Muszę powiedzieć, że życie było dla mnie dosyć łaskawe, stawiając na mojej drodze wielu wspaniałych nauczycieli. Jednakże trzech przewodników zajmuje szczególne miejsce w moim sercu i chciałbym dziś napisać dwa słowa o każdej z tych osób.
Karimbakhsh H.J. Witteveen
Karimabkhsha (ur. 1921 r.) poznałem wiosną 1994 roku, gdy przyjechał ze swoją żoną Ratan (również wybitną nauczycielką, niestety odeszła z tego świata w 2006 roku) do Polski na serię wykładów o poszukiwaniu wewnętrznej równowagi pośród codziennych wyzwań. Pamiętam jak mocne wrażenie zrobiło na mnie przesłanie Hazrata Inayata Khana, którym się wówczas podzielił (o którym możesz przeczytać więcej w tekście o Otwartej Drodze), szczególnie w aspekcie tolerancji, jedności ideałów religijnych i poszukiwania harmonii między życiem wewnętrznym i zewnętrznym. Jednak chyba najmocniejsze wrażenie zrobił na mnie sam Karimbakhsh i jego spójność z tym, czego nauczał. Karimbakhsh był zainteresowany mistycyzmem od młodego wieku, a gdy miał 18 lat został inicjowany do szkoły wewnętrznej przez murszida Ali Khana, kuzyna i ucznia Hazrata Inayata Khana. Przez całe swoje życie był i jest zainspirowany tym mistycznym przesłaniem, nauczał go, a później także kierował szkołą wewnętrzną Ruchu Sufich. Jednocześnie wybrał drogę zawodową ekonomisty, kończąc studia jako uczeń najwybitniejszego holenderskiego ekonomisty, laureata pierwszego ekonomicznego Nobla – Jana Tinbergena. Od 1945 roku był zastępcą dyrektora Holenderskiego Rządowego Centralnego Biura Planowania (dyrektorem był Tinbergen), a w 1947 obronił doktorat (promotorem był oczywiście Tinbergen). W 1951 roku, w wieku 30 lat, został rektorem Holenderskiej Szkole Ekonomicznej w Rotterdamie, był również dwukrotnie ministrem finansów Holandii oraz Dyrektorem Zarządzającym Międzynarodowego Funduszu Walutowego (1973-1978) i pierwszym przewodniczącym Grupy G30, jak również prezesem i doradcą wielu banków. Pełne sukcesów życie zawodowe oraz praktykę i nauczanie medytacji, jak również aktywne propagowanie ich, potrafił pogodzić z harmonijnym życiem rodzinnym i wychowaniem czwórki dzieci.
Zawsze inspirował mnie i inspiruje swoim nieprzywiązaniem, także do własnego cierpienia, które na różne sposoby było mu dane doświadczyć (choćby ostatnie problemy zdrowotne czy śmierć 2 synów: jednego wiele lat temu w wyniku choroby, drugiego w katastrofie lotniczej w 2014), jak również gotowością do spojrzenia na każdy problem z różnych stron, starając się zrozumieć różne punkty widzenia. Zawsze inspirował mnie także jego szacunek do drugiego człowieka, niezależnie od tego czy ten człowiek również okazuje mu szacunek czy wręcz odwrotnie. Jestem mu niezmiernie wdzięczny za to, że wprowadził mnie na duchową ścieżkę i za wiele lekcji – formalnych i nieformalnych.
*na zdjęciu powyżej moja rodzina i Karimbakhsh w lipcu 2015 w Katwijk aan Zee – to chyba moje ulubione z naszych wspólnych zdjęć
Mahmud Khan Youskine
Gdy w 1994 roku kilka miesięcy po poznaniu Karimbakhsha Witteveena, odwiedziłem Letnią Szkołę Medytacji w sufickim ośrodku Universel Murad Hassil w Katwijk aan Zee, holenderskim kurorcie. Tam dane mi było poznać szejk-al-maszejka Mahmuda Khana (ur. 1927), bratanka Hazrata Inayata Khana, syna Mahebooba Khana, a ucznia i następcy murszida Ali Khana, jednego z najwybitniejszych mistyków XX wieku. Jeśli miałbym wymienić jedną rzecz, która charakteryzuje Mahmuda to byłby to fakt, że z każdego spotkania z nim coś wynosiłem, choćby to było spotkanie towarzyskie czy odczyt, na którym on czytał dzieło jakiegoś mistyka i tylko napomknął kilka słów dodatkowego komentarza. Mam też wrażenie, że zawsze dobrze nam się rozmawiało, mieliśmy mnóstwo wspólnych tematów (przeważnie niezbyt interesujących innych jak związki sufizmu i adwaita wedanty lub tantry) i byliśmy w przyjaznych kontaktach, ale to dopiero w ostatnich latach stał się moim drugim nauczycielem. Pomimo krótkiego czasu wspólnej nauki, nie sposób przecenić to, czego się nauczyłem od niego i nie sposób przecenić jego wsparcia. Niesamowicie mnie w nim inspiruje jego ostry niczym brzytwa intelekt (a ma pawie 89 lat!) i jego niesamowita żywotność. Łączy nas wiele rzeczy, czasami trywialnych jak choćby późne chodzenie spać czy miłość do długich rozmów 😉
* na powyższym zdjęciu ja z rodziną i z Mahmudem Khanem w Katwijk aan Zee, lipiec 2014.
Sattva Roos van Dorssen
Sattvę poznałem stosunkowo późno, bo już gdy byłem nauczycielem na ścieżce mistycznej, Karimbaksh skierował mnie do niej, by zgłębiać aspekty praktyki i nauczania związane z duchowym uzdrawianiem. Sattva była uczennicą Ratan Witteveen de Vries Feijens, ś.p. żony Karimbakhsha, sama w zasadzie zetknęła się mistycyzmem w wieku już emerytalnym, a ja poznałem ją, gdy miała ponad 80 lat. W zasadzie nasze wspólne studia nie trwały długo, około 1-2 lata i koncentrowały się na aspektach związanych z medytacją uzdrawiającą i pokrewnymi praktykami, ale później też współpracowaliśmy w kierownictwie Ruchu Sufich, z którego odeszliśmy w podobnym czasie: Sattva, by poświęcić się opiece nad chorym mężem, a ja miesiąć później, by skupić się wyłącznie na nauczaniu w ramach Otwartej Drogi. To, co zawsze inspirowało mnie w niej jako nauczycielce kierującej szkołą medytacji uzdrawiającej to była niebywała umiejętność oczyszczenia umysłu, która przekładała się na stworzenie odpowiedniej, wzniosłej atmosfery do praktyki. Z kolei w niej jako człowieku najbardziej ceniłem i cenię umiejętność zajęcia twardego stanowiska w ważnych sprawach i wyrażenia go w sposób harmonijny, wolny od wszelakiej agresji oraz to, że wie jakie są jej priorytetowe wartości i nie waha się im poświęcić w pełni.
* Na zdjęciu ja z moim synem i Sattvą w lipcu 2014 roku, w Katwijk aan Zee.
* * *
To wielkie błogosławieństwo, że mogłem spotkać tych i wielu innych przewodników na swojej drodze. To wszystko nie byłoby jednak możliwe bez mojej mamy, jej poświęcenia i oddania wychowaniu. Jak mówi się w tradycji indyjskiej, matka jest Twoim pierwszym nauczycielem, a poród pierwszą inicjacją. Trudno przecenić także nauki, które odebrałem i wciąż odbieram od moich uczennic i uczniów, choć chyba największymi nauczycielami na co dzień są moja żona i syn 😉