Rumi w swoich wykładach (Fihi ma fihi) tak pisze o nadziei:
Rzekłem: „Pokaż mi obawę, w której nie byłoby nadziei, albo pokaż mi nadzieję wolną od obawy! One nie są oddzielone od siebie i jedno bez drugiego nie może istnieć. Ktoś, na przykład, pszenicę sieje i ma nadzieję, że ona wzejdzie, a zarazem obawia się, że pszenica zmarnieje. Jasne jest więc, że tam, gdzie jest nadzieja, tam jest i obawa. Jeśli ktoś ma nadzieję i liczy na nagrodę, będzie pracował bardziej wytrwale i z większym zapałem. Nadzieja ta bowiem jest jego skrzydłami, a im jego skrzydła są silniejsze, tym wyżej lata. Jeśli zaś nie ma nadziei, staje się leniwy i nie ma z niego żadnego pożytku. To tak jak chory, który pije gorzkie lekarstwo, a odsuwa od siebie słodycz. Gdyby nie miał nadziei, że wyzdrowieje, czemu miałby to robić?”
(s. 9-10, tłum. Albert Kwiatkowski)
Nadzieja jest punktem wyjścia na duchowej ścieżce. Zanim pojawi się jeszcze wiara/poczucie zainspirowania i związane z nimi poczucie przekonania, zanim pojawią się właściwości serca, długo zanim pojawi się doświadczenie jedności i miłość. Ten krótki fragment z Rumiego pokazuje jednak, dlaczego nie można się zatrzymać na etapie nadziei – właśnie dlatego, że jesteśmy wtedy uwiązani w ten dualizm nadzieja-niepokój, nie mówiąc o uwarunkowaniu nagrodą i karą. Kluczem do dalszej transformacji na ścieżce jest cierpliwość, która ma 2 aspekty: wytrwałość (uwalnia nas od uwarunkowania nagrodą) i wytrzymałość (uwalnia nas od uwarunkowania karą). Dlatego też wielu indyjskich sufich uważa, że pierwszą właściwością serca, nad którą trzeba pracować na ścieżce jest cierpliwość właśnie. Jakże piękna to właściwość, która zawiera w sobie zarazem aspekt dżelal – aktywny (wytrwałość) i dżemal – pasywny (wytrzymałość)!
Nie zadowalaj się więc nadzieją, ona bez dokarmienia przeminie, wbrew pozorom nie zawsze „nadzieja umiera ostatnia”. Niech ona pokaże Ci drogę, ale Ty z cierpliwością podążaj tą drogą… Powodzenia!
Bardzo piękny tekst i refleksja
Czy mógłby Pan poświęcić jeden tekst relacjom rodzicow z dziećmi? Tymi młodszymi i tymi nastoletnimi. Bardzo niewiele znalazlam tekstów na ten temat w kontekście sufizmu uniwersalnego czy jogi. Rozumiem, ze mistycy nie zajmowali się pewnie wychowywaniem dzieci i konfliktami, ale nas to bardzo często dotyczy. Ja osobiscie mam wielką trudność w znalezieniu właściwej drogi wychowywania moich dzieci. Widzę u siebie wiele nadpisanych I automatycznych zachowań i reakcji wychowawczych, które wcale mi nie odpowiadają, ale nie bardzo wiem jak sobie z nimi poradzić. Pozdrawiam
To także uspokajające dla amatora na początku ścieżki, że mając nadzieję – można mieć też obawy, że to naturalne.
Kiedy na ścieżce napotkamy obawy – jak cudownie, że pojawi się również nadzieja.
Podpinam sie do pytania Ani relacje z nastolatkami i doroslymi dzieci.
Również chętnie poczytałabym o relacjach rodzice – dzieci.
Dziękuję za inspirujące teksty.
Pozdrawiam