Gdy rozpoczynamy jakiś proces zmiany w swoim życiu, zazwyczaj wygląda to tak: najpierw zaczyna nas coś uwierać, po czym jak dobrze pójdzie – podejmujemy decyzję o zmianie, następnie zaczynamy wdrażać zmianę i… zazwyczaj rezygnujemy po pierwszych porażkach. I na dodatek wydaje nam się to zupełnie normalne. Po prostu zakładamy, że nie mamy wystarczających kompetencji do danej zmiany, a może nawet do zmian w ogóle.
Tak naprawdę jednak proces uczenia się w życiu, nie różni się od procesu uczenia się np. nowego języka. Nie znam osoby, która rozpoczynając naukę nowego języka, z miejsca posiadłaby biegłość native speakera. W rzeczywistości proces uczenia nowej umiejętności przebiega w następujących fazach: (1) błędy i (pozorne) porażki, (2) koślawe wdrożenia nowej umiejętności, (3) nabywanie coraz większej biegłości w stosowaniu tej nowej umiejętności, (4) aż w pewnym momencie ta umiejętność staje się niejako naszym cieniem. Tak to w pewnym uproszczeniu wygląda, niezależnie od tego czy uczę się portugalskiego czy wyznaczania swoich granic w relacjach z innymi. W każdej umiejętności to celowe ćwiczenie doprowadza nas do poziomu eksperckiego. Warto o tym pamiętać i zakasać rękawy i pamiętając o swoim celu, wynikającej z niego decyzji, starać się wciąż i wciąż wdrażać element, który postanowiliśmy zmienić w naszym życiu.
Powodzenia!
W istocie. Jednak po 10 latach porażek czasami człowiek ma już dość wszystkiego…
No niestety, czasami tak jest. Niektóre osoby mają trochę więcej do przejścia i wtedy wartościowe może być wsparcie – czy to terapeuty czy – jak w tradycyjnych szkołach medytacji – nauczyciela.
pozdrawiam
No i właśnie mam teraz kryzys. Po roku praktyki, tak jakbym straciła serce do jogi. Słysze podszept „To nie dla ciebie, daj sobie spokój.” I czasem, np.dziś poddaję się i zamiast porannej praktyki idę na spacer do lasu. Albo zalegam pod kocem i rozmyślam. Mam jednak gdzieś pod skórą przeświadczenie, że to minie i znów praktyka będzie dla mnie źródłem radości i energii. Szczególnie, że mój kryzys dotyczy głównie praktyki na macie.
Elizo wsłuchaj się w siebie, a sytuacja sama się rozwiąże i dowiesz się co jest teraz dla Ciebie najlepsze.
Witam, ja mam pewną obserwację, która trochę mnie niepokoi. Od kilku lat choruje na bolerioze oraz kilka wspołinfekcji odkleszczowych. Organizm wyniszczony antybiotykami jest już coraz mniej wydolny, odpadły więc intensywniejsze treningi i bieganie. Zaczęłam ćwiczyć jogę. Po każdej sesji czuje uderzenia gorąca i ogólne osłabienie albo dziwny stan oszołomienia „glowa”. Szczególnie po asanach odwroconych. Czy to jest negatywna reakcja organizmu, czy raczej uruchamiają się jakieś reakcje związane z odpornością? Bardzo chce praktykowac, jednak re reakcje mnie martwią i po prostu się boje, że będę czuła się jeszcze gorzej. Proszę o poradę:)
Warto zauważyć ,że dzieci uczą się latwiej języka,niż dorośli . Poza tym w dawnych czasach ludzie uczyli się języka bez książek i gramatyki. Joga uczy poprzez odzucanie tego co zbędne.
Poza tym zmęczenie i zniechęcenie przychodzi chyba często przez to,że jesteśmy nauczeni wyznaczać sobie cele i określać prcyzyjnie (o litości) co chcemy w sobie zmienić. Nie tędy droga.
Warto zauważyć, że najlatwiej uczą się języka dzieci,a dawniej jezyka uczono się bez książek i gramatyki. Jesteśmy nauczeni dążyć do celów precyzyjnie (o litości) wyznaczonych i zmieniać w sobie to co nam przeskadza. Joga uczy poprzez odrzucanie tego co zbędne.