Współcześnie często mówi się o medytacji z perspektywy różnego rodzaju korzyści psychologicznych, lecz w rzeczywistości możemy mówić tu o dwóch sferach: (1) sferze psychologicznej (tu możemy wyjaśnić jak medytacyjne narzędzia działają od strony technicznej: co, dlaczego i jak) oraz (2) sferze metafizycznej (do której niewątpliwie odnosi się każda tradycja medytacyjna, lecz którą trudno opisać, bo jak opisać sferę kontaktu ze sobą, pozostającą poza identyfikacją z ciałem, emocjami i myślami).
Oczywiście współczesne badania naukowe dostarczają nam sporo materiału potwierdzającego medytacyjne idee, natomiast warto zaznaczyć, że tradycja medytacji też ma swoją naukę o umyśle, określaną przez niektórych jako psychologia kontemplacyjna, ew. psychologia jogi lub medytacji. Nie jest to jeden spójny system psychologiczny, ponieważ każda szkoła medytacyjna miała swoją psychologię. Jedną z istotnych idei na gruncie mistycznej nauki o umyśle jest medytacyjna koncepcja umysłu w jodze klasycznej Patańdżalego (o której więcej piszę w mojej książce Psychologia jogi).
W koncepcji tej umysł jest nie tyle materialnym lub niematerialnym obiektem, co procesem czy aktywnością, którą się wykonuje. Z perspektywy jogi klasycznej mówimy o 2 rodzajach doświadczeń umysłowych: o poruszeniach umysłu (vritti lub cittavritti) czyli wszystkich wrażeniach umysłowych, których jesteśmy świadomi (myśli, emocje, wspomnienia itp.) oraz o samskarach – ukrytych wrażeniach, pewnego rodzaju zapisie, który w nas pozostaje (współcześnie powiedzielibyśmy, że w nieświadomości, Patańdżali użyłby określenia – w sferze dyspozycyjnej). Wyjaśnijmy to na przykładzie. Pojawia się obiekt pożądania i wywołuje w nas poruszenie umysłu w postaci pożądania właśnie. Być może radzimy sobie z tym doświadczeniem, pozwalając je sobie przeżyć, a może wypieramy je lub nadmiernie koncentrujemy się na nim. W każdym razie na skutek wystąpienia pożądania i przyjętego przez nas modelu radzenia sobie z nim, w określony sposób zapisuje się w nas samskara – ukryte wrażenie związane z tym doświadczeniem. Gdy następnym razem pojawia się ten sam lub inny obiekt pożądania, to konkretne poruszenie umysłu jest silniejsze, gdyż z jednej strony pochodzi z obiektu pożądania, a z drugiej z tego właśnie zapisanego w nas ukrytego wrażenia. Oczywiście ponownie w nas powstaje zapis w postaci samskary, tym razem silniejszy. Jak widać wpadamy w swego rodzaju błędne koło, zresztą w tradycji indyjskiej często przedstawia się właśnie tę ideę za pomocą tzw. vritti samskara ćakra (koło vritti i samskar), które przedstawiam poniżej.
Gdyby jedna myśl czy emocja była w ten sposób nakręcana to powstaje oczywiście stan uzależnienia lub obsesji. Czynnikiem, który może przełamać ten cykl jest wola (puruszakara prayatna – dosłownie specjalny wysiłek, by uświadomić sobie swoje prawdziwe Ja).
Gdy zastanowimy się jak przerwać ten cykl to okaże się, że powinniśmy w jakiś sposób usunąć zapisane w nas ukryte wrażenia, a by to zrobić musimy je zastąpić innym wrażeniem. Samskary można zlikwidować jedynie przez wytworzenie innych samskar, dlatego w procesie medytacji rozwijamy samskarę spokoju, które nie będzie nas warunkować w sposób niekorzystny. W Śrimad Bhagavatam porównuje ten proces do wyciągania ciernia ze stopy przez podważanie go drugim cierniem. By wytworzyć samskarę spokoju (wrażenie spokoju umysłu), musimy skoncentrować umysł, skupić go na jednym obiekcie.
Jakie z tego wnioski praktyczne dla medytacji?
Po pierwsze koncepcja ta uczy nas dlaczego tak ważne jest kształtowanie koncentracji, umiejętności zogniskowania naszej uwagi. Po drugie uczy nas o istotności doświadczenia relaksu i uważności. Gdy skoncentrujemy się na jakimś obiekcie i pojawi się doświadczenie spokoju umysłu, będą się uwalniać ukryte wrażenia. Niezależnie od tego czy są one przyjemne czy nieprzyjemne, traktujemy je właśnie tak jak uczy nas tego doświadczenie relaksu i uważności, a więc pozwalając sobie przeżyć te wrażenia, nie wypierając ich, nie identyfikując się z nimi, nie oceniając ani nie nazywając.
Witam pana Macieju !
Staram się nie używać słowa „koncentracja”,gdy rozmawiam o medytacji…dla mnie koncentracja uwagi wiąże się z natężeniem psychicznym, napięciem, czego doświadczałam na początku swojej medytacyjnej ścieżki. Wówczas nie usłyszałam od nauczycieli, jak niezwykle ważne jest rozlużnienie ciała, aby umysł się uspokoił. Dlatego wolę używać „uważna obecność”.
Pozostaję Wierną czytelniczką Pana postów.
Pozdrawiam
Ewa Bystrzonowska
Pani Ewo. Problem polega na tym, że w całości medytacji potrzebna jest i koncentracja (w sensie skupienia uwagi, zogniskowania jej na jednym obiekcie) i uważność/uważna obecność. Rzeczywiście uważna obecność jest bardziej wypełniona relaksem, w zasadzie można by postawić znak równości między uważnością a głębokim, pełnym akceptacji relaksem, bez rozpraszania uwagi. Natomiast w koncentracji trudniej uwolnić się od tego aspektu wysiłku, czasem pełnego napięcia wysiłku. Ale jednak tak i jak w życiu, tak w medytacji potrzebna jest czasem bezwysiłkowość, a czasem wysiłek. Czasem potrzebny jest relaks i uważność, a czasem koncentracja. Więc każda tradycyjna ścieżka medytacyjna stosuje trening w obu tych, że tak powiem, kluczowych dla medytacji kompetencjach, poszukując też braku napięcia w koncentracji. Uważność i relaks można by powiedzieć, że są bardziej podstawową komptencją, ponieważ każda medytacja, nawet taka, w której skupiamy uwagę na jakimś obiekcie, musi mieć w sobie też ten aspekt uważnej obecności.
pozdrawiam serdecznie
Maciek Wielobób
P.S. Nie ma Pani przypadkiem nic wspólnego z Kamilą o tym samym nazwisku, z którą studiowałem pedagogikę specjalną trochę już lat temu?
Chodzi chyba o to,żeby skupienie uwagi w medytacji nie musiało być wysiłkiem. Skupienie uwagi na sobie w jakimś kontekście moglo by oznaczać konieczny wysiłek, ale to by było ograniczające, więc nie o to chodzi. Chodzi więc o otwarty stosunek do siebie,jako istoty wolnej i twórczej.
Naszła mnie ciekawa myśl. Paradoksalnie w dzisiejszym chaotycznym świecie, zawalajacym nas masą niepotrzebnych rzeczy (…) tym co nas najbardziej męczy i co zdaje się być jak by skutkiem bezmyslnosci,są reklamy,a w reklamach gloryfikuje się korzystanie z życia w 100%,,a z kolei, żeby to było możliwe powinno się dążyć do takiego stanu umysłu jaki daje nam medytacja. Krutko rzecz ujmując, reklamy zachęcają nas do tego,by jak najlepiej korzystać z życia. Człowiek w reklamie ma na wszystko czas,jest otwarty na każdą koncepcję, formę spędzania czasu etc. Taki człowiek umie się cieszyć z tego co ma i zawsze jest otwarty na nowe.To jest dobra koncepcja dla medytacji.
Zdecydowanie tak jest, że reklama jest nakierowana na to, że „nie jesteśmy wystarczający” i na generowanie nowych potrzeb, podczas gdy ścieżka duchowa raczej zachęca nas do spełnienia tych naprawdę ważnych potrzeb i nie generowania nowych, a odnajdywania bardziej trwałej radości od chwilowych przyjemności. Nie oznacza to oczywiście, że medytujący ma żyć jak pustelnik, jedynie chodzi o nierealizowanie potrzeb, których się nie ma.
Jeśli chodzi o skupianie uwagi i wysiłek to generalnie trzeba tu pogodzić pewną bezwysiłkowość z wysiłkiem właśnie. Warto odnaleźć między tym harmonię, bo jedno i drugie jest potrzebne w odpowiednich proporcjach, w odpowiednim czasie.
Bardzo to ważne dla mnie że natknęłam się przypadkiem na pana artykuły. Próbuję medytować z Pana pomocą od 5-ciu tygodni. Na razie idzie mi to średnio, ale dostrzegam już pewne niewielkie lecz dla mnie istotne osiągnięcia. Łatwiej mi się uspokoić i lepiej czuję swoje ciało. Pozdrawiam Pana serdecznie z nadzieją że uda mi się dojechać na jakieś spotkanie medytacyjne z Panem na żywo : )
Dziękuję za miłe słowa 🙂 Cieszę się, że mogę jakoś wesprzeć na ścieżce medytacji. W razie potrzeb proszę pisać.
Bardzo ciekawy artykuł. Skojarzył mi się psychologia behawioralna, tutaj warunkowaniem jest medytacja dzięki której ‚lapiemy’’ dystans do spotykających nas bodźców.
Dziękuje oraz pozdrawiam