Od lat sporo się mówi w jodze o „alignment” (ang. słowo, które można przetłumaczyć jako „ustawienie [ciała]”, ale to nie do końca oddaje istotę słowa). Zazwyczaj ktoś starając się realizować ów „alignment” ustawia swoje ciało lub jakąś jego część w określony sposób. Warto jednak pamiętać o kilku kwestiach.
Po pierwsze „alignment” nie dotyczy tylko ciała, dotyczy też oddechu i stanu umysłu. Moim skromnym zdaniem, najlepszym pomysłem jest rozpoczynać alignment od oddechu właśnie – zauważyć go, uruchomić uważność, wydłużyć oddech i wyrównać go, a potem dopiero z tego punktu pracować. Gdy braknie „ustawienia” oddechu i stanu umysłu, to ustawienie ciała nie uczyni ćwiczeń jogą. O punkcie wyjścia do pracy z oddechem w asanie i o tym jak startować ruch oddechem piszę tutaj.
Po drugie, oczywiście swoje lub czyjeś ciało możemy ustawiać tylko w ramach czyiś możliwości na dany dzień.
Last but not least: po trzecie, gdy „alignment” zaczyna się od konkretnej pozycji to bez sensu. A jak już ma się objawiać tym, że poprawiamy jedną część ciała bez powiązania z innymi (np. kolano bez zwrócenia uwagi na stopę) to kompletnie bez sensu. By „alignment” w pozycji miał sens, musi go poprzedzi „alignment” poprzez odpowiednie zbudowanie i poprowadzenie sekwencji. To sekwencją poprzez dobór oddychania, asan, odpowiedniej dynamiki lub statyki i odpowiedniej kolejności wszystkiego, przede wszystkim mamy ustawić ciało. W pozycji wtedy korygujemy już tylko sprawy „kosmetyczne” (czyniąc to całościowo, wyprowadzając całą asanę z jednego miejsca, zazwyczaj z podstawy pozycji).
Panie Maćku, czy to jest dobre dla nas, jeśli uczęszczamy na zajęcia dość regularnie, np. od dwóch lat, i każde zajęcia nauczyciel zaczyna od tzw. rozgrzewki, która trwa ok. 40-50min. I za każdym razem ta rozgrzewka wygląda tak samo. Identycznie wręcz. Potem przechodzimy do 10 powitań słońca i dopiero potem do konkretnych asan, na co pozostaje nam ok. 20 min. A na koniec 5min savasany. Czy takie zajęcia mają sens? Bo przyznam, że te rutynowe oklepane rozgrzewki za każdym razem już są nudne i czuję że my, uczniowie nie rozwijamy się. Ale może się mylę? Może źle do tego podchodzę? Czy taka powtarzalność i rutyna jest uzasadniona w jakiś sposób? Bardzo proszę Pana o ustosunkowanie się do tej kwestìi. Bardzo dziękuję i życzę miłego dnia:)
Różne są podejścia do prowadzenia zajęć jogi. W niektórych metodach robi się wręcz dokładnie te same asany na każdych zajęciach. Ja sam preferuję bardziej wszechstronne sekwencje i pewną zmienność między zajęciami. Na pewno warto, żeby każde zajęcia miały jakiś element powtarzalny, już znany, ale niekoniecznie musi być podany w dokładnie ten sam sposób i w tej samej konfiguracji.