Zachęta do refleksji
Często wśród praktykujących jogę i/lub medytację wraca temat wegatarianizmu lub weganizmu. Czy powinien być elementem praktyki czy niekoniecznie? A jeśli powinien to czy dotyczy to tylko praktyki medytacji czy też praktyki asan? Czy nauczyciel lub ktoś inny może narzucić komuś wegetarianizm?
Zaznaczam, że chciałbym bardziej stworzyć okazję do refleksji, pokazać różne punkty widzenia, niż wskazywać co jest słuszne, a co nie… Sam bardzo popieram wegetariańskie i wegańskie idee, mięsa nie jem od jakiś kilkunastu lat. Z drugiej strony nie mam poczucia, że mogę komukolwiek narzucić mój sposób żywienia i związaną z nim filozofię na życie.
Wegetarianizm a historia i współczesność jogi
Pomimo oczywistego związku podstawowej praktyki jogi, jaką jest ahimsa (niekrzywdzenie) z niejedzeniem mięsa, nie każda ścieżka jogiczna promowała wegetarianizm. Wiele ścieżek tantrycznych ma stosunkowo luźne podejście do tematu, nie mówiąc już o większości buddystów (co oczywiście może dziwić ze względu na olbrzymie znaczenie niekrzywdzenia w nauczaniu Buddy). Oczywiście w wielu ścieżkach z kolei nie spożywa się mięsa z założenia.
Z asanami sprawa jest złożona jeszcze bardziej. Według badań Sjomana, Singletona i kilku innych osób, większość znanych nam współcześnie asan jog bardziej niż dziedzictwem średniowiecznych tantryków jest zapożyczeniem z Zachodnich systemów gimnastycznych. W kontekście jogi pojawiają się dopiero od około 100 lat. Jeżeli ktoś traktuje je tylko jako system rekreacji ruchowej lub rehabilitacji to trudno od niego wymagać, żeby podążał za wszelkimi zasadami, za którymi podążają adepci medytacji. Oczywiście inna sytuacja może być, gdy ktoś traktuje ćwiczenie asan jako formę uporządkowanej samodyscypliny.
Podsumowując
Ja sam nie odważyłbym się komuś narzucać swojej filozofii życia (w tym odżywania), tym bardziej w kontekście medytacji i jogi, w których mówimy przecież o duchowej wolności. Droga do wolności nie wiedzie przez zniewolenie. Oczywiście takie podejście nie wyklucza prób nieagresywnego edukowania innych, przy czym trzeba pamiętać, że środki, które używamy w procesie edukacyjnym, mają być dostosowane do celu, który chcemy uzyskać i że najmocniejszym narzędziem edukacji jest własny przykład.
Poniżej pozwalam sobie wrzucić fragmeny wypowiedzi Inayata Khana o diecie wegetariańskiej. W zasadzie wyrażają one moją osobistą opinię, w sposób piękniejszy i zapewne bardziej inspirujący niż gdybym ja to zrobił. Pogrubienia w tekście pochodzą ode mnie.
Istnieją dwa argumenty przemawiające przeciw spożywaniu mięsa: jeden z nich głosi, że mięso – jako substancja – hamuje rozwój duchowy, a drugi, że brak życzliwości w stosunku do zwierząt jest pogwałceniem prawa moralnego. Jeśli chodzi o pierwszy argument, (…) mięso wyrządza podwójną krzywdę adeptowi. Po pierwsze, mięso do pewnego stopnia wytwarza w człowieku zwierzęcą naturę, po drugie wpływa na charakter człowieka. Natura zwierzęcia, które spożywa, z pewnością ma wpływ na charakter człowieka. Z tego właśnie powodu niektórzy prorocy żydowscy zabraniali wyznawcom jeść mięso niektórych rodzajów zwierząt i ptaków. Używając mistycznego języka, mięso blokuje kanały oddechu, oraz ważne energetyczne centra, które działają u człowieka jako instrumenty radiotelegraficzne. Z moralnego punktu widzenia, nie ma wątpliwości, że mięso utwardza serce człowieka, które powinno współczuć, nie tylko innym przedstawicielom gatunku ludzkiego, ale każdemu żywemu stworzeniu. Nie ma wątpliwości, że gdyby wszyscy ludzie na świecie zostali wegetarianami, nie byłoby już więcej wojen. Osoba, która powstrzymywałaby się od zabijania niższych istot, z pewnością nie byłaby skłonna zabić innego człowieka. (…) Odcisk na świadomości spowodowany faktem, że człowiek wyrządził krzywdę innej istocie, odczuwającej ból tak samo, jak on, nie jest pozytywny; stępia on wyższe, troskliwe i współczujące uczucia w stosunku do wszystkich żywych stworzeń. (…)
Dla tych, którzy podążają duchową ścieżką, najważniejsze jest, by pozostać troskliwym, życzliwym i mieć w rozwadze całe stworzenie, więc jeśli są oni w stanie wieść życie wegetariańskie, to jest to dla nich niewątpliwie pomocne. Nie jest jednak właściwe, żeby wegetarianie patrzyli na mięsożerców z pogardą i dumnie obnosili się ze swoim niekrzywdzącym podejściem do życia. Jest wielu wegetarian, którzy okazują się samolubni i nieżyczliwi w stosunku do innych ludzi, natomiast znajdzie się wielu nie-wegetarian, którzy będą traktować innych w odwrotny sposób.
Zaiste, współczucie i wrażliwość należy najpierw ćwiczyć u nas samych, a potem dopiero rozwijać te uczucia, by dosięgnęły organizmy na najniższym szczeblu rozwoju.
Hazrat Inayat Khan
. To co nazywasz i jak to wyrażasz; pokrywają się tak harmonijnie, że tłumaczy się to na ciepły uśmiech serca we mnie. Dziękuję Macieju.
Cieszę się, że to jakoś zarezonowało pozytywnie! Miłego dnia 🙂
O eksperymencie z dietà wegetarianska myslałam od pewnego czasu, wreszcie kilka miesiecy temu postanowiłam sprobować. Testowałam przepisy z jadlonomii i innych źródeł. O ile same potrawy bywały pyszne ( choc na dluższą metę jednak „czegoś”mi brakowało – nie da się ukryć, że mięso UWIELBIAM, choć – a może ponieważ – jadam co kilka dni) o tyle, widoczne także w komentarzach na twoim FB, irytujace poczucie wyższości,”lepszości”, fanatyzm wegetarian, są znuechęcające. Ja nie chciałabym taka być:) a mam niestety wrażenie, że to brak jakichś zawartych w mięsie składanikow czyni wegetarian a szczególnie wegan tak nieprzyjemnymi… (ostatnie zdanie to oczywiście żart, ale fakt faktem, że ta agresja wobec „mięsożerców” jest paskudna)… Pozdrawiam, bardzo ciekawa strona, chłonę od rana:)
Mam wrażenie, że niestety w wielu kwestiach, w których powinno się najwyżej z szacunkiem edukować innych, jest sporo agresji. Aczkolwiek w porównaniu do wielu jatek, które widziałem w necie i na żywo to akurat podlinkowana dyskusja na moim facebooku wydaje mi się stosunkowo kulturalna. Trzeba pamiętać, że każdy z nas ma swoje poglądy, nawet nie do końca dobrze wyrażone czyjeś można użyć do ćwiczenia się w rozumieniu jego – innych niż nasze – poglądów 😉 https://maciejwielobob.pl/2015/03/medytacja-poglady/
W każdym razie niezależnie od tego czy ktoś okazuje wyższość czy nie, nie dajmy się zwariować i nie odrzucajmy dobrych rzeczy przez to. pozdrawiam!
Bardzo często mówi się o agrasji i wyższości wegetarian, ale moim zdaniem znacznie wiecej jest agresji w stosunku odwrotnym. I moim zdaniem nie chodiz tutaj o to czy ktoś spożywa mieso czy nie , tylko poprostu wynika to bardziej z faktu że ludzi zawsze uważaja że ich podejscie jest lepsze niż „czyjeś”. I taki stosunek ludzi do siebie i swoich pogladdów ujawnia się na wielu płaszczyznać życia. Mamy problem z akceptajcą „drugiego”, odmiennego niż nasze. Np. miesożercy są w większości więc łatwiej im myślez że maja racje bo jest ich wiecej w społeczeństwie. Zreszta czesto argumentuja to w ten sposób, że jedza bo ludzie zawsze jedni mięso.
Rzeczywiście większość osób ma problem z akceptacją odmiennych od nich poglądów, dlatego też już raz w tej dyskusji przywoływałem (i na początku wpisu też) ten tekst o ćwiczeniu rozumienia poglądów innych: https://maciejwielobob.pl/2015/03/medytacja-poglady/
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
Od 3 lat testuje wegetarianizm poddaje się też co jakiś czas na jakiś czas. Zastanawia mnie ile czasu potrzeba na to by organizm się przestawił. To pewnie indywidualne jest ale jakie są Wasze doświadczenia? vata jestem z ajurwedy i w wegetariańskiej diecie albo brakuje mi jakichś elementów a może ciężkości potrzebnej mojej vata ale mam też problem z razjechaną kapha więc jedna dieta wyklucza drugą 🙂 strączkowe słabo trawie ale chyba coraz lepiej.
Ostatnio brakowało mi mocy w głowie amok jakaś agresja we mnie rosła i jak to vata potrafi musiałem się czegoś nawsòwać zjadłem 3 jaja z ryżem i kiszonym ogórekiem i jak ręką odjoł. (Więc może to jest na tą chwilę metoda by nie napchać się mięsem) Samopoczucie mi się poprawiło ale nie jestem pewien czy nie kosztem wrażliwości.
Myślę, że na to pytanie dużo lepiej odpowie moja żona – proszę do niej napisać przez jej stronę na facebooku: https://www.facebook.com/a.wielobob lub stronę www: http://agnieszkawielobob.pl/
pozdrawiam serdecznie
Jadam mięso – coraz rzadziej, ale nie zamierzam rzucać. Ludzkość od zawsze jadła mięso i polowała na zwierzynę. Tygrysy i lwy nigdy nie będą vege, tak i ja 🙂 nie odmawiam wszak innym prawa do zmiany diety. Mam jednak dwie uwagi do jedzenia mięsa i staram się je uwzględniać w swoim jadłospisie. 1. Jemy mięso za często – kiedyś dawno jadano mięso w niedzielę, w bogatszych domach może kilka razy w tygodniu. Ludzie teraz za dużo jedzą i za dużo kupują. Gdyby ograniczyć popyt na mięso do poziomu sprzed stulecia – współczesne (wołające o pomstę do nieba) hodowle nie byłyby potrzebne, bo jak słusznie Macieju zauważyłeś, obecnie hodowla zwierząt wygląda strasznie i też mnie to boli i męczy. 2. Dlatego też staram się pozyskiwać mięso z naturalnych hodowli – kiedyś mam nadzieję sama wyhoduję sobie kurę, daniela itp. Po pierwsze z powodu fatalnej jakości mięsa(?) w sklepach, po drugie lubię mieć świadomość tego, że zwierzę miało normalne życie w naturalnych warunkach. Gdyby każdy patrzył na to co ma na talerzu – mięso czy raczej produkt mięsopodobny – dramatyczne hodowle straciłyby rację bytu. Zatem – mięsożerca nie zawsze oznacza barbarzyńcę 🙂
Widzę, że nie tylko ja zauważyłam pewien rodzaj fanatyzmu u wegan – bardzo powszechne zjawisko. Co ciekawe, wegetarianie nie są tak fanatyczni. Może wiąże się to z tym, że weganizm narzuca z góry pewien sposób życia np. nie wolno chodzić w skórzanych butach, bo to nie wegańskie. Wegetarianizm nie ma takich problemów – nie jemy mięsa i ot cała filozofia – powoduje to zdecydowanie mniej frustracji niż doszukiwanie się niewegańskich składników w każdej pierdółce – to faktycznie może wzbudzać negatywne emocje 🙂
Osobiście jestem wegetarianką od 11 lat i nie obchodziło mnie i nie obchodzi do tej pory czy i jak się mój organizm przestawi ani co jeść czy bilansować dietę – skoro jej nie bilansowałam jak jadłam zwierzaki to po co nagle robić to teraz ? Obchodziła mnie i obchodzi za to nadal świadomość i bycie w porządku samej ze sobą. Dlatego też za każdym razem kiedy jadłam schabowego wyobrażałam sobie skąd on do mnie trafił – w jaki sposób zostało zabite zwierzę, które jem(jestem po szkole rolniczej gdzie uczono mnie jak zabija się zwierzaki hodowlane). Trochę mnie to ruszało- nie powiem, że nie, bo nie raz się popłakałam, ale smak mięsa był ważniejszy niż to, że krówkę wcześniej zawieszono za nogi z poderżniętym gardłem. Po pewnym czasie jedzenie mięsa samo mi „odeszło” i bardziej się do tego przyczyniła praktyka fizycznych odmian jogi aniżeli praktyka współczucia. Moje ciało na tyle się zrelaksowało i oczyściło, że już nie chciało mięsa i nie chce do tej pory – przez te wszystkie lata nie pomyślałam nawet żeby zjeść mięso,a przez jakiś czas nawet mnie brzydziło. Nigdy się nie powstrzymywałam przed zjedzeniem szyneczki, ale po prostu nie musiałam.
Dodam jeszcze jogową obserwację, że odkąd przestałam jeść mięso moje ciało zyskało na gibkości i stało się tak jakby „rzadsze”, mniej agresywna na pewno nie zaczęłam być, ale zamiast raz na 2 tygodnie choruję raz na rok/dwa lata – to bardzo zauważalna różnica 😉 Wybaczcie zbyt długi wywód, ale krócej się nie dało, pozdro
@rugwa i @sylwia – dziękuję za Wasze komentarze, które wnoszą ciekawe spojrzenia do dyskusji. Pozwolę sobie nie komentować ich, aby nie zaburzać ich przekazu. Pozdrawiam serdecznie!
Z moich obserwacji jedzenie mięsa jak w cytacie Hazrat Inayat Khana „wytwarza w człowieku zwierzęcą naturę”. Kiedy jem mięso staje się mniej cierpliwy i bardziej agresywny właśnie ostatnio znowu poległem po kilku miesiącach bycia wege mam prawie 4 letnią córkę która potrafi być upierdliwa 🙂 i po tych kilku dniach jedzenia mięsa aż się przeraziłem że nie trzymam ciśnienia i zaczynam na nią krzyczeć gdy mnie zdenerwuje.
A w kwestii relacji mięsożernych-wege to chyba w związku ze wzrostem wrażliwości i świadomości wege będą bardziej krytyczni wobec mięsożernych.
A że większość z nas dopiero wzrasta i spokoju np. Dalajlamy jeszcze nie wypracowaliśmy to jakość dyskusji może być różna 🙂
Ją chyba muszę być bardziej cierpliwy w swojej drodze do wege podobno nawet kilkanaście lat może to porwać. Jest trudniej bo glutenu jaj i mlecznych nie mogę.
Ale z drugiej strony 🙂 sam próbując zostać wege ale jednocześnie poprzez brak umiejętności zapewnienia sobie zbilansowanej i wystarczająco „ciężkiej” diety (jestem wata) przy moich ograniczeniach (bez glutenu , jaj, większości strączkorwych i mlecznych) na diecie wege pod koniec mojego cyklu z dietą wege (przed poddaniem się na jakiś czas ) jestem osłabiony w głowie amok przez co też bardziej agresywny.
Na podstawie tych doświadczeń w kontekście agresywnych dyskusji wege-mięsożercy można by tłumaczyć że część z wege będąc rozregulowanymi na skutek niedopracowanej diety wege są agresywni.
Oczywiście część siedzących mocno w swoim egotyzmie będzie tylko jechała po programie: jestem wege jestem lepszy.
Żeby ten post nie wyglądał na atak na wege to dąże do przejścia na wege i mam nadzieję że się nie poddam 🙂 a argument niektórych osób -lubię mięso i będę jadł, świadczy tylko o ich miejscu w rozwoju. Ktoś kiedyś zadał pytanie „żyje by jeść czy jem by żyć?”
Starając się przeczutać mój poprzedni post obiektywnie dokładnie kawałek „a argument niektórych osób -lubię mięso i będę jadł, świadczy tylko o ich miejscu w rozwoju”
Ten kawałek może wydawać się agresywny
Może być prawdą
Albo tylko moją prawdą 🙂
Witam,
Jestem wegetarianką od 20 lat, czyli ponad połowę mojego życia. Na mojej drodze, szczególnie w ostatnich latach, spotkałam wielu agresywnych i złośliwych mięsożerców. Chodzi o tu o ich reakcję na moje odmówienie zjedzenia rosołu czy kotleta. I przyznam, że przez wiele lat nie przejmowałam się tym. Mam już jednak dość i od jakiegoś czasu sama niestety zaczynam być mięsożerców złośliwa w odpowiedzi na ich złośliwości. Zawsze dla mnie obojętne było kto, co je. Przestało być obojętne w momencie, gdy za dużo jest czepiania się mnie. No po prostu przestaje sobie radzić z sytuacjami straszenia mnie kanapka z szynką, czy kładzenia mi, gdy nie widzę, na talerz mięsa, zdejmowanie go i czekanie co będzie, gdy położę sobie na talerz sałatkę i ją zjem. Potem potrafią z duma oznajmić mi, że właśnie zjadłam z talerza na którym był mięsny tłuszcza. Przez wiele lat szanowała mięsożerców do tego stopnia, że na imprezach w domu podawałam mięso. Teraz tego nie robię. Bo mam dość. I powiem, że nie spotkałam się w stosunku wegan i wegetarian takiego zachowania wobec jedzących mięso.
Dla mnie wege jest stylem życia. Oczywiste jest dla mnie, że zwierzę to nie jedzenie. Tak, mówi się że ludzie od zawsze jedli mięso. Ale, od zawsze też kłamią, kradną, zabijają się nawzajem……w takim razie róbmy to wszyscy, skoro robi się to od zawsze.
Jogę ćwiczę od pół roku i stało się tak, że mój organizm przestał potrzebować jajek i nabiału.
Poza tym, pracuję nad sobą i moim niepokojącym dla mnie stosunkiem do ludzi jedzącym mięso. Na ścieżce jogi nie ma miejsca na takie emocje. Usprawiedliwiam się czasem zmęczeniem psychiki…..I zauważyłam, że jak mięsożerca jest złośliwy wobec mnie, to jest bardzo w porządku. A jeżeli ja coś złośliwego powiem, to od razu zaczyna się ogólny atak na fanatyków wegetarian.
Eliza, dzięki za Twoją wypowiedź. Rzeczywiście trudne jest życie wegetarianina w rodzinie czy w społeczeństwie. Przynajmniej tak było jak ja przestałem jeść mięso. I faktycznie nigdy nie rozumiałem tej zajadłości, z jaką niektórzy bronią jedzenia mięsa, nawet jak nikt im tego nie zabiera, a próbuje jedynie mieć dla siebie odpowiedni wegański czy wegetariański posiłek. Natomiast niestety też widziałem mnóstwo wege-agresji w najgorszym stylu. Cóż tu dużo mówić – żadna agresja nie jest godna pochwały, a zawsze trzeba uważać z uzasadnianiem tego ideami, by nie stały się ideologią, umysłowym opium.
Cóż, może najlepszym pomysłem przy stykaniu się z agresywnym lub nieagresywnym wyrażaniem poglądów przeciwnych do naszych jest to ćwiczenie: https://maciejwielobob.pl/2015/03/medytacja-poglady/
pozdrowienia!
Witajcie!
Proces przechodzenia na wegetarianizm a potem na wegetarianizm bliski weganizmowi (bliski, bo mam trudność z wykluczeniem miodu, wełnianych ubrań itp.) zajął mi kilkanaście lat. W ostatnich latach zainteresowałam się jogą, prawami zwierząt i tzw. ekologicznym stylem życia. Te zmiany przychodziły bardzo płynnie, jedna przechodziła w drugą i przełożyły się na inne sfery mojego życia. Zauważyłam, że stałam się bardziej wrażliwa.
Niestety, spotkałam się z najróżniejszymi reakcjami- ciekawością, akceptacją, zdziwieniem, „żądaniem wyjaśnień” (przecież nikogo nie wypytuję, jak może jeść mięso), obśmiewaniem, „nawracaniem”, pouczaniem, dziwnie pojętą troską (tak, jestem bardzo szczupła, ale nie mam zaburzeń odżywiania), złośliwościami i spontanicznymi deklaracjami typu „nie mogę żyć bez mięsa” itp.
Zazwyczaj nie reagowałam agresywnie ani nie nawracałam. Po prostu mówiłam o moich motywach i zwyczajach. Ku mojemu zaskoczeniu po pewnym czasie niektórzy zaczęli mnie prosić o praktyczne wskazówki w sprawie żywienia: kolega miał zbyt wysoki cholesterol, kumpelka- za niską hemoglobinę a synek koleżanki miał podejrzenie nietolerancji laktozy i kurzych jaj.
Początkowo byłam zaskoczona stwierdzeniem, że NIEKTÓRZY (podkreślam) wegetarianie i obrońcy praw zwierząt pod płaszczykiem czynienia dobra wyładowują na innych ogrom agresji i mają silne poczucie wyższości. Teraz myślę, że jest w tym sporo racji. Wydaje mi się, nie da się przekazać dobrej idei, jeśli wewnętrzne pobudki są negatywne.
A wracając do głównego tematu- najpierw przeszłam na wegetarianizm a potem zaczęłam ćwiczyć. Trudno mi sobie wyobrazić, jakbym się czuła łącząc jogę i jedzenie mięsa. Dla mnie jest dobrze tak, jak teraz. Pozdrawiam!!
Dla mnie proces przechodzenia na wege to może być długi proces, i to proces na wielu płaszczyznach i sama chęć i słuszność idei nie wystarcza. pracuję fizycznie, jestem „wata” słabo trawie i mam tendencję do wychładzania organizmu, zmiany pogody i pór roku silnie na mnie działają. przez trzy lata z krótkimi przerwmi byłem wege i mój organizm znacznie osłabł przez ten czas, fakt że to był dość obfitujący w zmiany okres. z mojego doświadczenia a nie zasłyszanych stereotypów mięso daje siłę i energię na dłużej niż inne produkty (oczywiście tak działa na mnie wiem że pitta na przykład mają zdecydowanie lepsze trawienie i ta dosza jest zdecydowanie lepiej przystosowana do naszego klimatu, generalnie do zimna)
praca przez 8h z jedną tylko przerwą na posiłek oznacza dla mnie osłabianie organizmu
nie jedzenie mięsa to dla mnie wychładzanie organizmu
zależności organizm – umysł wszyscy tutaj znamy, więc gdy wymęczę swój organizm to spokój umysłu jest praktycznie dla mnie nie osiągalny wpadam w amok, lęki i myśli atakują silniej
więc dla mnie przejście na wege będzie oznaczało na pewno zmianę profesji na mniej fizyczną a najlepiej zmianę klimatu, to oczywiście da się zrobić 🙂
tylko przypominam że każdy jest inny przed każdym stoją inne wyzwania
sam z siebie się śmieję z tych moich falowań z wege, mój ostatni tu wpis był częściową „reklamą” mięsa (że siła i energia na dłużej) ale po jakichś dwóch miesiącach z mięsem doprowadziłem swój organizm do kiepskiego stanu. dwa dni bez mięsa postawiły mnie na nogi. być może jest tak jak pisał OSHO że po przekroczeniu pewnego „poziomu” (wrażliwości chyba przede wszystkim) jedzenie mięsa jest trudne bądź niemożliwe, dokładnie to OSHO pisał chyba że nie wierzy że Jezus jadł mięso.(być może faktycznie lęki zwierząt przechodzą na człowieka wrażliwego, to w jakiejś książce też było, zresztą mamy powiedzenie jesteś tym co jesz). w kwestii bycia „wata” to choć nie w tym kontekście OSHO pisał by być „chłodnym” miał tu na myśli nie poddawanie się emocjom zdaje się, ale może to ma też odzwierciedlenie w ciele. przez ten czas gdy jadłem mięso to nawet mój koleś stwierdził że nie było ze mną o czym gadać. po powrocie do wege odzyskałem większy kontakt z ciałem czucie dokładnie coś jakby świadomość ciała i chyba byłem bardziej drażliwy z mięsem, ale marznę bardziej może będę się do swojego chłodu musiał przyzwyczaić 🙂
Witam,
Zacznę od tego, że spory pomiędzy wege a mięsożercami przypominają mi kłótnie osób chudych i z nadwagą. Jeśli ktoś nie jest pewien swoich zachowań i wartości to wszelkie odmienne zachowania odbiera jako zagrożenie własnych poglądów i wyborów, a tym samym atak na całą osobę. Działa to w ten sposób:
– Jeśli ona jest chuda, nie jada żywych zwierząt i ma rację, oznaczałoby to faktycznie, że ja mam problemy ze sobą, zdrowiem, wagą i krzywdzeniem innych istot. O nie!!! Jeśli to jest prawdą, oznacza to, że wszystko w co do tej pory wierzyłam nie jest prawdą, a moje dotychczasowe wartości okazują się być bez wartości…
Dlatego dużo prościej jest odebrać całą sytuację jako atak i zacząć się bronić:
– Kto by chciał taką chudą? Żaden facet na nią nie spojrzy, ani to kobiece ani zdrowe. Pewnie anemię ma i energii brak skoro na samej sałacie żyje, a ja? Ja to mam dopiero temperament (można dodać inne usprawiedliwienia i próby ataku).
Do tego dochodzi błędny czynnik stereotypowy, wynikający z nieświadomości, który karze nam myśleć, że nie jedzenie mięsa wiąże się jedynie ze swego rodzaju fobią lub kaprysem, groźbą niedoborów oraz niesmacznym i ubogim sposobem jedzenia.
Odwróćmy sytuację: chuda dziewczyna od zawsze zabiega o akceptację innych ludzi. Chciałaby mieć bardziej kobiece kształty, ale natura jej w ten sposób nie obdarzyła a i więcej jedząc nie udało jej się przytyć. Być może usłyszała gdzieś o diecie wege, modnej wśród grona na przykład znanych osób i postanowiła się na nią przenieść. Przy okazji będzie mogła mieć solidne podparcie dla swojej chudej sylwetki twierdząc, że to w oparciu o zdrową dietę osób bardziej świadomych. I swoją linię obrony przeprowadzi najprawdopodobniej w zbliżony sposób:
– Jaka ona jest gruba!!! To wszystko przez to, że za dużo się objada i to w dodatku tym paskudnym mięchem. Jakim to trzeba być głupim, żeby tak się odżywiać. W dodatku zwierzątka tak cierpią. Nieczuła ignorantka!!!
Osoba mięsożerna, akceptująca w pełni siebie nie będzie miała problemów z odmiennością innych ludzi i nie będzie traktowała ich wyborów jako naruszenie jej własnego poczucia bezpieczeństwa. Może również być świadoma swoich niewłaściwych zachowań, ale równocześnie trwać w poczuciu, że jest zbyt słaba i mała by móc cokolwiek zmienić (zazwyczaj u osób ze świadomym niższym poczuciem własnej wartości).
Z kolei osoba wege, która akceptuje w pełni siebie zachowa się podobnie, neutralnie.
Teraz będzie mocno stronniczo, bo w końcu wypowiadam swoje zdanie w kwestii jedzenia bądź nie mięsa. Po pierwsze istnieje spora grupa niedoszłych bądź doszłych 🙂 wegetarian lub wegan, którzy podejmują decyzje o zmianie tegoż nawyku przez pryzmat czysto fizyczny, to znaczy ze względu na wpływy środowiskowe, zaznaczenie swojej odrębności, uleganie modom lub w obawie krzywdy dla zwierząt. W tych przypadkach zazwyczaj dochodzi do dwóch rzeczy – zmiana diety wypływa bardziej z narzucenia sobie takiej woli, aniżeli z wewnętrznej potrzeby oraz bardzo często dieta ta jest komponowana niewłaściwie. Co za tym idzie dochodzi do niedoborów, osłabienia organizmu, wyziębienia i tym podobnych.
Istotną kwestią jest to, że nie wszystkie dania wege są zdrowe. Za przykład mogą tu posłużyć niechlubne choć tak popularne frytki :). Nierzadko bywa tak, że podstawa diety jest uboga a jedynie drobne dodatki tzw „super food” mają sprawić cud i uczynić nasz sposób żywienia zdrowotnym. Tak się jednak nie stanie jeśli podstawy będą zawodziły, bo dopiero na silnych fundamentach można ewentualne dodatki wprowadzać :). Picie coli i innych tym podobnych napojów także nie kłóci się z wege dietą, a przecież jest szkodliwe dla zdrowia. Ponadto spożywanie zimnych posiłków w sezonie jesienno-zimowym mocno wychładza organizm, szczególnie u osób o niskiej zawartości tkanki tłuszczowej. (Na tym zakończę potencjalne wywody w tej kwestii, bo mój tekst i tak jest dosyć obszerny 🙂
Przejdźmy do mięsożerców. Ciężko jest zmienić nawyki, które zostały nam wpojone od najmłodszych lat. Faktem jednak jest to, że nasze jelita, układ pokarmowy oraz uzębienie wyraźnie wskazują na to, iż ludzie są istotami roślinożernymi. Tak więc spożywanie mięsa w dłuższej perspektywie wpływa negatywnie zarówno na ciało jak i ducha. Przejdźmy najpierw do ciała.
Mięsożercy chorują. Często. Niemal zawsze jeżeli spożywają mięso często i regularnie. Są zazwyczaj otyli lub mają nadwagę. Cierpią na nadciśnienie, hipercholesterolemię, cukrzycę, nowotwory oraz inne choroby cywilizacyjne. Mimo to wiele osób z poważnymi dolegliwościami nadal spożywa mięso (najczęściej z marketu, którego „jakość” może zostać wsadzona między bajki).
Wyobraź sobie, że rodzisz się w zamknięciu, nie wychodzisz na świeże powietrze i nie czujesz promieni Słońca na skórze. Nigdy. Dostajesz monotonne pożywienie w postaci 3 rodzajów zawsze tej samej paszy (zazwyczaj są to pszenica, kukurydza i soja). Jak się domyślasz w takich warunkach chorujesz zarówno fizycznie jak i duchowo. O ducha i samopoczucie, w tym stres, który jest najgorszym czynnikiem destrukcyjnym dla każdej istoty nikt się nie przejmuje, bo jest niedostrzegalny dla powierzchownego oka. Dla ciała na „wzmocnienie” dostarczają Ci chemicznych leków, sterydów i antybiotyków, które de facto trują Twój organizm (potrzeba przynajmniej pół roku by flora bakteryjna człowieka powróciła do naturalnego stanu po stosowaniu antybiotyku…). W takich warunkach długo nie wytrzymasz, w związku z czym zabijają Cię młodo (nim umrzesz przedwcześnie w wyniku takiego życia) i trafiasz na talerz spragnionego świeżego i młodego mięska konsumenta.
Jak myślisz, jaki wpływ na Twój organizm będzie miało takie mięso? Jak myślisz skąd się biorą liczne alergie i inne choroby ostatnich lat? Czy osoba świadoma zabijałaby siebie tłumacząc to tym, że lubi mięso? I czy na prawdę nie szkoda Ci siebie oraz tych zwierzątek traktowanych w taki sposób :)?
Nawet mniejsi rolnicy w znakomitej większości nie dbają o zwierzęta tak jak kiedyś, o ich urozmaicone pożywienie i regularne wychodzenie na powietrze, bo teraz warunki się zmieniły, tak jest szybciej, prościej i łatwiej…
I wiem, domyślam się, że sporo mięsnych zwolenników za chwilę uzna to za atak, a najlepszym argumentem będzie fakt, że wege także chorują i umierają nie tylko ze starości… Oprócz wcześniej wspomnianego przeze mnie czynnika jakim jest fakt, że nie każdy wege właściwie i zdrowo się odżywia pozostają jeszcze inne kwestie. Są to przede wszystkim szkodliwe dodatki chemiczne do jedzenia w tym suplementy diety tak powszechne i zalecane nawet przez lekarzy. A czy wiesz, że suplement diety nie musi być dokładnie przebadany? Nie ma nawet konieczności podania całego i dokładnego składu… Naturalnych witamin przedawkować się nie da, ale z syntetycznymi jest już inaczej… Poza tym człowiek jest istotą żywą i naturalną, i tylko naturalne jedzenie stworzone przez przyrodę jest w stanie go odżywić. Sztuczne rzeczy są domeną martwych obiektów, przedmiotów…
Ale zostawmy suplementy. Oprócz odżywiania wpływ na choroby ma także cały styl życia. To znaczy oprócz kosmetyków i np sztucznych odświeżaczy do powietrza, które dostając się do krwi de facto „odżywiają” nasz organizm pozostaje kwestia aktywności fizycznej i stanu ducha.
Jeśli chodzi o aktywność to niekoniecznie muszą być to mordercze treningi. Ważne jest przede wszystkim obcowanie z naturą, czyli wychodzenie na świeże powietrze! Już nawet ojciec medycyny – Hipokrates zauważył, że najlepszym lekarstwem są spacery :). Oczywiście istotna jest też elastyczność ścięgien i mięśni szczególnie wraz z wiekiem. No ale to też mógłby być temat na inny artykuł, a mój wpis i tak już staje się powoli długi jak książka 🙂
Przejdźmy więc do meritum – dusza, duch. To oczywiste, że jeżeli ktoś odczuwa stres powiązany z całym szeregiem innych negatywnych emocji to nie ma mowy o zdrowym ciele w dłuższej perspektywie, jako że te elementy wzajemnie na siebie oddziałują.
To wszystko wiąże się z aspektem fizycznym i postrzeganiem świata przez pryzmat ego/podświadomości.
Dla osoby świadomej swojej duszy rezygnacja z mięsa nie będzie stanowiła żadnego problemu nawet jeżeli wcześniej była dużą entuzjastką mięsa. To się stanie w sposób niewymuszony i naturalny. I taka też osoba będzie dbać o swoje ciało (w sensie zdrowotnym a nie czysto estetycznym :), otoczenie i dalszy rozwój wewnętrzny. I wcale nie trzeba zajmować się jogą czyli wszystkimi praktykami z asanami włącznie by do takiego przebudzenia i wzrastania duchowego dojść, chociaż oczywiście praktyki te mogą pomagać.
Dla osoby świadomej swojej duszy oczywistym jest fakt życia w zgodzie z naturą i w miłości do świata. Do świata a więc zarówno ludzi i zwierząt. Dlatego osoba taka nie tylko nie będzie krzywdziła zwierząt poprzez nie jedzenie mięsa, ryb, owoców morza i produktów które je zawierają (żelatyna, sery żółte twarde itp.), lecz także będzie życzliwa dla osób pozostających na innym etapie rozwoju duchowego. W końcu większość wege kiedyś mięso spożywała i nie była świadoma wszystkich aspektów z tym związanych. Nie była wówczas także gotowa na te akurat zmiany. Dlatego z szacunkiem i w pełnej życzliwości należy postrzegać czyjeś decyzje i pozwolić każdemu rosnąć na własny sposób, w swoim indywidualnym tempie.
I na tym chyba zakończę moją okrojoną 🙂 opinię na temat diet wege i mięsaków 🙂
Pozdrawiam,
więcej miłości, życzliwości, zrozumienia i szacunku nam wszystkim 🙂
Słodkich rzeczy nie jem od jakiś kilkunastu lat, czasem tylko kawę słodzę tak odrobinę.
Nie spotkałem się z agresją, nawet gdy odmawiam zjedzenia czegoś słodkiego na imieninach/urodzinach.
Pozdrawiam 😉
właśnie wyczytałem coś o co zaczynałem podejrzewać matrixa 🙂 Łazariew pisze o osobie która w poprzednich żywotach żyła w Indiach i była wege a teraz jest uczulona na warzywa(leczona z przywiązań), oczywiście dla mnie „wchodzenie” w poprzednie żywoty to jeszcze fantastyka-teoria ale prawo przyczyny i skutku nią nie jest, i to że przywiązania są „leczone” chyba już też nie. Łazariewa rozkmina „przywiązań/agresji” po chwili dumania i obserwacji rzeczywistości wydaje się słuszna, każde przywiązanie rodzi agresję bo to dualizm wybieram „to” więc automatycznie sprzeciwam się ” tamtemu. Więc jeśli w moim byciu wege jest przywiązanie (moja jest tylko racja ;), nie wege to wróg i trzeba go zmienić 🙂 ) to pojawia się agresja. To tłumaczyło by opisywane tu agresywne zachowania zarówno wege jak i mięsojadaczy – jeśli jest w tym przywiązanie jest i agresja do „przeciwieństwa”. Doświadczenia własne to potwierdzają. Łazariew sporo pisze o przywiązaniach do różnych wartości duchowych które też są karane-leczone. Wielu dzisiejszych nauczycieli idzie w to że karma w dzisiejszych czasach przyśpiesza, wraz z rozwojem własnym karma też przyśpiesza, doświadczenie to potwierdza. Jestem teraz karany-leczony za jedzenie mlecznych (może czciłem krowy z przywiązaniem w poprzednich żywotach), jestem karany-leczony za nie jedzenie mięsa, faktycznie gdy byłem wege to szedłem powoli w fanatyzm i być może jestem z niego leczony/karany. Analizując swój stan zdrowia/energii to tak mogło iść poszedłem w wege zdrowie/energia się polepszyło, zaczęło pojawiać sie przywiązanie/agresja i stan zdrowia/energii zaczął siadać i to kółko w kilka lat zaledwie, ciekawe co teraz mam być w kratkę wege mięso czy pozbyć się przywiązań :), tylko obserwować 🙂
Zaciekawił mnie artykuł, jak i cała dyskusja. Poza krótkim okresem próbowania „niejedzenia” mięsa z powodów etycznych, całe życie byłam miesozerna, bo mięso mi najzwyczajniej w świecie smakowało. Od całkiem niedawna praktykuje jogę – niecały miesiąc po 2 razy w tyg., dużo czytam I przygotowuję sie do tego by sie w praktykach zagłebić. Zauważyłam, że mięso przestaje mnie pociągać, a zjedzone w jakiejkolwiek formie na kolację po wieczornej praktyce sprawia, że robi mi sie niedobrze. Tak jakby mój organizm buntowal się przeciwko jego zanieczyszczanu. Ciekawa jestem dokąd mnie to zaprowadzi, póki co jem mięsa mniej, bo mi nie smakuje. Za to mam prawie niepochamowany apetyt na nabiał. Prawdopodobnie nie przejdę transformacji w Vegas, lecz zostanie jaroszem – czemu nie. Przepraszam za brak niektórych polskich znaków.
Niepohamowany oczywiście ☺
Hej 🙂
Jestem studentką psychologii i aktualnie przeprowadzam badania na temat dobrostanu wegetarian. Potrzebuję przebadać 150 osób. Czy w związku z tym mogłabym prosić o pomoc poprzez wypełnienie badania?
Link do badania: http://www.ebadania.pl/ed189aa42fa77dde
Z góry bardzo dziękuję 🙂
jak wypowiedź Hazrat Inayat Khana ma się do faktu, że największym zbrodniarzem i mordercą w dziejach ludzkości był wegetarianin – Adolf Hitler?
https://en.m.wikipedia.org/wiki/Adolf_Hitler_and_vegetarianism
jeszcze kilku sławnych wegetarian/wegan, żeby nie było, ze to odizolowany przypadek Charles Manson, Squeaky Fromme, Pol Pot, William MacDonald, Adam Lanza…
Pomijając, że kwestia wegetarianizmu Hitlera jest dość dyskusyjna (są opracowania naukowe na ten temat) to ja bardziej bym traktował tu wypowiedź Hazrata Inayata Khana jako zachętę ku temu, by przyjęcie wegetariańskiej diety w ramach ścieżki duchowej było związane z podążaniem ścieżką niekrzywdzenia. (Bo oczywiście wiemy, że można być wege/vegan i być agresywnym, nie trzeba tu przywoływać Adolfa, wystarczy odrobinę się rozejrzeć.)
Natomiast ważna sprawa to ja generalnie byłbym ostrożny z odczytywaniem tego typu tekstów hiper-dosłownie. Raczej jako inspirację ku pewnemu kierunkowi, a nawet inspirację do dialogu. Inayat Khan był sufim, a jedną z podstawowych metod nauczania sufich jest sohbet (dyskurs, rozmowa).
Wiele osób w dzisiejszych agresywnych, chaotycznych czasach nie potrafi poradzić sobie z niesprawiedliwością, cynizmem i własną w obec tych odczuć wrażliwością, dlatego stają się ortodoksyjni, skrajni w swoich zwyczajach.. Dlatego sięgają po wegetarianizm. Idei nie należy wzmacniać negatywnymi odczuciami.
Ciekawe są komentarze bo tytuł wątku jest zwiazany z wege w stosunku do praktyki jogi i medytacji. Duzo osob odchodzi od watku, ale mniejsza o to. Osobiscie nie jestem radykałem i trudno mi ocenić wpływ na te kwestie. Próbuje medytować i mam wewnętrzne poczucie ze odżywianie ma wpływ na jakość praktyki, ale to może byc moje tylko odczucie poparte efektem wow poczatkowego zafascynowania tematem. Fajnie jakby ktoś zaawansowany i praktykujacy wiele lat przedstawił swoją perspektywe. Ja moge jedynie sie podzielic jak to sie stało ze tu trafiłem. Mianowicie biegam od kilku lat amatorsko/rekreacyjnie, ale regularnie. Chcąc poprawić wyniki szukałem różnych rzeczy. Białka, suplementy, shoty kofeinowe, sen, oddechy, urozmaicanie traningow tu poznałem joge, no i zmiana diety. Musze przyznać ze w perspektywie kilku lat. najwiekszy wpływ na poprawę wyników miała zmiana diety na wege z momentami witariańskimi, aczkolwiek każdy aspekt jest wazny, Wydolność mega i szybka regeneracja gdy pilnowałem diety. W treningach biegowych są długie wybiegania i podczas tych trenigów nieświadomie udawało mi się wejśc w stan medytacj. Zaobserwowałem ze łatwiej mi było osiągnąć ten stan gdy byłem blisko wege. Osobiscie uwazam ze praktykowanie jest najwazniejsze. Z perspektywy biegacza cały czas odktywam coś nowego pomimo wielu lat zbierania doświadczenia biegowego i tak to widzę w medytacji jak mogą sie otwierać nowe wątki wraz z jej regularna praktyką. Z tyłu głowy mam chęć poprawy jakości medytaci, ale zabieram sie do tego jak pies do jeza, Reasumując w mojej ocenie kwestia pożywienia roślinnego to doby kierunek 🙂