20 kwietnia 2016 w Katowicach, w ramach Karmnika Filozoficznego, odbyło się spotkanie autorskie ze mną , prowadzone przez dr hab. Mirosława Piróga. Mirek podzielił się ciekawą obserwacją po lekturze mojej książki „Uważność w praktyce”, a mianowicie zaskoczyło go, że w zasadzie wszystkie praktyki medytacyjne, które opisuję w książce są w jakiś sposób związane z ciałem.
Dla wielu osób medytacja jest czymś jakby oderwanym od ciała i być może istotnie niektóre wczesne tradycje albo nie przywiązywały zbyt dużej wagi do ciała albo wręcz czuły do niego lekką pogardę. Jednak w IX-X wieku wraz z powstaniem szkół tantry (Indie) i sufich (Afganistan, od XIII wieku Indie) spojrzano bardziej łaskawie na ciało i dostrzeżono, że może ono stać się narzędziem transformacji. Inne szkoły takie jak wedanta, chcąc nie chcąc, przynajmniej częściowo przyjęły takie spojrzenie.
Dlaczego w zasadzie wszystkie praktyki medytacyjne w pewien sposób odnoszą się do ciała?
Po pierwsze funkcjonujemy m.in. w realiach fizjologicznych i medytacja również dotyka nas na poziomie fizjologicznym. Hazrat Inayat Khan, gdy mówi o doświadczeniu ciała z perspektywy medytacyjnej mówi o takich aspektach jak: zdrowie, równowaga, wrażliwość zmysłowa, ale też o indentyfikowaniu i nieidentyfikowaniu się z ciałem oraz o doświadczeniu medytacyjnego uniesienia, które przecież jest jak najbardziej odczuwalne również na poziomie organicznym.
Po drugie jeśli traktujemy praktykę medytacyjną jako proces oduczania się, pozbywania się ograniczających uwarunkowań to musimy także odwołać się do odwarunkowania na poziomie ciała. Wiemy obecnie, że różnego typu urazy fizyczne i psychiczne zapisują się w nas na poziomie powięzi – tkanki łącznej i właśnie dlatego potrzebujemy je również uwolnić z ciała. W bardzo prosty sposób ten mechanizm opisuje Donald VanHowten w tym tekście.
Po trzecie umiejętność przeżycia doświadczenia na poziomie ciała jest niezmiernie istotna dla naszej możliwości rozwoju. W latach 70. XX wieku na Uniwersytecie Chicago Carl Rogers, jeden z twórców psychologii humanistycznej, oraz jego uczeń i współpracownik – Eugene Gendlin zadali sobie pytanie dlaczego poziom osób, które osiągnęły „sukces” w psychoterapii jest bardzo zbliżony, niezależnie od stosowanych metod (szkół) psychoterapii. W tym celu przeprowadzili dosyć pracochłonne badania, przesłuchując tysiące nagrań z sesji terapeutycznych i oznaczając rozmaite czynniki po stronie pacjenta i terapeuty. Okazało się, że czynnikiem, który decydował o sukcesie lub jego braku w terapii była umiejętność klienta terapii do skontaktowania się ze swoim doświadczeniem na poziomie ciała. Dokładnie to samo można odnieść do praktyki medytacyjnej. (Sam ten punkt można by rozwinąć w zupełnie odrębny, obszerny wpis, dlatego też jeśli kogoś interesuje ten wątek, piszę o nim więcej w rozdziale o świadomości ciała w mojej książce „Uważność w praktyce”.)
Po czwarte, gdy wykonujemy daną praktykę, zaangażowane są różne elementy: ciało, umysł, czasem mowa itd. Wszystkie te elementy staramy się zaangażować w medytacji. „To wszystko, wykonane jednocześnie, pozwala nam być zaangażowanym w [praktykę] na wszystkich poziomach naszej egzystencji, przez co jeśli jeden z tych poziomów niejako uciekł przed [praktyką], inne przyciągają go z powrotem” (Hazrat Inayat Khan, Gity I.1. Ryazat).