcianych wrażeń, myśli, emocji, niejako „zabijania ich”… Gdy zabijamy swoją wrażliwość, gdy odcinamy się od umiejętności przeżywania, chcąc nie chcąc, stajemy się coraz bardziej martwi każdego dnia, co jak wiadomo nie jest ideałem jogicznym. Oprócz tego oczywiście wiemy, że wypieranie nie jest skuteczną strategią, jeśli chcemy sobie radzić z naszymi przeżyciami.

Kontrola w rozumieniu, które znamy z nauczania medytacji, polega zatem nie na wypieraniu przeżyć, a na odpowiednim ich kanalizowaniu, ogniskowaniu i “puszczaniu” w kierunku, który jest dobry dla nas i dla innych. (Aby tego dokonać przede wszystkim musimy oduczyć się oceniania pojawiających się przeżyć, a także nazywania ich.)

Śri Aurobindo w ten oto sposób pisze o potrzebie kontroli umysłu: Nasza myślowa natura nie powinna być piłką tenisową rzucaną przez niesforne, samowolne prądy ani też łodzią bez steru wśród nawałnic namiętności i wichrów żądz lub też niewolnikiem przykutym do bezwładu ciała czy jego pierwotnych instynktów.

Jak widać, kontrola jest drogą od stanu, w którym różnego rodzaju impulsy, namiętności itp. rządzą naszym funkcjonowaniem, do stanu, w którym my zarządzamy funkcjonowaniem myśli, emocji.

I tego Wam życzę 🙂

Share This