Nie wiem jak nauka (np. psychologia pozytywna) operacjonalizuje szczęście, ale z mojej perspektywy w idealnej sytuacji miałoby ono 3 komponenty:
1. fizyczny komfort,
2. psychiczny komfort,
3. I… no właśnie, pewnego rodzaju spójność i kontakt ze sobą, który jest ponad fizyczny i psychiczny komfort, nazwijmy go z przymrużeniem oka „metafizycznym komfortem” – a zupełnie na serio to jednak lepiej to będzie określić jako poczucie głebszego sensu.
Napisałem, że w „idealnej sytuacji” szczęście zawierałoby te 3 komponenty, ale warto zwrócić uwagę na to, że gdy naprawdę doświadczamy psychicznego komfortu, który będzie objawiał się m.in. akceptacją, zadowoleniem (w tym satysfakcją z relacji z najbliższymi) i spokojem umysłu, wówczas umiarkowany dyskomfort fizyczny może nie zakłócać naszego poczucia szczęścia. A czasem niektórzy potrafią być szczęśliwi, nawet gdy doświadczają bardzo dotkliwie fizycznego cierpienia.
Podobnie, gdy jesteśmy osadzeni w sobie na poziomie metafizycznym, jesteśmy w stanie doświadczać radości życia, pomimo pewnych dyskomfortów na poziomie fizycznym i psychicznym.
Nie wyciągajmy jednak pochopnego wniosku, że w związku z tym możemy porzucić dbanie o komfort fizyczny i psychiczny, a zająć się spójnością na poziomie sensu życia. Bez pewnego poziomu zaspokojenia potrzeb na poziomie fizycznym i psychicznym, nie da się zajmować poziomem sensu. Nie jest prawdziwym wyrzeczeniem, wyrzekanie się czegoś, czego nie jesteśmy w stanie osiągnąć. Pochopnym jednak wnioskiem było też stwierdzenie, że najpierw musimy urzeczywistnić komfort fizyczny, potem psychiczny, a potem poczucie sensu. Jak zapewne wiecie, choć teoretycznie byłaby to jak najbardziej poprawna metodyka postępowania, nie do końca tak to w życiu działa. Najbardziej bezpieczną drogą, która pozwala optymalnie zrealizować wszystkie wymienionej wyżej komponenty, jest droga 3-aspektowej równowagi, zalecana przez sufich: równowaga w życiu zewnętrznym (rodzinnym, zawodowym itp.), równowaga w życiu wewnętrznym oraz równowaga pomiędzy zewnętrznym i wewnętrznym aspektem życia.
Inspirujący wpis, sam mam takie samoobserwacje, ale nie potrafiłem tego ująć. W kazdym razie wyroznilem kategorie duch > umysł > cialo I o nie staram się dbać.
Całkiem niedawno dostrzegłem też, ze mam dni kiedy zawale dietę i treningi czy np. Sen, a czuje się świetnie I mam też dni gdy wszystko pod tym kątem jest dopięte, a czuje się bardzo nie fajnie.
Trudno mi zaakceptować sytuację gdy kilka dni czuje się jakby ktoś podcial mi skrzydła, ale pociesza mnie myśl, ze pracując nad psychika i duchem, mam szansę ograniczyć swój problem.
Równowaga w 6 sferach życia, rozwizjanie zdolności wdzięczności i dawania plus rozpoznawanie własnych uczuć- zdolność wczytywania się w nie, szczególnie te niefajne, które mają być bo podpowiadają nam jakich wyborów dokonywać, znajomość własnych cech, szczególnie wad i ich szanowanie, rozeznanie w osobistych wartościach, zdolność kierowania myśleniem- poszerzania spektrum interpretacji rzeczywistości. Generalnie szczęście nie oznacza braku problemów czy nieprzyjemnych uczuć, ale zdolność radzenia sobie z nimi, bez względu na to jakie one są i ile ich jest.
Dziękuję bardzo za to uzupełnienie od strony psychologii pozytywnej 🙂 pozdrawiam serdecznie!