Śavasana nie jest asaną
Jak to? – ktoś może zapytać… Przecież jest śava-asana. Otóż to niczego nie dowodzi, sam termin asana jest dużo starszy niż pojawienie się pierwszych pozycji jogi. Co za tym idzie pojawia się nie tylko w nazwach ćwiczeń, a w wielu terminach, które nie mają nic wspólnego z asanami jogicznymi, np. upasana (forma praktyki modlitewno-medytacyjnej),vipasana itp.
W praktyce asan kluczowa jest kontrola 3 elementów: ciała, oddechu i umysłu. Ciało układamy w określonej pozycji lub wykonujemy przejście z jednej do drugiej asany; oddech powinien być przez nas kontrolowany i zsynchronizowany z ruchem, a umysł skoncentrowany na wykonaniu określonego zadania, na zsynchronizowaniu ruchu z oddechem, a czasem także z narzuconą koncentracją wzrokową (dristi).
W śavasanie to wszystko porzucamy. Nie kontrolujemy ciała – po jego ułożeniu, poddajemy je grawitacji, nie kontrolujemy oddechu – oddychamy swobodnie, nie kontrolujemy umysłu w sensie narzucaniu mu realizacji określonych zadań czy kierowania uwagi w określone miejsca, ale pozostajemy uważni, obecni.
Czym jest śavasana?
Śavasana jest formą medytacji uważnościowej (pratyahary) na leżąco. Porzucamy jakąkolwiek kontrolę, pozostając uważni. Gdy pojawiają się jakieś doświadczenia pozwalamy im przepływać: nie nazywamy ich, nie oceniamy ich, nie wypieramy, ale też nie „dokarmiamy” 🙂
Czyli jak pojawia się jakaś emocja to nie staramy się jej wyprzeć, pozwalamy sobie ją przeżyć, nie nazywamy jej (nie nadajemy etykiety np. lęk, gniew itp.), nie oceniamy jej (czy jest pozytywna czy negatywna, przyjemna czy nieprzyjemna itp.), nie nakręcamy jej, ani nie pozwalamy sobie, żeby pociągnęła nas za sobą, żebyśmy się zindentyfikowali z nią. Tak samo traktujemy myśli, wrażenia zmysłowe itp.
Zaraz zaraz, relaksuję się, ale kontroluję ciało, umysł albo oddech?
Czy to śavasana?
To, co opisałem powyżej jest swego rodzaju finalnym doświadczeniem śavasany, nazywanym przez niektórych mistyków „mistyczną relaksacją”. Czasem, gdy trudno jest wejść bez pomocy w taki stan stosuje się kontrolę któregoś elementu:
- kontrola umysłu (podawanie sugestii, wizualizacje, intencja itp.),
- kontrola ciała (tzw. relaks progresywny: napinamy najpierw maksymalnie dany mięsień, by potem go rozluźnić),
- kontrola oddechu (np. wydłużamy wydechy, żeby łatwiej wejść w stan rozluźnienia),
- czasem łączy się 2 lub nawet 3 elementy w technice relaksacyjnej (np. wydłużanie wydechów i podawanie sugestii).
Wyżej opisane techniki są jak najbardziej technikami relaksacyjnymi, które jednak mają przygotować do finanalnego relaksu, który jest porzuceniem kontroli (symboliczną śmiercią, bo przecież śavasana – pozycja trupa lub mrittiasana – pozycja śmierci), a nawet porzuceniem techniki relaksowania się.
Powodzenia!
(fotografia jest autorstwa Karoliny Falkowicz)
Czy dobrze mniemam, że w idealnej savasanie, nie jesteśmy świadomi swojego ciała, umysłu, czasu, ani przestrzeni?
Czy normalną rzeczą w savasanie jest uczucie zapadania w nicość, po którym następuje nagły, silny lęk i raptowny powrót „do ciała”, któremu często towarzyszy mimowolne poruszenie ciała ?
Cześć Piotr,
Rzeczywiście „idealna” śavasana jest swego rodzaju medytacją i mogą się pojawiać doświadczenia Jedności, a na pewno może rozpuścić się świadomość powierzchni ciała i miejsca/czasu.
Co do wchodzenia w głęboką śavasanę i lęku – są takie warianty śavasany, w których szczególnie kładzie się nacisk na rozpuszczenie obrazu własnego ciała i porzucenie identyfikacji z nim (u sufich nazwyją się amal) – wtedy pojawiają się czasami doświadczenia lękowe. Czasami niektórzy mają takie doświadczenia w „zwykłej” śavasanie. Wówczas w zależności od osoby się stosuje jedną z dwóch strategii. Jeśli dla kogoś są to doświadczenia, które jest w stanie w miarę spokojnie i z dystansem obserwować to nie robi się nic, po prostu pozwala się im istnieć, starając się nie indentyfikować z nimi, ale też nie dysocjować od nich.
Jeśli dla kogoś są to za mocne doświadczenia to wówczas stosuje się odrobinę prostsze (psychicznie) techniki np. wprowadzamy jakieś wizualizacje, sugestie, intencje albo w ogóle stosujemy technikę, która zawiera w sobie to wszystko – czyli np. wprowadzające warianty joga nidry.
Dziękuję za odpowiedź.
Tak, chodziło o bardzo silny i raptowny napad lęku, prowadzący do nagłego, mimowolnego „wybudzenia”. Doznanie podobne do panicznej walki o życie w obliczu śmierci. Coś jak w chwili zachłyśnięcia wodą. (nie przychodzi mi do głowy w tej chwili lepszy przykład)
Może się tak zdarzać – to, co się pojawia na skutek głębokiego relaksu/pranajamy/medytacji to wychodzą na powierzchnię ukryte samskary, w związku z czym nie powinno się ich ani wypierać ani wzmacniać, a jedynie po prostu przeżyć. Tutaj dwa słowa o koncepcji umysłu w jodze klasycznej, która się odnosi do tego: https://maciejwielobob.pl/2009/10/umysl-joga-zastosowania/
To, co istotne, jeśli doświadczenia są tak silne jak opisujesz, to często zaleca się czyjeś „towarzystwo” w procesie uwalniania samskar czy to dobrego terapeuty czy doświadczonego nauczyciela, który został przygotowany w którejś z tradycyjnych szkół (nie chodzi mi o nowoczesne kursy nauczycieli asan, tylko o wieloletnią naukę odebraną przez kogoś w którejś ze szkół ezoterycznych tantry, wedanty czy sufizmu), albo jedno i drugiego (raczej z osobna, nie naraz).
pozdrawiam
Witaj Macku
A slyszales , ze ow Savasana wcale nia nie jest tzn. w nazwie?
Ten relaks po praktyce to Sukhasana czyli pozycja relaksacyjna.
Savasana , w znaczeniu jako pozycja trupa jest
ale praktykujacy kladzie sie do relaksu a do Savasany ,
hmm wiemy dobrze kiedy, potem juz nic nie potrzebujemy.
Ciekaw jestem Twojego zdania.
Pozdrawiam
Max Czenszak
Cześć Max,
moja koleżanka była u nauczyciela, który nazywał relaks „śantiasaną (shantiasaną)”.
Myślę, że pewne rozbieżności terminologiczne mogą wynikać faktu, że wiele praktyk w tradycji indyjskiej, szczególnie na gruncie szkół sufickich i tantrycznych, nie ma jednej ogólnie ustalonej nazwy, stąd różni nauczyciele różnie je nazywają. Albo jedna nazwa funkcjonuje do szeregu różnych praktyk, przykładem może być chociażby joga nidra, która dla jednych jest techniką medytacji uważnościowej-relaksu z wizualizacją, intencja itd., a dla innych to tylko wstęp, a joga nidra to „jest doświadczaniem stanu świadomości, którą ma Bóg, kiedy nie ma świata. Bóg nie podlega światu, świat podlega Bogu. Umysł nie podlega ciału, ciało podlega umysłowi.” (cytat jest ze swamiego Vedy Bharati). Podobnie dla części osób śavasana to będzie leżenie dla odpoczynku, a dla części będzie to głęboka medytacja, w której porzuca się identyfikację z ciałem i umysłem. A dla części jedno i drugie 🙂
pozdrawiam serdecznie
Dziekuje za odpowiedz.
Czegos jednak trzeba sie trzymac, jakies sciezki, okreslonej terminologii
aby moc na spokojnie przekazywac dalej co dokladnie jest z ow relaksem.
Oczywistym jest fakt iz wielosc szkol hinduskich pozwala na rozne
nazewnictwo , takie sa wlasnie indie.
Dlatego trzymanie sie sciezki, podazanie za nauczycielem pozwala
ominac niepotrzebne sprzecznosci wynikajace z wielosci podejsc do tego samego watku.
pozdrawiam 🙂
Tak, uważam, że dobrze się trzymać jakiegoś spójnego nazewnictwa i nauczania, żeby nie szło to w negatywny eklektyzm, ale oczywiście zachowywać otwarcie na różne podejścia i szacunek dla innych. Pozdrawiam serdecznie!
Finalna śavasana brzmi jak buddyjska vipasana, tyle że na leżąco albo jak zazen, które jest dla mnie do złudzenia podobne do vipasany. Teraz już mam mętlik, śavasana, vipasana i zazen to prawie o samo o.O a różnią się jedynie pozycją?
Leszku, ale to nic dziwnego. Większość szkół medytacyjnych używa dosyć podobnych technik. Zarówno śavasana jak i vipasana należą do technik medytacji uważnościowej.
Witaj. Moje doświadczenie z Savasaną też ma związek z lękiem, a może raczej obawą. Podczas Savasany mój oddech „zwalnia” do 3 oddechów na minutę. Podczas końcowej fazy wydechu tak jakby zatrzymuje się, nie umiem tego nazwać inaczej niż „zapadaniem się” i pojawia się obawa, że przestanę oddychać w ogóle. żeby nie przestać oddychać muszę świadomie zacząć wdech. Spotkałeś się z tego rodzaju zjawiskiem?
Cześć Ewa, to doświadczenie, które opisujesz zdarza się stosunkowo dużej liczbie osób. Fizjologicznie jest oczywiście niemożliwe, żeby przestać oddychać, natomiast istotnie może pojawiać się w takiej sytuacji lęk, który jest formą lęku przed śmiercią. Są dwie strategie, które można tu przyjąć – podstawową jest pozwolić sobie go przeżyć, ale nie pozwolić mu kierować naszymi myślami i działaniami, nie nazywać go ani też nie oceniać. Jednakże dla części osób na pewnym etapie to doświadczenie jest zbyt mocne, by pozwolić sobie przeżyć i wtedy należy się wycofać – np. nabierając świadomie wdech. pozdrawiam!
Witaj, a co jeśli sporadycznie nie „wykonamy” savasany na koniec sesji jogi? Czy to w jakiś sposób negatywnie wpłynie na nas?
Pozdrawiam ☺
Sporadycznie nie ma tragedii 😉 Choć trzeba pamiętać, że też pójście z marszu z praktyki do dalszych aktywności, odbiera jej trochę jogiczny, spokojny, uważny charakter. A.G. i Indra Mohan, na przykład, uczą w takich wypadkach, chociaż 1-3 minuty relaksu na siedząco.