Praktyka medytacji jest bardzo użyteczna na wielu poziomach. Na dodatek w gruncie rzeczy opiera się na stosunkowo prostych zasadach, jednak – nie ma co ukrywać – praktycznie u każdego zdarzają się kryzysy, trudności etc. U niektórych nawet bardzo często. Tak jak w zasadzie w każdym przypadku, nie ma uniwersalnej recepty dla każdej osoby (dlatego też każda tradycyjna ścieżka kładzie nacisk na indywidualny kontakt nauczyciel-uczeń), ale są pewne ogólne porady, które mogą Cię wesprzeć w kryzysie praktyki medytacyjnej.

1. Zadaj sobie pytanie czego oczekujesz po praktyce medytacji!

Warto od tego zacząć z 2 powodów:
(1) po pierwsze, aby nie używać narzędzi, które nie są nam potrzebne (inne narzędzia używamy, gdy chcemy się nauczyć relaksować i koncentrować, a inne, gdy oczekujemy po medytacji pełnej transformacji),
(2) po drugie, by w momentach kryzysu pamiętać po co to robimy (po co medytujemy)!

Niektórym oczywiście nie spodoba się to, że zachęcam do rozważania swoich oczekiwań w kontekście medytacji, ale prawda jest taka, że każdy (!!) zaczyna medytować z jakimiś oczekiwaniami, choćby to było oczekiwanie samorealizacji, oświecenia itd… Poza tym pamiętajmy, że tradycja medytacyjna wcale nie odrzuca naszych oczekiwań, w adwajta wedancie jedną z 6 cnót jest mumukśutva – intensywne pragnienie wyzwolenia.

2. Jakie zaangażowanie, takie efekty! Oczekujesz efektów – zaangażuj się w praktykę, niech będzie ważną rzeczą w Twoim życiu!

Spotykam się dosyć często z postawą wyczekiwania na efekty praktyki bez specjalnego zaangażowania w nią. Niestety efekty, które uzyskujemy, są współmierne do naszego zaangażowania! Warto sobie zadać następujące pytania na ile ważna jest dla mnie praktyka medytacji i czy realizuję moją medytację w pośpiechu, „odbębniam” czy siadam w spokoju, daję sobie odpowiednią ilość czasu i nie spieszę się z zakończeniem.

Być może trzeba przemyśleć porę dnia lub pory dnia, w których podejmujemy praktykę, żeby znaleźć czas, w którym możemy zminimalizować pośpiech i inne elementy rozpraszające nas. No i pamiętajmy o ważnej odwiecznej prawdzie, którą dzieli się J.P. Sears: „Zauważyłem, że moja medytacja działa dużo lepiej, gdy ją wykonuję” 😉

3. Zaangażowanie trzeba zrównoważyć nieprzywiązaniem, by nie wytwarzać napięcia z powodu orientacji na cel.

Do dziś pamiętam wskazówkę, którą dał mi mój nauczyciel – Karimbakhsh Witteveen – w 1994 roku, parafrazując Bhagawadgitę: „Działaj tak jakby wszystko zależało od ciebie, ale z nastawieniem jakby wszystko zależało od Boga”.

4. Dostosowuj praktykę i swoje nastawienie do zachodzących zmian.

Gdy masz dobrego nauczyciela i rozmawiasz z nim, on pomoże Ci dostosowywać praktykę i swoje nastawienie do zachodzących w Twoim życiu zmian. Gdy praktykujesz samodzielnie, prawdopodobnie bardziej interesują cię prostsze wątki praktyki, stąd też akurat ten punkt dla Ciebie będzie mniej istotny.

Z moich doświadczeń nauczycielskich wynika, że w zasadzie każdy praktykujący medytację dociera do takiego punktu, w którym potrzebuje porzucić narzucone mu poglądy w różnych dziedzinach, szczególnie w kontekście religii i poczucia sensu życia, a wypracować swoje własne. Często też problemem na pewnym etapie okazuje się, że unikamy osobistego, własnego ustosunkowania się do koncepcji Boga/Rzeczywistości. Gdy dochodzisz do punktu, w którym nie sprawdzają się stare formy, niezależnie od tego czy czujesz się pewnie czy niepewnie, nie masz innego wyjścia jak je porzucić. Wówczas im szybciej to zrobisz, tym łatwiej będzie i tym szybciej pozwolisz zajść zmianom.

5. Ustal sobie praktykę minimum, którą zawsze wykonujesz, niezależnie od okoliczności.

Ustal sobie krótką (choćby 3-5 minut) i ważną dla Ciebie praktykę, którą będziesz wykonywał zawsze, niezależnie od okoliczności, które się pojawiają. Na inne może Ci nie starczyć czasu, siły itp., ale tę jedną wykonuj zawsze. Nawet jak zapomnisz o normalnej porze, to wykonaj ją przed snem.

Ja mam też taki drobny sposób jak wypada mi moja poranna praktyka. Normalnie moja poranna praktyka to najaz i 20 oddechów, suficka pranajama Kasab, modlitwa i medytacja. Gdy zaśpię i nie zdążę, wykonuję np. 1x najaz albo po 4 oddechy – po jednym z każdej fazy 20 oddechów, a wracam do pominiętej porannej praktyki w spokojniejszym momencie dnia. Zauważyłem, że gdy zrobię nawet taki minutowy skrót praktyki to umysł jest już inaczej dostrojony, a ponadto łatwiej mi potem usiąść do praktyki, gdy pojawi się na to przestrzeń.

6. Unikaj poczucia winy

Gdy wypadamy z rytmu praktyki, przerywamy praktykę na jeden lub więcej dni, to pojawia się z jednej strony poczucie winy, a z drugiej nawet po jednym dniu przerwy wielu osobom trudno jest wrócić do swojego rytmu praktyki. W tej drugiej sytuacji pomocna powinna być ustalona praktyka minimum, pamięć o tym dlaczego praktykujemy medytację (punkt 1) + oczywiście właściwe nastawienie umysłu, z jednej strony z pewnym namaszczeniem, a z drugiej z pewnego rodzaju luzem. W wypadku pojawiania się poczucia winy, staramy się oczywiście nie wchodzić w nie, tylko zamiast tego wrócić do praktyki.

Powodzenia!

Share This