Jednym z wyzwań, przed którymi stajemy w praktyce jogi, szczególnie w praktyce terapeutycznej, jest dostosowanie praktyki do swoich potrzeb. Nie do chwilowych zachcianek ani ambicji, a do potrzeb. Ciało w gruncie rzeczy jest mało ambitne, a już jego niektóre części (np. kolana) totalnie nie rozumieją ambicji naszego umysłu.

Indra Mohan, gdy ktoś przesadzał z intensywnością praktyki, zawsze zachęcała do zadawania sobie pytania, które dla niej było istotą jogicznej uwazności: „Dlaczego robię to, co właśnie robię?”. Żeby to zadziałało to musi być pytanie domyślne przez cały czas praktyki.

Inne antidotum na negatywne skutki ambicji względem ciała, to sposób, którego naucza Agnieszka Wielobób: na początek praktyka asan tylko i wyłącznie na 30% swoich możliwości! Nawet nie wyobrażacie sobie jaka to tortura dla niektórych…

Osobnym zagadnieniem jest owo wspomniane rozróżnianie potrzeb do zachcianek… Nasz rozwój na jakiejkolwiek płaszczyźnie, czy to fizycznej czy psychicznej czy duchowej, jest ścieżką spełnienia. To bardzo istotne, by te potrzeby realizować i odróżniać je od zachcianek. Oczywiście joga w pewnej mierze jest ścieżką nieprzywiązania, ale owo jogiczne wyrzeczenie bierze się ze spełnienia potrzeby i odkrycia jej prawdziwej natury. Pamiętajmy o ostrzeżeniu, które daje nam Inayat Khan: “Wyrzeczenie się tego, czego nie potrafimy zyskać, nie jest prawdziwym wyrzeczeniem, a słabością”. 

* Zdj. Klaudia Rozenek / Pakamera, na fotografii Agnieszka Wielobób.

Share This