Często w jogicznym i medytacyjnym kontekście pojawia się termin „kontrola”, choćby kontrola myśli, emocji itp. Z powodów praktycznych istotne jest, by rozumieć ten termin prawidłowo.
Sformułowanie „kontrola” wielu osobom się kojarzy źle: z różnymi formami zewnętrznej kontroli lub z (psedo)panowaniem nad sobą poprzez wypieranie przeżyć…
Oczywiście kontrola na gruncie praktyki medytacyjnej, jogicznej ma zupełnie inne znaczenie. Przede wszystkim nie jest czymś narzuconym z zewnątrz, a wewnętrznym, osobistym zobowiązaniem. Nie oznacza wypierania niechcianych wrażeń, myśli, emocji, niejako „zabijania ich”… Gdy zabijamy swoją wrażliwość, gdy odcinamy się od umiejętności przeżywania, chcąc nie chcąc, stajemy się coraz bardziej martwi każdego dnia, co jak wiadomo nie jest ideałem jogicznym. Oprócz tego oczywiście wiemy, że wypieranie nie jest skuteczną strategią, jeśli chcemy sobie radzić z naszymi przeżyciami.
Kontrola w rozumieniu, które znamy z nauczania medytacji, polega zatem nie na wypieraniu przeżyć, a na odpowiednim ich kanalizowaniu, ogniskowaniu i “puszczaniu” w kierunku, który jest dobry dla nas i dla innych. (Aby tego dokonać przede wszystkim musimy oduczyć się oceniania pojawiających się przeżyć, a także nazywania ich.)
Śri Aurobindo w ten oto sposób pisze o potrzebie kontroli umysłu: Nasza myślowa natura nie powinna być piłką tenisową rzucaną przez niesforne, samowolne prądy ani też łodzią bez steru wśród nawałnic namiętności i wichrów żądz lub też niewolnikiem przykutym do bezwładu ciała czy jego pierwotnych instynktów.
Jak widać, kontrola jest drogą od stanu, w którym różnego rodzaju impulsy, namiętności itp. rządzą naszym funkcjonowaniem, do stanu, w którym my zarządzamy funkcjonowaniem myśli, emocji.
I tego Wam życzę 🙂
Witam.
Zawsze byłam optymiską (i mam nadzieję, że nadal nią jestem) i nie lubiłam się denerwować.
Od ponad roku po pewnych ciężkich przeżyciach zaczęłam być bardzo nerwowa, moje myśli zaczęły być pesymistycznie, choć nad tym pracuję i staram się myśleć pozytywnie, myśli które mnie drażnią albo są wogóle jakby nie moimi myślami rozbijają mnie na kawałki w ciągu dnia, sa różnorodne i napływają raz często a raz dają mi odpocząć, ale jest to strasznie męczące – czytając artykuł doszłam do wniosku,że zaczęłam je wszytskie oceniać i odrzucać – co jak wynika z artykułu jest bardzo nie zdrowe.
Jak mam sobie zacząć radzić z tymi myślami? wystarczy je obserwować nie reagując na nie i nie komentując w głowie? pozwolić im poprostu płynąć? Zaczynam medytować choć po kilka minut dziennie, w pracy często słucham swojego oddechu bo to mnie uspokaja.
z góry dziękuję, pozdrawiam
Cześć Asia,
Tak naprawdę odpowiedź na Twoje pytanie nie jest prosta – skłamałbym, jeśli powiedziałbym, że są uniwersalne recepty dla wszystkich w określonej sytuacji. Natomiast oczywiście są określone prawidłowości, które dotyczą nas wszystkich i warto na pewno się im przyjrzeć, obierając swoją osobista ścieżkę:
1. Akceptacja aktualnej sytuacji musi być początkiem czegokolwiek, przy czym akceptacja to nie to samo co tolerowanie czegoś. Akceptacji bliżej do zadowolenia niż do jedynie tolerowania. Jest to oczywiście niełatwe, nie ma co ukrywać.
2. Warto uczyć się uważności, a zatem trybu, w którym pozwalamy wszelkich emocjom, myślom itp. się przeżywać, nie identyfikując się z nimi, nie oceniając ich i nie nazywając. O uważności trochę piszę tutaj: https://maciejwielobob.pl/2014/11/czym-jest-uwaznosc/
Warto też przeczytać artykuł o relaksie: https://maciejwielobob.pl/2014/09/relaks-medytacja-joga/
3. Medytacja na pewno jest pomocna, choćby kilka minut dziennie, ale codziennie. Wprowadzenie do medytacji znajdziesz tutaj: https://maciejwielobob.pl/2014/11/wprowadzenie-do-medytacji/
4. Warto też podjąć trud zmiany własnych postaw i zachowań czy to przez psychoterapię czy przez praktyki typu np. 40 zasad: https://maciejwielobob.pl/2013/01/40-zasad-inayata-khana/
5. Czasami użyteczna jest pomoc osoby z zewnątrz, która nas wesprze czy poprowadzi na drodze do wyjścia z traumy. Może to być psychoterapeuta lub psychiatra, a może nauczyciel medytacji, a może w lżejszych sytuacjach wystarczy osoba bliska.
W razie dalszych pytań, śmiało pisz – czy tu w komentarzach czy prywatnie mailowo.
pozdrawiam
Maciek
Dziękuję bardzo za odpowiedź, z ogromną chęcią przeczytam polecone artykuły, częśc z nich już czytałam – ale nie szkodzi znów przeczytać.
Nie jest łatwo, ale kto powiedział że tak będzie. 🙂
Ćwiczę uważność i medytuję choć chwilę każdego dnia, ale chyba nadszedł czas żeby znaleźć miejsce, w którym mogę praktykować w grupie.
Raz jeszcze dziękuję i pozdrawiam ciepło!
p.s odezwę się do Pana na maila, ponieważ mam jeszcze dwa pytania 🙂