Pierwszy kontakt
Często w kontekście jogi i medytacja pojawia się pytanie jak odróżnić dobrego i złego nauczyciela. Jest tak naprawdę jeden niezawodny sposób: zadawać mu pytania.
Dobry nauczyciel odpowiada merytorycznie, odnosi się do naszych wątpliwości, nawet, gdy zadajemy trudne pytania. A w razie czego nie wstydzi się przyznać do błędu lub skorygować swój kierunek myślenia. Nie trzyma się kurczowo swoich poglądów.
Zły czy fałszywy nauczyciel w momencie, gdy brakuje mu wiedzy, prowadzi gry statusowe – czyli stara się zbudować wrażenie, że w tej sytuacji czy w ogóle ma od nas wyższy status społeczny (a więc na przykład „nie musi odpowiadać na głupoty” lub może odpowiedzieć w niejasny lub wręcz nic nie znaczący sposób).
Dłuższa znajomość
W zasadzie przy dłuższej znajomości również obserwujemy kwestię ewentualnych gier statusowych, ale moim zdaniem warto skupić się też na dwóch dodatkowych kwestiach:
(1) spójność nauczyciela z tym, czego naucza;
(2) tym, jak na nas wpływa to, czego nauczyciel naucza; czy przekłada się na kształtowanie naszej samodzielności i wolności czy odwrotnie.
Co do kwestii spójności nauczyciela z nauczaniem, niektórzy stoją na stanowisku, że nauczyciela należy oceniać za samo nauczanie. Moim skromnym zdaniem, w tej delikatnej kwestii, jaką jest nauczanie (nie tylko jogi czy medytacji), nie można oddzielić nauczania od osoby nauczyciela i np. jego etycznego lub nieetycznego postępowania w życiu codziennym.
🙂 Dobrze napisane… Poruszyłabym jeszcze jedną kwestię. Gotowości ucznia na nauczanie. Ze swojego doświadczenia wiem, że dopóki nie byłam gotowa otworzyć się na mądrość nauczyciela i to co chce mi przekazać – nie spotykałam „dobrych” nauczycieli. Nie byli mi potrzebni ergo nie byłam w stanie ich rozpoznać. Kiedy otwarłam się i w końcu dorosłam do nauki – wspaniali nauczyciele zaczęli się pojawiać… trochę od tak. Dziś są obecni na mojej ścieżce i jestem im za to bardzo wdzięczna. Dziękuję… Lena
Cóż to za dziwne myślenie. Tak jakby to była twoja „wina” że nie spotkałaś dobrego nauczyciela,
Oczywiście, że nie jest winą ucznia, że trafia np. na narcyza. Ale takie wątku przerzucania odpowiedzialności zupełnie tu nie ma, odpowiadam w nim jedynie krótko na pytanie, które jest często zadawane.