Ciekawą grupą technik, uzupełniającą podstawowe praktyki medytacyjne, są medytacje w trakcie chodzenia. To, co wydaje się tautologią w tytule, masłem maślanym nie jest, ponieważ medytacja (kontemplacja) chodzenia i medytacje chodzone są czymś od siebie różnym.
Kontemplacja chodzenia
Wybieramy sobie miejsce, w którym możemy spokojnie bez narażania się na niebezpieczeństwo (np. przez bliskość ulicy czy drogi rowerowej) ani na dziwne spojrzenia gapiów, spacerować. W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, żeby taka medytacja była wykonywana w jakimś większym pomieszczeniu w domu czy w pracy, ale niewątpliwie przebywanie na zewnątrz ma więcej walorów.
Spacerujemy wolniejszym krokiem niż zwykle i podejmujemy praktykę, pamiętając, że medytacja chodzenia ma być formą praktyki uważności. Najpopularniejsze są następujące formy:
1. Z powolnym świadomym wdechem stawiamy jeden krok, z powolnym świadomym wydechem stawiamy kolejny. Kroki stawiamy w sposób jak najbardziej świadomy, świadomie powoli układając stopę na ziemi, ale będąc obecnym w tym doświadczeniu stawiania stopy, chodzenia całym ciałem, oddechem i umysłem. To, co istotne to kwestia, by uważność, obecność nie zmieniły się w analizowanie, interpretowanie i nazywanie doświadczeń.
2. Po rozpoczęciu medytacyjnego spaceru, licz oddechy w myślach, od jednego do pięciu (potem znów od 1-5 itd.). Przed rozpoczęciem praktyki decydujemy czy liczymy przy kolejnych wdechach czy przy wydechach.
3. Można również medytacyjnie spacerować, skupiając się na uważności doświadczeń tylko z jednego zmysłu (np. słuchu – wówczas świadomie spacerujemy, nie doszukując się doświadczeń dźwiękowych, ale będąc otwartym na nie, a gdy pojawią się – przyjmujemy je takimi, jakie są – bez analizy, oceny, ani nadawania im żadnych etykiet).
Medytacje chodzone
Czasami praktykuje się również medytacje chodzone, które mają nieco inny charakter niż wyżej opisane techniki związane z kontemplacją chodzenia. Wówczas również uważnie, świadomie stawiamy kroki, ale istotą jest zogniskowanie naszej uwagi na jakimś przedmiocie koncentracji, najczęściej mantrze lub sentencji powtarzanej w myślach. Tutaj najczęściej spacerujemy w bardzo powolnym tempie, jeden krok na wdech, jeden na wydech, jednocześnie na wdechu powtarzamy w myślach mantrę (lub jedną cześć mantry lub sentencji, jeśli są dłuższe), a na wydechu to samo lub drugą część. Czasami praktykuje się powtarzanie mantr na głos w trakcie medytacji chodzonej, wówczas rytm intonowania jest zsynchronizowany z rytmem kroku.
Często, pracując w medytacji chodzonej z danym przedmiotem koncentracji, kończymy ją siadając i kontynuując daną medytację już na siedząco.
Maciej Wielobób
P.S. Przeczytaj też: Wprowadzenie do medytacji.
Czuję, że już blisko jest praktyka metanii (metanie), czy można prosić o tekst o tej szalenie ciekawej metodzie? Nie mogę nic o tym znaleźć, widziałam tylko film TVKraków o ojcu Krasnobrodzkim w Tybecie, jak porównuje pokłony pielgrzymów idących do Lhassy właśnie do metanii. Pozdrawiam!
Niestety nie chciałbym tu wypowiadać się na temat metanii, staram się pisać o rzeczach, których doświadczyłem osobiście. Natomiast tak na oko to metanie wydaje się bliższa tybetańskim buddyjskim pokłonom czy powitaniom słońca z intonacją mantr. Nie jestem pewien na 100%, ale wydaje mi się, że metanie praktykują jeszcze Benedyktynii, więc może warto by do nich uderzyć z tym pytaniem 🙂 pozdrawiam
Witaj Maciej!
Raczej nie udzielam się w komentarzach ale tym razem robię wyjątek, ponieważ już nie pierwszy raz to co sam odkryłem Ty opisujesz i dajesz szersze i dokładniejsze jak się okazuje kolejnej metody medytacji.
Jestem zaskoczony, a jest to jedna z najlepszych dla mnie form do medytacji ale też do obserwacji, nauki oraz sprawiania dla siebie dobrego samopoczucia!
Dzięki za kolejna lekcję i ciekawy artykuł.
Pozdrawiam serdecznie w drodze do Świnoujścia!
Cześć Mariusz 🙂 Rzeczywiście do wielu tych praktyk można dojść samodzielnie – zresztą przecież kiedyś ktoś poszukujący swojej drogi je „wymyślił”! Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia na Twojej rozwojowej ścieżce 🙂
Dziekuję Maćku,
własnie na spacerach, z dala od osiedli zaczęłam swoją medytację chodzenia. Mój pies – spaniel pychowicki ;-), który wyglądał jak gdyby kontemplował tropienie gadziny, pociągając nosem i obserwując otoczenie stał się bodźcem dla mnie do wykorzystania tego czasu na obserwacje i skupienie. Na ostatnich dwóch wypadach na łono natury, podążając za galopującą i skaczącą przez wysokie trawy niczym kangur piesią, skupiałam się na oddechu, maszerując żwawo. Teraz spróbuję kontemplowac chód i liczyć oddechy.
Najmilej to będzie wsłuchać się w odglosy przyrody….i niech sobie przepływają….
Pozrawiam z bujnych łąk na wysokosci Bielan 🙂
Niby to takie proste…Zwlaszcza na urlopie macierzyńskim, gdy zaliczam 3spacery dziennie…A zamiast mantry powtarzam listę zakupów :). Dziękuję za artykuł. Oprzytomniałam. Synek śpi, ja oddycham 🙂
Fajny i cenny artykuł. Tylko moje jedno ale 🙂 – medytacja nie jest techniką terapeutyczną,medytacja jest praktyką duchową. To znaczy, że medytacja otwiera na to co nazywamy nadświadomością i naszą najgłębszą naturą , ale zasadniczo nie zmienia nawyków, i po medytacji , one się dalej ,,odpalają,,. Oczywiście część nauczycieli powie, żeby być uważnym cały czas, tylko że….z moich i nie tylko moich obserwacji wynika,że 98-99% ludzi , tego nie potrafi i po formalnej praktyce, wpada w ,,umysł i jego tory,,. To znaczy ,że często o wiele szybsze i lepsze zmiany osobowości uzyskuje się przez techniki terapeutyczne, co w połączeniu właśnie z medytacją dają o wiele lepszy efekt, pracy , poczucia, wspaniałego poczucia , że pracuje się całą swoją istotą, bez pomijania części.
Trzeba pamiętać, o czym pisałem w paru miejscach, że medytacja to nie tylko technika, ale też proces (oduczania się) i ścieżka obudowana wokół tego procesu. Więc stosowanie samej techniki ma niewielki sens, jeśli nie towarzyszy temu pewnego rodzaju trening etyczno-psychologiczny. Oczywiście wiele osób skorzysta też bardzo na połączeniu psychoterapii i medytacji, trzeba pamiętać, że sama medytacja – choć ma olbrzymi potencjał, nie jest panaceum.
Co do medytacji jako techniki terapeutycznej czy praktyki duchowej… Tak naprawdę trzeba pamiętać, że medytacja ma dwa wymiary: psychologiczny i metafizyczny, można by to określić jako ścieżkę stawania się i bycia. Oczywiście trudno je do końca oddzielić od siebie, bo są mocno powiązane, ale niektórzy skupiają się np. tylko na tym wymiarze psychologicznym. Czy to jest złe czy dobre? Nie nam oceniać, każdy powinien ocenić w kontekście własnych potrzeb i własnego momentu w życiu. Pozdrowienia!