W sufickiej nauce o uzdrawianiu mówi się o tym, że wielu ludzi wykazuje pewną nerwowość temperamentu, szybko chodzi i mówi, wiecznie się spieszy i kultywuje kult zajętości (bycia wiecznie zajętym i traktowania tego jako wartości), w jednym momencie, nagle potrafią się rozzłościć, rozbawić lub zasmucić. Mogą to nawet odbierać jako pewnego rodzaju radość czy przynajmniej przyjemność życia, jednak jest to pobudzeniem i ekscytacją. Pobudzenie zawsze musi zakończyć się wyczerpaniem, gdy wyczerpie naszą energię, nic specjalnie nie dając w zamian. Jest to przeciwieństwem doświadczenia radości życia poprzez siłę ducha (ale to już osobny temat, na osobny wpis).
Szczególnie niebezpieczna jest to sytuacja, gdy taki stan pobudzenia, ekscytacji (i przyjemnością i cierpieniem), kultu bycia zajętym, trwa latami, doprowadzając do wyczerpania układu nerwowego, osłabiając go. Dlatego tak istotne jest powrócenie do naturalnego rytmu, ale mądrze, stopniowo (bez tego możemy zaszkodzić bardziej!), przez co można się wzmocnić osłabiony układy nerwowy i odzyskać samokontrolę. A odzyskanie samokontroli jest jednocześnie odzyskaniem swojego poczucia własnej wartości.
Jest to też wskazówką dla osób, które mają poczucie, że mają niskie poczucie własnej wartości: nie potwierdzaj nadmiarową aktywnością swojej zajętości, zadbaj o wypoczynek, właściwy rytm, wzmocnij układ nerwowy, wzmocnij samokontrolę. A wówczas poczucie wartości się ureguluje. (Oczywiście jako polecenie brzmi dużo prościej niż w praktyce, ale spróbować chociaż warto!)
* zdj. Jakub Longa, na zdjęciu Ola Uruszczak
Szczególnie cenna wskazówka do praktyki dla osób z nerwicą lub zaburzeniami dwubiegunowymi w fazie hiper mani / mani. Sam będąc nośnikiem obu, mogę powiedzieć z własnego doświadczenia + sugestii psychoterapeutów i Twoich, że właśnie takie podejście do samokontroli jest zbawienne w przypadku wyżej wymienionych zaburzeń, które poniekąd, po części są pochodną tego właśnie „nakręcania się” na aktywność i działanie, generującego nadmierne pobudzenie układu nerwowego i w konsekwencji jego mniej lub bardziej trwałe rozstrojenie. Oczywiście temat wyżej wymienionych zaburzeń i tego jak z nimi pracować przez narzędzia jogiczne / psychoterapeutyczne jest zdecydowanie bardziej złożony, i kiedyś napiszę o tym przynajmniej jeden / kilka artykułów, ale na teraz mogę w pełni się zgodzić, że powyżej opisana przez Ciebie praca + dbanie o ton i rytm własnego życia (regulacja cyklu snu i dziennych aktywności, regularność posiłków, regularna praktyka medytacji uważnościowej / koncentracji + psychoterapia / ew. farmakoterapia) są podstawą do pracy nad stabilnością i spokojem umysłu u osób z pewnymi zaburzeniami psychicznymi, a zapewne również i dla osób, kt. owych zaburzeń nie posiadają. Pozdrowienia 🙂
Dzięki Tomku za cenne uzupełnienie. Bardzo liczę na serię Twoich artykułów na ten temat. Miło wspominam Twoje pióro z dawnych czasów, a i od tego czasu Twoje doświadczenie niesamowicie wzrosło! A do tego wydaje mi się, że dla wielu osób, które aktualnie przechodzą to, z czego Ty wychodzisz, byłoby to i podnoszące na duchu i pomocne!
Napiszę, napiszę 🙂 , ale jeszcze nie teraz, bo wiele moich procesów jest zbyt świeża i mało ugruntowana jeszcze, dlatego chcę sobie dać czas, aby się one rozwinęły i ustabilizowały, bo wtedy będę mógł faktycznie napisać coś merytorycznego i głębokiego – bo płynącego z mojego ugruntowanego doświadczenia, a nie tylko z teoretycznego poziomu pewnych koncepcji / praktyk, które na ten moment testuję i wdrażam w praktykę / życie.
Szanowny Panie,
Dobrze żeś pan JEST!! Powyższe jest jakby yy o mnie. Mój świat stanął do góry nogami, pozbawiono mnie całej istoty mojego życia, siłowni, biegania i zieleniny z bazara. Mysli oszalały. Więc dziękuję, że Pan jest i ten blog, bo się uczę.. ale myślę, że mam wadę (bo to jedną) ZA BARDZO SIĘ STARAM. Bo jak mi nie wychodzi (a mi nie wychodzi) to mam poczucie porażki. Więc mówię sobie tak.. no dobra.. jaak już nie masz tych wizji świstała jedni i kosmosu to się przynajmniej zrelaksuj i poszukaj ciszy.. Bo widzisz Pan.. mam wrażenie, że cisza jest we mnie to jak jądro, do którego przyczepione są dźwięki, można ją usłyszeć pomimo dźwięków. (wrażenie trwało być może krócej niż napisanie tego zdania, ale pozostawiło ślad w świadomości Niech pan o takich ludziach jak ja nie zapomina, że jakby jesteśmy ciut inni, mniej podatni, bardziej oporni
Dziękuję za miłe słowa! Owo „staranie się za bardzo” to czasem jest wada, a czasem zaleta. Bo to z jednej strony zaangażowanie, a z innej – swego rodzaju napięcie… I tak, ciszę możemy usłyszeć jak najbardziej, pomimo różnych wrażeń, krążących „wokół niej” 🙂
Jesteśmy różnorodni i chyba na tym polega też piękno ludzkości, każdemu z czymś łatwiej, a z czymś innym trudniej. Powodzenia, proszę pisać w razie czego!