Co jakiś czas czy w rozmowach czy nawet na warsztatach medytacji, wraca temat żałoby po śmierci kogoś bliskiego. Czy jest to śmierć, której się spodziewamy czy nagła i tragiczna, zawsze towarzyszy temu proces żałoby, a przynajmniej powinien.
Przeżyj żałobę
Niektórzy pytają się jak ominąć proces żałoby, ale nie sądzę, by to był dobry pomysł. Żałobę trzeba po prostu przeżyć, wszystkie jej etapy: zaprzeczenie, gniew, próbę oswojenia nowej rzeczywistości (targowanie się, negocjowanie), depresję i wreszcie akceptację. Uważnie stanąć twarzą w twarz z pojawiającymi się przeżyciami. Nie warto jej rozpamiętywać i zaogniać, ale nie jest dobrym pomysłem ucieczka przed nią w nadmiar aktywności.
Sufi mówią, że najbardziej bolesne zdarzenia w naszym życiu mogą być najbardziej transformujące. Jednak, by tak się stało, musimy je przeżyć w pełni.
Niech żałoba nie będzie formą kontaktu ze zmarłą osobą
Problem zaczyna się, gdy proces żałoby przedłuża się. Niektórzy ludzie utykają przez lata, a może nawet całe życie, na którymś z etapów. Okazuje się, że często nie pozwalają sobie jej do końca przeżyć, ponieważ jest to dla nich swoista forma kontaktu ze zmarłym bliskim i obawiają, że gdy zakończy się proces żałoby stracą z tą osobą kontakt.
Wówczas warto poszukać jakiejś innej formy kontaktu z tą osobą. Dla osoby religijnej być może będzie to modlitwa, dla innych pielęgnowanie wspomnień lub pamiątek po tej osobie, czy zadbanie o dalszy rozwój jej dorobku zawodowego, naukowego, literackiego…
Czasami warto się zwrócić o pomoc
Żałoba jest naturalnym procesem, ale gdy czujemy, że wymknęła się spod kontroli, warto zwrócić o specjalistyczne wsparcie takie jak interwencja kryzysowa lub psychoterapia. Nie wszystko musimy robić sami!
10 dni temu odszedł tragicznie mój Tata. Wypadek samochodowy. Ból jest przytlaczajacy. Płacze codziennie, non stop pytam „dlaczego?”, wyobrażam sobie alternatywne rzeczywistości – że nie wsiada do samochodu, ze samochód uderza w inny bok, że to ratuję z tego wraku…. Jak dalej żyć?
Przykro mi bardzo 🙁 Niestety prawda jest taka, że tak to wygląda na początku i najlepiej po prostu to przeżyć… A jak to nas przerasta to poszukać wsparcia (np. interwencji kryzysowej, w razie potrzeby na dłuższą metę terapii). Nic tu mądrego, ani pocieszającego nie powiem, przykro mi…
Rok temu, po 15 latach walki z rakiem, odeszła moja mama. Była bardzo bliska mi osobą, przyjacielem. Odnoszę wrażenie, że ostatnie lata swojej choroby przygotowywała mnie do tego co ma się wydarzyć. Jakby wiedziała, że będę to mocno przeżywać. O dziwo, nie chce aby zabrzmiało to trywialnie, mam wrażenie że jej się to udało. Brakuje mi jej bardzo i boleje że nie ma jej już wśród nas jednak skupiam się na modlitwie jako rozmowie z nią…