Ścieżka duchowa każdej osoby jest inna, unikalna. Oczywiście jest tak, że w pewnym stopniu, jako metoda, jest powtarzalna, ale i tak każda osoba przejdzie ją w indywidualny sposób. Nikt wcześniej tak tego nie zrobił, ani nikt później tego nie powtórzy. Na logikę, nie może być inaczej, wszak sufi określeją ścieżkę duchową często „drogą powrotną do siebie”. To oczywiście w pewien sposób może tworzyć poczucie osamotnienia w niektórych momentach tej drogi. Jest to naturalny etap, na którym pomocna jest w nim szczera, pełna zaufania relacja nauczyciel-uczeń.
Gdy wyruszamy w ową duchową podróż, na początkowym etapie inspiracji może nam się wydawać, że jakiś autor (może Inayat Khan, a może Wielobób, a może – z innej beczki np. Richard Dawkins) lub instytucja (np. organizacja kościelka, sanga czy inna wspólnota) wyraża dokładnie nasze myśli. Potem przychodzi czas, że trawimy tę inspirację, uwewnętrzniamy ją i… nagle nic nam nie pasuje! Może i ktoś pisze coś inspirującego, ale nie odnajdujemy się w tym, w innym też nie, w jeszcze innym – również nie… To taki czas, że może czujemy się jakoś trochę niespójni wewnętrznie, a czasem i „niekompatybilni” z innymi, ale… to znak, że jesteśmy na dobrej drodze. Można by powiedzieć, że nie da się dojść do doświadczenia duchowego bez wątpliwości i choćby odrobiny „herezji”…
Wreszcie następuje moment, gdy w pełni odnajdziemy siebie w tym procesie. Pojawia się wtedy coś bardzo ciekawego – wówczas w bardzo różnych poglądach, określeniach, jesteśmy w stanie zobaczyć swoje myśli i odczucia, jesteśmy w stanie w nich odnaleźć siebie.