Moja odpowiedź na „polemikę” P.K. na portalu joga-joga jest TUTAJ.
Niestety, we współczesnym nauczaniu jogi napotykamy na wiele przekłamań, żeby nie powiedzieć bzdur. Jednym z tych przekłamań jest teza o jakoby starożytnym rodowodzie asan (pozycji jogi).
Asany praktykowane w taki sposób jak współcześnie nie były elementem praktyki starożytnych joginów. W rzeczywistości termin asana na początku dotyczył tylko i wyłącznie pozycji do siedzenia podczas praktyki pranajamy i medytacji. W Upaniszadach czy w Bhagawadgicie znajdujemy zastosowanie terminu asana tylko jako pozycji medytacyjnej. W okresie klasycznym jogi, Wjasa w Jogabhaszji (II.46) wymienia kilka asan: padmasana, bhadrasana, virasana, swastikasana, dandasana, sopaśraya (pozycja z podpórką), paryańka, krauncanisadana, hastinisadana, ustranisadana, samasamsthana, sthirasukha i yathasukha. Poza nazwami, które nam nic nie mówią, widać, że są to zasadniczo pozycje siedzące, co – przy braku innych przesłanek – wskazuje na fakt, że w okresie klasycznym również nie uprawiano sformalizowanego systemu ćwiczeń fizycznych.
Co więcej – wbrew temu, czego wiele osób mogłoby się spodziewać – rozwijająca się do ok. IX wieku naszej ery tantryczna hatha joga nie była skoncentrowana na praktyce asan. Najistotniejszymi praktykami w tej linii przekazu (tradycja Nathów) były mudry (czyli praktyki łączące pozycję ciała z pranajamą z koncentracją wzrokową lub wizualizacją), pranajama oraz specyficzne techniki medytacji. Hatha joga pradipika wymienia następujące asany: swastikasana, gomukhasana, virasana, kurmasana (nie jest to ta sama kurmasana co obecnie, z opisu w HJP wynika, że chodzi o pozycję wyjściową do simhasany), kukkutasana, uttana kurmasana, dhanurasana, matsyasana, paścimottanasana, majurasana, śavasana i wg tektu najważniejsze: siddhasana (najdoskonalsza z asan wg HJP), padmasana, simhasana i bhadrasana. Ogólnie w tekście mówi się o tym, że istnieje 84 asan.
Z kolei w Gheranda samhicie jest stwierdzone, że asan jest tyle ile gatunków stworzeń na ziemi, wśród nich 84 są najważniejsze, a z nich 32 najbardziej użyteczne dla ludzkości. Owe 32 asany są opisane w tekście i są nimi: siddhasana, padmasana, bhadrasana, muktasana, vajrasana, swastikasana, simhasana, gomukhasana, virasana, dhanurasana, śavasana (tu nazywana mrittiasana), guptasana, matsyasana, matsyendrasana, gorakszasana, paścimottanasana, utkatasana, sankatasana, majurasana, kukkutasana, kurmasana, uttana mandukasana, uttana kurmasana, vriksasana, śalabhasana, makarasana, ustrasana, bhujangasana, jogasana. Oczywiście w dziale mudr jest opisane między innymi stanie na głowie jako viparita karani mudra.
Pomimo tego, że praktykowano pewne asany, to nie był to tak rozwinięty system jak obecnie, jak również znaczenie asan w praktyce było marginalne. Niektóre linie tradycji Nathów (tradycja hatha jogi) istnieją do dziś i znajomość ich pokazuje, że wbrew temu, co myśli większość osób, asany są marginalnym wątkiem praktyki.
Tradycja Nathów wpłynęła też po części na sposób praktykowania asan w tradycji advaita wedanty.
W kwestii praktyki asan w jodze niewiele się zmieniło aż do początku XX wieku, a zatem do czasu, kiedy zaczął nauczać Krishnamacharya. Z 32 asan, które były opisane w tekstach hatha jogi (spośród teoretycznie istniejących 84) nagle w jego nauczaniu pojawiło się około 700-1000 asan (co szczególnie widoczne jest w sposobie nauczania Śrivatsy Ramaswamiego). Niektórzy zwolennicy „starożytnego rodowodu asan” powołują się na „fakt”, że owe asany wywodzą się od Risziego Vamany i napisanego przez niego tekstu Joga Korunta. Jednakże z dużą pewnością możemy stwierdzić, że taki tekst… po prostu nie istniał. Nie ma wzmianek o nim w żadnym innym tekście, jak również nie widać we wcześniej nauczanych liniach i praktykach żadnych wpływów domniemanej vinyasy opisanej w owym tekście. Inne teksty, na który powoływał się Krishnamacharya – Yoga Rahasya i Yoga Yajnavalya Sanhita – bez żadnych wątpliwości zostały napisane przez niego samego, pomimo przypisywania go IX-wiecznemu świętemu Nathamuniemu i żyjącemu w IV wieku Yajnavalkyi. Podobnie z dużą pewnością możemy stwierdzić, że nie istniał domniemany nauczyciel Krishnamacharyi – Rama Mohana Brahmacari. Syn Krishnamacharyi – T.K.V. Desikachar próbował odnaleźć jakieś wzmianki o nauczycielu swojego ojca, ale nie udało mu się tego dokonać. Ponadto przed Krishnamacharyą nikt nie nauczał asan w taki sposób, a jak wiadomo nauczyciele zazwyczaj mają kilku uczniów, którzy przekazują otrzymane nauki dalej.
Krishnamacharya z niewiadomych powodów nie powołuje się na linię przekazu, z której się wywodzi – czyli Śri Sampradayę (linia łącząca vishistadwaita wedantę z wisznuicką tantrą), a zatem odcina się od niej, być może ze względu na fakt, że stworzył coś zupełnie nowego. Oczywiście to, że stworzył coś nowego, nie świadczy przeciwko niemu, pokazuje jego ogromny geniusz i świadczy jedynie o tym, że jest on odpowiedzialny za formalizację systemu asan (pozycji jogi), jaką dostrzegamy obecnie. Poczatków tego systemu możemy upatrywca nie tylko w bezpośrednim nauczaniu, a później dalszym przekazie jego uczniów (B.K.S. Iyengara, B.N.S. Iyengara, K. Pattabhi Joisa, T.K.V. Desikachara, T. K. Śribhasyama, Srivatsy Ramaswamiego czy A.G. Mohana), ale również w napisanej przez niego w 1934 roku Yoga Makarandzie, która wprowadza po raz pierwszy praktykę w formie vinyasy (z kolei niewiele później napisane Yogasanagalu stanowi pierwowzór tego, co później określano jako serie ashtanga vinyasa jogi). Oprócz stworzenia bardzo dużej liczby asan i wprowadzenia sposobu praktyki określanego obecnie jako vinyasa krama, Krishnamacharya jest odpowiedzialny również za fakt, że choć przed nim pozycje siedzące (medytacyjne) były uważane za najważniejsze, on przesunął nacisk na pozycje odwrócone, co znajduje wyraźne odzwierciedlenie w zasadzie w każdej metodzie nauczania asan współcześnie (nawet niezwiązanym bezpośrednio z Krishnamacharyą, np. uczniowie Śiwanandy).
Jak widać z powyższego zgrubnego rysu historycznego systemu asan, w formie najczęściej dziś praktykowanej jest stosunkowo nowo praktyką (bo ostatecznie uformowaną przez Krishnamacharyę w latach 30. XX wieku).
Być może się mylę ,ale wg.mnie rodowodem asan jest obserwowanie ciała przez joginów,innymi słowy -zdarzyło mi się kilka razy po praktykach medytacji/wizualizacji iść na energetyzowanym spać,moje ciało,przyjmowało pozycje jogi,mudry rąk, niejako automatycznie w czasie snu,a mogłem to dostrzec,bo od czasu do czasu się przebudzałem.Inna sprawa zauważyłem że kiedy byłem małym chłopcem często przyjmowałem pozycje jogi kiedy bolał mnie np.brzuch i moja siostra robi podobnie,według mnie jest to naturalna mądrość ciała wynikająca z przepływu energii w ciele i z utrwalenia tych obserwacji powstały już opisane asany i to jest ich prawdziwe źródło.
Myślę też,że tego typu pozycje ciała nie mają rodowodu Indii,tym rodowodem jest pamięć komórkowa/mądrość genetyczna naszych ciał,dowodem na to jest chociażby to że Indianie,szamani, Tolteccy widzący-wojownicy przyjmowali podobne pozycje,są nawet przesłanki że tego typu znajomość systemu energetycznego posiadali słowianie (słyszałem takie wersje że joga w Indiach została ,,zapożyczona,, od Ariów,słowian i jest tylko częścią tej całej tradycji naszych przodków-dla zainteresowanych polecam publikacje Trehlebova ).Z drugiej strony nie ma na to jasnych dowodów,chyba że ktoś otworzy/a dostęp do pamięci zbiorowej naszej planety.Myślę ( i doświadczałem czasem tego) że to jest możliwe.Pozdrawiam.
Jak zaczynałam swoją przygodę z jogą spotkałam się parę razy z dość charakterystyczną odpowiedzią na moje pytanie dlaczego jakąś asanę wykonujemy tak a nie inaczej. Brzmiała ona, ze są to pozycje przetestowane przez pokolenia joginów i setki lat praktyki i nie ma tu nic nowego do odkrycia, więc mam przyjąć na wiarę to, że to działa, tak jak to wymyślono przed wiekami. Czyli co ? Ściema ? 😉 (nie to, że działa, tylko to, że wymyślono przed wiekami).
Swoją drogą historia asan, którą przedstawiłeś ma dla mnie wydźwięk bardzo optymistyczny. To znaczy, ze jest to część jogi, która się rozwija i udoskonala 🙂
@Swojska – oczywiście, że asany tak jak inne praktyki jogi powstały wglądowo. Ale nie o tym ten post. Ten post jest o tym, że asany jako praktyka są stosunkowo nowe, w zasadzie zasadniczy ich rozwój to XX wiek. Ale oczywiście ciało w medytacji jest bardzo ważne, stąd wcześniejszy rozwój systemu asan – vide tradycja Nathów i hatha vidya – czyli to co pisałem o Hatha joga pradipice i Gheranda samhicie.
Oczywiście też, że doświadczenie mistyczne jest udziałem nie tylko hindusów, podobne ścieżki wykształcały się na całym świecie. Ja terminu joga/ mistycyzm używam na wszystkie szkoły używające szeroko-pojętych metod jogicznych, a więc nawet na Ojców Pustyni w chrześcijaństwie 🙂 (zresztą ciekawa bardzo szkołą mistyczna naszego kręgu kulturowego, a zapomniania). Co do zapożyczenia w Indiach od Ariów to nie ma co zapożyczać, ponieważ 3000 lat temu Ariowie najechali Indie i obecna cywilizacja jest cywilizacją aryjską. Natomiast są pewne koncepcje, które mówią, że praktyki jogiczne pochodzą z wcześniejszej cywilizacji – cywilizacji drawidyjskiej, ale są to tylko hipotezy i nie ma specjalnie dowodów na to, poza domysłami. Tak czy inaczej akurat asany w dawnych czasach nie były praktykowane, a w każdym razie nie były praktykowane jako sformalizowany system.
@plica – oczywiście, że się rozwija, ale trzeba uważać, by w tym rozwoju nie zatracić sedna praktyki, a centrum jogi muszą pozostawać praktyki medytacyjne, ze względu na jej cele.
Co do odpowiedzi, którą otrzymywałaś na pytanie o sposób wykonania asan to moje stanowisko jest takie, że trzeba poszukiwać swojego sposobu wykonania asany, znając jej funkcje oczywiście. Ma to dwie zalety – pracujemy nieagresywnie dla ciała i umysłu, a po drugie uczymy się uważności.
pozdrawiam
W pierwszej chwili odebrałem ten tekst jako cios w splot słoneczny. Przez wiele lat poczucie wspólnoty ze starożytnymi joginami, przez moich przewodników w jodze, dawało mi moc; determinację i sens życia. Byłem chroniony ich autentyzmem, silny ich zespoleniem ze światem, dumny z ich mądrości.
Ten tekst osłabia mnie; nie wiem z kim miałbym czuć wspólnotę. Ze wszystkimi ludźmi sprzed wieków? Mam przesłanki żeby wierzyć Maćkowi. Zdaję sobie sprawę, że jest wyjście z tego kryzysu: szukanie oparcia w działaniu żyjących sierot jogowych…… w sobie……
Nie ma się czym podniecać.Masz prawo do swoich teori humanistycznych oraz interpertacji faktów.Przekaz jogi jak i wielu hindustycznych tradycji bazuje tym jak fakty interpetuje nauczyciel, który jest zródłem wglądu.Teksty historyczne hindusimu sobie przeczą, nauki tantryczne sobie przeczą a nauczyciele tworzą ciągle nowe.Tak to funkcjonuje. To nie buddyzm, gdzie aby uznano nauczyciela musi on mieć linię udokumentowaną historycznie i nauki, które przekzują muszą być tymi sami, które otrzymali. Jeśli wgląd nauczyciela jogi przekracza istniejący system, to on go modyfikuje.Możemy zrobić pajaca z Kisnamacari i jego uczniów.Widocznie Jois i BNS Iyengar kłamią, że widzieli w Kalkucie Yoga Korunta.Przekaz sziwacikiej tantry i wyksztłacenie 13 letnim w sziwaickim koledżu bramińskim posiada uczeń Iyengara Ajay Kumar.I jest to jedyna młoda i kompetenta osoba która mogłaby się odnieść do twoich teori.
Maćku, coraz bardziej mnie zaskakujesz. 😀
(nie twierdzę że nie masz racji, ani że ją masz)
Ciekawi mnie za to podobieństwo (bywa że dokładne) wielu elementów hatha jogi i chińskiego qi-gong. Dotychczas uważałem że to Chińczycy czerpali od Hindusów, a może jednak nie 😉
Nie mniej tekst ciekawy.
@Adam – ale wspólnotę ze starożytnymi joginami możesz nadal czuć, bo praktyka jogi po prostu jest żywa i sama praktyka asan też jest jej częścią.
@Piotr – nie znam się zupełnie na historii qi gongu, więc trudno mi się wypowiadać.
@Eva – piszesz o interpretacjach, a ja podaję twarde, sprawdzalne fakty. Od 1994 roku w sposób uporządkowany (a wcześniej trochę wyrywkowo) studiuję tradycję mistyczną Indii i nie tylko, zarówno u nauczycieli w tradycyjnych liniach przekazu, jak i studiując tradycyjne teksty i przedstawiam powyżej twarde fakty. Zresztą takie fakty przedstawia choćby dr Mark Singleton w swojej książce „Yoga body” (niezła książka, choć zawiera kilka drobnych błędów). Nie wiem gdzie dostrzegłaś robienie z Krishnamacharyi pajaca, skoro piszę, że to wszystko dowód jego geniuszu. Jakbyś znała tradycję indyjską to byś wiedziała, że przypisywanie swoich dokonań jakiemuś nauczycielowi z przeszłości jest praktyką powszechną i nie można go traktować jako kłamstwo, a raczej jako skromność i działanie „ad maiorem dei gloriam” w wersji indyjskiej. Co do Yoga Korunty – każdy uczeń Krishnamacharyi powołuje się na nią, ale gdy zadasz kilka pytań, żeby powiercić sprawę – nie jest w stanie Ci odpowiedzieć. Wiem, bo miałem okazję pozadawać takie pytania kilku bezpośrednim uczniom Krishnamacharyi. Żaden uczeń nie przyzna osobiście, że jej nie było, ponieważ tradycja indyjska zakłada, że nie możesz zaprzeczyć temu, co mówił Twój nauczyciel.
Co do linii przekazu to w tradycji indyjskiej (nie tylko buddyjskiej) nauczyciel musi mieć linię przekazu i jest to świętość. Pisałem o tym już na tym blogu i pisze dr Mark Dyczkowski na portalu jogasutry.pl. Oczywiście możnaby Krishnamacharyę uznać za Adi guru nowej tradycji, tylko, że on nikogo w nią nie inicjował. Wbrew temu co mówisz – nie znam szkół joginów hinduskich i sufich, które by nie miały linii przekazu, a znam szkoły buddyjskie, które nie zwracają na to uwagi (vide Theravada).
pozdrawiam
Maćku może nie jest to dobry post aby zadać pytanie, które dotyczy Twojej wypowiedzi na temat Samadhi, ponieważ wypowiedź tą Umieściłeś w poprzednim poście ale tamten post wywołał tyle emocji i komentarzy, że pozwolę sobie zadać je tutaj, „na spokojnie”:
Napisałeś:
„Odpowiadając na pytanie, tak doświadczam stanów samadhi, choć akurat nirwikalpa raczej wyrywkowo. ”
Czy Mógłbyś powiedzieć jak można sprawdzić, że jest się w stanie Samadhi oraz jak Rozumiesz osiąganie stanu Nirwikalpa Samadhi „wyrywkowo”?
Nie jestem Maćkiem,ale prawdopodobnie nie sprawdza że jest w samadhi tylko gdy z niego wyjdzie zdaję sobie z tego sprawę,a wyrywkowo że wchodzi na krótko/ma wgląd w ten stan a potem go wywala w jakiś pośredni gdzie jest możliwa interpretacja/pamięć.No ale Pan Maciek musi się wypowiedzieć.
@Aleksiej – wyrywkowo tu miałem na myśli, bez utrzymywania wielkiej ciągłości. Wiadomo ciągłość nirwikalpa samadhi by była super i mam nadzieję, że kiedyś to nastąpi. Wejście w stany samadhi w procesie medytacyjnym jest stosunkowo proste do rozróżnienia – następuje pewne rozpuszczenie identyfikacji, zlanie się (nie wiem jak to ładnie opisać), a w końcowym etapie i to zlanie znika (a w zasadzie nie znika, tylko naturalnie przechodzi dalej…) i staje się pewnego rodzaju pustką pełną doświadczenia spokoju i radości (brakuje mi lepszego słowa) zarazem. Sorry za toporny opis, ale jest to jednak sfera nienazywalna w pewien sposób.
Przyznam, że nie przepadam za rozmowami o swoich doświadczeniach medytacyjnych publicznie. Tam wspomniałem o tym tylko i wyłącznie, aby nie zostać posądzonym o unikanie odpowiedzi. Natomiast mam takie poczucie, że z utrzymaniem na dłuższą metę nirwikalpa samadhi jest jeden problem, a mianowicie, że to nie jest tak, że będziesz szedł do przodu wciąż i wciąż i kiedyś dojdziesz. W moim odczuciu jest inaczej, dochodzisz do pewnego momentu, a potem musisz przeskoczyć na tor równoległy. I to jest właśnie paradoks pewnego rodzaju doświaczenia absolutnego, że z jednej strony jest tak blisko, a z drugiej tak daleko.
Dzięki za wyjaśnienia. Niestety w tym temacie mam niewiele do powiedzenia, ponieważ o Samadhi nic nie wiem (oczywiście oprócz książkowych opisów). Ale powiem to do wszystkich (również walczących ze sobą na blogach) jako pewną wielką inspirację ponad podziałami – mam takie odczucie, że byłoby wspaniale dla tego kraju aby jak najwięcej ludzi doświadczało stanów Samadhi. Aby spokój i sattwiczność tego stanu (tak go sobie niestety na razie tylko wyobrażam) oczyszczała tamas i agresję tego kraju. Życzmy sobie tego wszyscy 🙂
gate gate pāragate pārasaṃgate bodhi svaha
Ciekawy artykuł.
Podoba mi się sugestia zawarta w książce Marka Singletona „Yoga Body”, że nazwa współcześnie nauczanej asztanga(winjasa)jogi ma źródło nie tyle w ośmiostopniowej jodze Patańdzalego, ile w aṣṭaṅga daṇḍavat praṇam (pokłonie, w którym osiem części ciała dotyka do ziemi) 🙂
Jako ciekawostkę można przytoczyć fakt, że sanskryckie słowo Ᾱsana w kontekście praktyki jogi odnosiło się do pozycji siedzącej przyjmowanej do celów medytacji, ale również do opisania pozycji przyjmowanej przez ciało w czasie stosunku seksualnego, zapasów lub walki zbrojnej (traktaty Mansollasa – XII w, Mallapurana – XIII w, Varnaratnakara –XIV w, przytaczam za Jamesem Mallinsonem).
Czytając klasyczne teksty poświęcone praktyce hathajogi widać wyraźnie, że asany nie służyły ani rozciąganiu ani wzmacnianiu ciała, ale, przede wszystkim pobudzeniu przepływu energii w ciele. Innymi słowy ich celem było wzniesienie i utrzymanie w ciele bindu (nasienia) lub obudzenie energii Kundalini (Hathapradipika). Z drugiej strony już w piętnastowiecznej Shivasamhicie pada stwierdzenie, że praktyka jogi sprawi, że ciało będzie piękne, dzięki czemu szanse praktyka u przeciwnej płci rosną (nie jest to napisane wprost, ale…).
Nie jestem też do końca przekonany, że praktyka asan była marginalizowana. Wzmianki o 84 asanach pojawiają się już w tekstach z XIII wieku a perski tekst Bahr el-Hayt z 1602 r. przedstawia ryciny 22 asan. Naturalnie nie wykonywało się ich w określonych sekwencjach a w niektórych tradycjach zalecano dłuuuugotrwałe pozostawanie w asanie.
Polecam skupiający się na tym temacie, ciekawy tekst Marka Singletona : http://www.ashtangayoga.pl/artykuly/w-poszukiwaniu-prawdy-o-jodze
(Mam nadzieję, że mogę wrzucić link?).
Pzdr
Temat co jakiś czas powraca. Przypomina mi się nie tak dawna burzliwa dyskusja na FB, na ten temat.
Dzięki Łukasz za bardzo interesujący komentarz, który jest doskonałym uzupełnieniem tego co napisałem. Dzięki też za świetnego linka (linki oczywiście można wrzucać, jeśli tylko powiązane tematycznie z dyskusją).
Co do marginalności asan w systemie hatha jogi – może „marginalność” to za dużo powiedziane, ale niewątpliwie widać nadrzędność mudr, pranajamy i medytacji nad asanami.
Piotrek – rozumiem, że chodzi Ci o tę dyskusję, w której próbowaliśmy obaj wytłumaczyć pewnej osobie co oznacza w tradycji indyjskiej lnia przekazu (parampara)? faktycznie trochę tam było o tym, o czym tu piszę 🙂
Aleksiej – zdecydowanie, gdyby więcej osób zajmowało się w sposób uporządkowany swoim osobistym rozwojem, np. przez ścieżki medytacyjne, niewątpliwie przynosiłoby to też większy pokój na świecie.
pozdrawiam wszystkich
W ramach uzupełnienia poprzedniego postu przyszło mi jeszcze do głowy, że podobieństwa jogi taoistycznej (Tai-Chi, Qi-Gong – nazwa mocno nieformalna), hathajogi, ćwiczeń egipskich, niektórych form ruchu plemion indiańskich da się wytłumaczyć zdroworozsądkowo. Istnieje po prostu skończona liczba korzystnych anatomicznie / energetycznie pozycji, jakie może przyjąć ludzkie ciało. Stawy moją skończoną liczbę płaszczyzn ruchu, mięśni nie da się rozciągnąć w nieskończoność 🙂
Siłą rzeczy formy ruchu / pracy z ciałem rozwinięte w kulturach widzących jedność ciała i ducha, oparte o uważną obserwację ciała w określonych pozycjach, często są do siebie podobne.
Co do relacji Krishnamacharyi ze Śri Sampradayą z której się wywodził. To miałem okazję kilkakrotnie rozmawiać z głową tej tradycji w Melkote profesorem Lakshmi Thathachar, z tego co zdołałem się zorientować nie jest on entuzjastą nauk Krishnamacharyi. (Nawiasem mówiąc profesor pomagał w tłumaczeniu tekstów jogi dla Marka Singletona podczas jego pracy naukowej).
@eva, możesz mi powiedzieć o jakim buddyzmie mówisz? Jak wiemy szkół buddyzmu jest wiele. Co już samo w sobie świadczy o tym, że nowinki w buddyzmie też się pojawiają. Teksty buddyzmu też sobie przeczą, pojawiają się też nowe teksty i tradycje. Wydaje mi się buddyjska idea linii przekazu ma swoje korzenie w 'hinduizmie’ ponieważ, Budda nie wyznaczył żadnego następcy. To Dharma i Vinaya miały prowadzić kongregację buddyjską. Zobacz Mahaparanibbana Sutta. Co więcej istnieje przekonująca teoria, że buddyzm zniknął z Indii nie z powodu inwazji mogołów czy innych zewnętrznych czynników, ale z powodu zbytniego upodobnienia się do 'hinduizmu’. (Piszę 'hinduizm’ w cudzysłowie, gdyż po prawdzie coś takiego nie istnieje).
Co do zaś samych asan, to mój nauczyciel kiedyś powiedział, że gdyby Patańdżali pojawił się obecnie, to uczyłby medytacji na krześle dlatego, że jest to wygodna i stabilna pozycja.
Wyobrażacie sobie Ptańdżalego, bądź co bądź kompilatora asztanga jogi, śmigającego którąś z serii asztangi? 😉
Polecam mój komentarz:
Asany nie są starożytną praktyką! – true or false story
http://yogamudra.pl/blog/asany-nie-sa-starozytna-praktyka-true-or-false-story/
Pozdrawiam
Odpowiedziałem Piotrowi na jego blogu, tu publikuję odpowiedź dla osób, które wolą to tu przeczytać, ewentualnie na wypadek jakby moja odpowiedź nie została opublikowana.
* * *
Piotrze, pozwolę sobie odpowiedzieć. Liczę, że moja odpowiedź zostanie opublikowana.
1. Dla ułatwienia przytoczę tezę mojego artykułu: praktyka asan w takiej formie jak obecnie NIE jest praktyką starożytną. Ani w znaczeniu asan dla jogi, ani w rozbudowaniu formalnej strony praktyki. Co więcej żadna forma praktyki asan nie jest starożytna, jeśli już coś pewne formy są średniowieczne.
2. Dla mojej argumentacji przytoczyłem ogólnie uznane za najważniejsze dla jogi teksty: Upaniszady, Bhagavadgitę, Jogasutry, Jogabhaszję, Hatha joga pradipikę, Gheranda sanhitę itp. Nie pominąłem żadnego tekstu, który uważa się za istotny w tradycji jogi jako takiej. Oczywiście jest trochę innych mniej znanych tekstów, ale one wszystkie wypowiadają się w podobnym tonie. Zauważamy, że nie udaje, że teksty nie mówią o asanach. Wymieniam dokładnie wszystkie asany, które są opisane w tekście. Jednak każdy kto zna te teksty wie, że miejsce asan w tekście nie jest jakieś bardzo znaczące. Zresztą Brahmananda, najistotniejszy komentator Hatha joga pradipiki wyraźnie zaznacza: „Hatha joga to pranajama”.
3. Teraz dwa słowa o Twojej „polemice” z moimi argumentami (polemika jest w cudzysłowie, ponieważ nie przytaczasz żadnych dowodów przeciwko mojej tezie, jedynie interpretacje):
a. nie twierdzę, że innych pozycji nie było – stwierdzam tylko, że na podstawie dostępnych nam tradycji możemy stwierdzić, że pozycja asan przed XX wiekiem była mało istotna
b. co do braku dokumentacji linii przekazu – niedokumentowane były rzeczy, które podlegały inicjacji w szkołę wewnętrzną, a asany są praktyką zewnętrzną
c. co do dewastacji tekstów to wykazujesz się Piotrze niewiedzą w zakresie tradycji indyjskiej, ponieważ do XIX-XX wieku wszystkie teksty były przekazywane ustnie przez wiele linii rodzin braminów, którym były przyporzadkowana służba pamiętania określonych linii tekstów, więc szansa na dewastacje danego tekstu jest stosunkowo niewielka
d. co do Suryanamaskar to również Piotrze wykazujesz się brakiem znajomości tradycji, ponieważ do XX wieku powitania słońca były z jednej strony praktyką religijną, elementem rytuałów (nie częścią tradycji jogi jako takiej) lub ćwiczenie zapaśników indyjskich; na grunt jogi wprowadziło powitania słońca 3 panów: najpierw Kuvalayananda i Krishnamacharya, w podobnym czasie również Śiwananda, dwóch panów na K. bardziej z powodów gimnastycznych, pan na Ś. z powodów kontekstu religijnego, w którym nauczał.
e. pominę kilka argumentów, w których przypisuje mi się coś czego nie napisałem.
Co do moich stwierdzeń to są jak najbardziej uprawnione, jeśli potrzebujesz potwierdzenia to polecam zapoznać się choćby z książką Singletona „Yoga body”, który przeprowadzał na ten temat dokładne badania z ramienia Uniwersytetu w Cambridge czy popytać najważniejszych naukowców zajmujących się w Polsce jogą, choćby Marzenny Jakubczak czy Marty Kudelskiej itp. Raczej dostaniesz od nich dokładnie tę samą odpowiedź, którą otrzymałeś w moim artykule. Bardzo bym prosił przy okazji ewentualnej dalsze dyskusji przytoczyć argumenty, które dowodzą Twojej tezy. Przypominam, że według zasad dyskusji naukowej wysnuwając swoją tezę to Ty musisz jej dowieść.
Proszę również zauważyć, że nie podważam wartości asan – uważam, że są bardzo użyteczne, sam ich nauczam, uważam, że są jak najbardziej uzasadnione w XX i XXI wieku, kiedy ludzie mniej się poruszają. Jak również uważam, że otwarcie się przez Krishnamacharyę na szerszą praktykę asan otworzyło drzwi do terapii jogą.
Pozdrawiam.
Witam,
W nawiązaniu do ciekawej dyskusji, która się tu wywiązała, polecam zajrzeć do artykułu z Forum 26/2013 pt.:
„Fitness Bogów. Kto wymyślił jogę? I po co? Wiele niedomówień, ale i wiele ciekawych wątków potwierdzających tezę p. Maćka.
Pozdrawiam,
sufisoul.
Witam! Bardzo interesujący artykuł, jak i dyskusja. Ja również polecam wspomniany przez Adama artykuł z Forum 26/2013. Nie mam podstaw aby się wypowiadać jako zwykły laik i praktyk „hinduskiej gimnastyki” (a może jogi? – sama już nie wiem:)…), ale dusza, serce i rozum podpowiada mi, że Maciej (którego nie znam, podobnie jak Piotra) ma rację. Nauka zna przypadki, w których błąd na wczesnym etapie rozwoju wypacza prawdę na lata… Pozdrawiam i życzę obu Panom porozumienia.