Nie tak dawno, powtarzano za mówcami motywacyjnymi, by „wychodzić ze swojej strefy komfortu”… Jest jednak zasadniczy problem z tą strefą komfortu – otóż wiele osób nie ma z czego wychodzić, bo w ogóle w owej strefie komfortu nie jest. Nie wiem jak Wy, ale ja dotarłem do niej w okolicach 30tki, a niektórzy nie docierają nawet później lub – co gorsza – w ogóle…
A jeśli nie jesteś w swojej strefie komfortu to najpierw musisz ją odnaleźć. Najpierw musisz poczuć się bezpiecznie, by mógł nastąpić rozwój, jakkolwiek go zdefiniujemy. Nawet w systemach rozwojowych prowokatywnych, żeby edukacja prowokatywna zadziałała – musisz poczuć się bezpiecznie, musisz czuć zaufanie do „prowokującego”.
A jeśli jesteś już w swojej strefie komfortu to warto pamiętać, że dla regeneracji swoich zasobów – dobrze w niej spędzać wcale nie tak mało czasu. Autorzy psychologicznej teorii stref regulacji – Daniel J. Siegel i Tina Payne Bryson – mówią, że około 40% czasu. Gdy jednak opuszczasz ową strefę komfortu – najbardziej rozwojowe dla większości osób jest opuszczanie jej do kolejnej strefy, zwanej strefą kontaktu i rozwoju. Gdy zapuścimy się dalej, trafimy do strefy walki i ucieczki, a jeszcze dalej do strefy zamrożenia.
Oczywiście, sami pewnie wiecie, że nasze najtrudniejsze doświadczenia życiowe, niejednokrotnie były naszymi największymi nauczycielami. Jednak kluczowe jest utrzymanie odpowiednich proporcji – jeśli odpowiednio dużo przebywamy w strefie komfortu, doładowując własne zasoby i poczucie bezpieczeństwa i wyruszamy z niej głównie do strefy kontaktu i rozwoju, wówczas jest większa szansa, że w strefie walki i ucieczki nie uruchomią się nasze nawykowe, automatyczne reakcje i będziemy w stanie bardziej świadomie zadziałać. Strefy zamrożenia z definicji nie ruszamy, ale nie martw się – jej granica z czasem będzie się przesuwać. Powodzenia!
Jak zwykle super w punkt a i w synchroniczności z tym co sam obecnie odkrywam na ten właśnie temat, dziękuję 🙂
Dziękuję za tekst, nie mniej jednak napotkałam się z dużym oporem mojego mózgu na przyjęcie go. Być może dlatego, że nie osiągnęłam stery komfortu, którą zawsze rozumiałam, odczuwałam jako beznadziejne ale dobrze znane, stan zamrożenia przed pójściem niezależnie czy w gorsze czy lepsze ale z pewnością nieznane…..
Bardzo madre slowa. Zgadzam sie absolutnie ze tekst jest konieczny w dobie, gdy zarzuca sie nam ze mamy zbyt dobrze. Nam doroslym lub naszym dzieciom. Gdybysmy nie mieli ukochanej strefy komfortu czyli przestrzeni do radosci, miekkosci, delikatnosci, czulosci, wygody, spelnienia, nie byloby szans na rozwoj. Skupienie ograniczaloby sie wtedy do przetrwania, a co za tym idzie zylibysmy w leku o jutro, Byloby to moze nie tylko zamrozenie ale tez ryzyko przejscia w ciemny, niebezpieczny swiat przemocy…
To ważny temat. Tekst mnie trochę rozgrzesza, bo wielce sobie ja cenię, tym bardziej, że długo pozostawała rzadkim gościem w moim życiu. Dziękuję, pozdrawiam. Joanna.
Jak ja w pełni się z tym zgadzam… Dzięki
Nic tak nie uspokaja jak artykuł, który rezonuje z twoim wnętrzem.