Mistrz medytacji zobaczył tonącego skorpiona i postanowił wyciągnąć go z wody. Gdy to robił, skorpion użądlił go w rękę. Z powodu bólu Mistrz upuścił stawonoga, który ponownie wpadł do wody i znów zaczął się topić.
Mistrz podjął próbę raz jeszcze, ale skorpion znów go użądlił. Młody uczeń, który był świadkiem tych zmagań, podszedł do Mistrza i zapytał: „Przepraszam, Nauczycielu, ale czemu kontynuujesz? Czy nie rozumiesz, że za każdym razem, gdy próbujesz wyciągnąć go z wody, on cię użądli?”
Mistrz odpowiedział: „Naturą skorpiona jest żądlić, ale to nie zmienia mojej natury, którą jest współczucie i niesienie pomocy.”
I Nauczyciel, przy pomocy liścia, wyjął skorpiona z wody i uratował mu życie, a następnie zwrócił się do swojego ucznia: „Nie zmieniaj swojej natury, jeśli ktoś cię skrzywdzi, zachowaj jedynie środki ostrożności, ponieważ ludzie prawie zawsze nie okazują wdzięczności za korzyść, którą im przynosisz. Nie jest to jednak powód, aby przestać czynić dobro, by porzucić miłość.”
* * *
Pamiętaj, że nie jest to przypowieść o trwaniu w toksycznych relacjach. Nie analizuj przypowieści, ponieważ jej istotą nie jest znaczenie słów, a Twoja reakcja, to co dzieje się w Tobie. Przyjrzyj się tej reakcji i nie oceniaj jej. Daj sobie ją doświadczyć.
Gdyby wszyscy kierowali się tym rodzajem „miłości” to na ziemi byliby już tylko źli ludzie. Wszyscy dobrzy daliby się zniszczyć. Natura dobra to nie głupie dobro. Od złych ludzi trzeba się trzymać z daleka a miłośc okazywać dobry.
Przecież ta przypowieść zupełnie nie jest o tym, a o tym, że – upraszczając odrobinę – nie należy pozwalać okolicznościom zewnętrznym wpływać na to, czy działamy właściwie czy nie. Na na pewno nie o tym, żeby się narażać na niebezpieczeństwa i toksyczność. A do tego, przecież dodałem wyraźny dopisek, jakby sama przypowieść nie była jasna 🙂 Jak najbardziej należy się trzymać z dala od toksycznych ludzi i jak najbardziej trzeba wyraźnie wyznaczać granice. Ale to nie o tym było. Czy mistrz umarł w przypowieści albo chociaż zasłabł? 🙂
Mistrz robił swoje, czyli czynił dobro, nie patrząc za owocami tego, co zdziałał.
Zrobił, ponieważ to było właściwe.
I zrobił w taki sposób, by nie uczynić sobie zła.
Bardzo dziękuję za to, że umieściłeś tę przypowieść w swoim blogu. Dobrze jest do niej co jakiś czas wracać.