Wprowadzenie
Nie mówi się o tym na co dzień, ale u wielu osób w naszym otoczeniu (a może i w nas samych?) możemy zdiagnozować objawy różnego typu zaburzeń psychicznych. W Polsce rocznie około 1,5 miliona osób trafia do szpitali psychiatrycznych, wiele więcej jest leczonych ambulatoryjnie, nie wspominając o tym, że możemy się domyślać, że mnóstwo osób jest niezdiagnozowanych z mniej lub bardziej uciążliwymi objawami nerwicowymi lub psychotycznymi. Część z tych osób poszukuje też pomocy sobie czy to przez zajęcia z asan jogi czy przez różnego rodzaju praktyki medytacyjne albo przez jedno i drugie.
Poniżej dzielę się swoimi refleksjami z mojej praktyki nauczycielskiej, z tego co obserwowałem jako współuczeń, uczestnik różnych ścieżek, trochę z mojej wiedzy psychologiczno-psychoterapeutycznej. Nie traktujcie tego jako coś wiążącego, wszystko praktycznie co napiszę poniżej jest podszyte refleksją, pytaniem… Jest zachętą do dyskusji. Zachęcam do dyskusji w komentarzach wszystkich, ale najbardziej osoby, które same są lub były dotknięte omawianymi zaburzeniami i osoby, które zajmują się pomocą w takich wypadkach.
Praktyka asan jogi u osób z zaburzeniami psychicznymi
Szczerze mówiąc nie widzę zasadniczych przeciwwskazań do praktyki pozycji jogi dla większości osób z zaburzeniami psychicznymi. Oczywiście będą osoby, które mogą praktykować asany samodzielnie, a będą takie, które najlepiej, żeby robiły to pod kierunkiem uważnego nauczyciela. Na pewno problemem u niektórych osób może być brak uważności, kiepska świadomość ciała czy skłonność do autoagresji, ale też praktyka asan może być pretekstem do pracy nad tymi właśnie problemami.
Kto jest osobą chorą z perspektywy medytacji?
Z perspektywy psychologii kontemplacyjnej chora nie jest osoba przejawiająca objawy chorobowe. Objawy chorobowej dezintegracji mogą prowadzić do pogłębiania się czy pozostawania w danym stanie lub do rozwoju naprzód, w kierunku wyższych hierarchii celów. Osoba, przejawiająca objawy pewnych zaburzeń, a zmierzająca w kierunku wyższych hierarchii celów, nie jest osobą chorą z perspektywy tradycji medytacyjnej. Zresztą takie postawienie sprawy nie jest zarezerwowane dla tradycji medytacyjnej, z rodzimych specjalistów od zdrowia psychicznego w tym samym kierunku zmierzały definicje zdrowia psychicznego Kazimierza Dąbrowskiego.
Z perspektywy uczestnictwa w ścieżce mistycznej jest jeszcze jedna ważna rzecz. Otóż ścieżka mistyczna jest – wbrew powszechnemu mniemaniu – ścieżką działania. Osoba, która ją podejmuje musi być zdolna do wyznaczania sobie zadań i podejmowania prób realizowania ich. Jeśli nie ma tej umiejętności, choćby potencjalnie, w sobie – z punktu widzenia ścieżki medytacyjnej jest chora. I co wtedy?
Czy osoby zaburzone psychicznie mogą medytować?
Gdyby ktoś mi zadał to pytanie 10 lat temu odpowiedziałbym „nie”. Dziś ta sprawa nie jest dla mnie tak oczywista. Z jednej strony praktyki medytacyjne są dużo mniej konkretne niż praca z ciałem, a osobom zaburzonym psychicznie często bardzo jest potrzebny konkret; z drugiej strony z perspektywy psychologii jogi zaburzenia psychicznie nie są niczym innym jak rozproszeniem umysłu i brakiem jego kontroli, w związku z czym skoncentrowanie umysłu i użycie narzędzi do przejęcia nad nim kontroli wydaje się rozsądną drogą. Na pewno praktyki muszą być konkretne, na pewno dostosowane do danej osoby i na pewno instrukcja musi wyraźne zaznaczać (i musi być regularnie powtarzana), że istotne jest skupienie się na przedmiocie koncentracji, a nie na pojawiających się doświadczeniach takich jak wizje itp., koncentracja musi być na dokładnym wykonaniu instrukcji, a nie na impresjach wokół instrukcji.
Jak to wygląda w tradycyjnych szkołach medytacyjnych? Zetknąłem się z różnymi postawami. Czasami niestety po prostu olewa się stan ucznia i udaje, że nic mu nie jest. Uważam, że to najgorsze co można zrobić i budzi to mój gniew, gdy to widzę, szczególnie pod płaszczykiem deklarowanego przez kogoś współczucia. Ale pomińmy tę nieprawidłową praktykę. Nie spotkałem się w żadnej tradycyjnej szkole z odmową praktyki osobom z zaburzeniami psychicznymi. Najczęściej takie osoby kieruje się w jedną z dwóch dróg: (1) wykonywanie zewnętrznych rytuałów religijnych lub (2) praca z ciałem i modlitwa, czasem koncentracja wzrokowa (trataka). W jednym i drugim wypadku pod mocną kontrolą nauczyciela.
Trzeba pamiętać przy tym, że potencjalna praktyka medytacji nie oznacza, że ktoś nie ma korzystać z psychoterapii, a czasem nawet i z farmakoterapii.
A co z praktyką osób, które przyjmują leki psychiatryczne?
Moje skromne zdanie jest takie – jeśli leki są zaaplikowane profesjonalnie i stabilizują stan umysłu (a nie burzą go) – wówczas nie wykluczają się z praktyką. Wręcz odwrotnie – stają się środkiem, który umożliwia większa stabilność praktyki, a czasem wręcz umożliwia praktykę w ogóle. Oczywiście – w szerszym kontekście w ścieżkach mistycznych (jogicznych) dążymy do tego, żeby od leczenia przechodzić do samoleczenia, od stosowania leków do ich niestosowania, od pomocy przez specjalistów do pomagania sobie samemu. Ale często jest to bardzo długa droga.
Uwagi końcowe
Jest jeszcze jeden ważny czynnik w praktyce w ogóle, ale w omawianych wypadkach jeszcze bardziej. Jest indywidualny kontakt nauczyciel-uczeń. Nauczyciel znający dobrze swojego ucznia i vive versa. Inaczej mają miejsce sytuacje, które opisuje Tomek Barczak w swoim artykule.
Na koniec chciałem zaznaczyć, że praca z osobami z zaburzeniami psychicznymi nie jest moją codziennością. Nie nauczam ani asan ani medytacji w szpitalu czy ambulatorium psychiatrycznym. Jednakże zdarzało i zdarza mi się pracować z osobami zdiagnozowanymi psychiatrycznie, biorącymi leki, które poinformowały mnie o tym. Zapewne też pracowałem z niejedną osobą, która wstydziła się do tego przyznać. Jednakże ten materiał będzie ubogi, jeśli Wy – drodzy czytelnicy – nie dołożycie od siebie swojej cegiełki w komentarzach. Wolałbym, żeby ten artykuł stał się początkiem dyskusji niż był traktowany jako autorytarne źródło.
Dziękuję 🙂
Dobrze poznać czyjąś opinię na ten temat, gdyż jest on zwykle przemilczany.
A jaka jest Twoja opinia, Piotrek? W końcu skoro chcemy spojrzeć na tę problematykę z perspektywy mistycznej, to w mistyce przede wszystkim liczy się, że tak powiem, doświadczenie pierwszo-osobowe.
Nie ukrywam, że trochę liczę na dyskusję. Badania naukowe możemy sobie poczytać w necie, książkach, czasopismach naukowych. Jest to oczywiście bardzo cenny materiał. Ale równie cenna byłaby dyskusja właśnie pierwszo-osobowa. Możnaby później zrobić zestawienie pojawiających się opinii, koncepcji i badań naukowych. Dlatego właśnie zapraszam do dyskusji. Temat potraktowałem bardzo szeroko, sam termin „zaburzenia psychiczne” jest bardzo pojemny – może ktoś chce się wypowiedzieć w dużo bardziej wąskim sensie, np. praktyka u alkoholików, u osób z zaburzeniami dwubiegunowymi itp. itd. Byłoby to bardzo cenne.
Witam. Od kilku lat zmagam sie z jawna depresja. Na poczatku unikalam farmakologii ze wzgledu na generalna niechec do chemicznych specyfikow, ale w pewnym momencie tylko ona pozostala mi jako srodek pomocy. Od ponad roku regularnie przyjmuje antydepresanty. Joge rowniez cwicze regularnie od ok.5 lat. Kocham ten rodzaj aktywnosci. Poza snem jest jedyna rzecza na swiecie, kt.przynosi mi autentyczne odprezenie, fizyczna przyjemnosc i psychiczna satysfakcje. Ze wzgledu na ograniczenia czasowe i finansowe moge uczestniczyc w zajeciach tylko raz w tygodniu. Moj kontakt z nauczycielem nie jest specjalnie poglebiony i ogranicza sie do korygowania poprawnosci wykonania asan. W pozostalych kwestiach sama dla siebie jestem nauczycielem. Przez lata szukalam odpowiedzi na dreczace mnie pytania najpierw w religii katolickiej, potem w filozofii Zachodu, a w koncu w psychologii. Moje poszukiwania doprowadzily mnie do tradycji duchowosci dalekowschodniej, ktora jestem zafascynowana, gdyz daje mi odpowiedzi, kt.nie jestem w stanie dalej podwazyc. Odpowiedzi ostateczne. Chcialabym popracowac z medytacja, ale na razie stawiam tylko pierwsze chwiejne kroki. Nie moge wypowiadac sie na temat innych zaburzen psychicznych, ale jesli chodzi o depresje i nerwice, moje doswiadczenia z joga sa maksymalnie pozytywne. Joga i leki to w tej chwili moje glowne srodki terapeutyczne. Dlaczego nie finansowac jogi ze skladek zdrowotnych??? (pytanie przewrotne) Mysle, ze proces uzdrawiania przy pomocy jogi jest zmudny i powolny, ale skutki jakie przynosi sa za to bardzo trwale. Dziekuje za joge i Twoja osobista prace nad 'oswojeniem’ jej przez mentalnosc Zachodnia. Namaste.
Może zacznę od wyjaśnienia, iż nie posiadam żadnej wiarygodnej diagnozy. Jak dotąd nikomu nie udało się mi jej postawić. Przez 9 lat, stawiano mi najrozmaitsze podejrzenia, ale żadnej pewnej diagnozy.
Od nerwicy, przez depresję, schizofrenię, po borderline. Słyszałem też że jestem właściwie zdrowy, a moje stany wynikają z jakoby wrodzonej, wysokiej wrażliwości umysłu.
Mam za sobą okres leczenia lekami, potem okres przerwy od leków i znów z lekami. Obecnie, od prawie trzech lat unikam wszelkich leków, z przeciwbólowymi włącznie. (o używkach nawet nie wspominam)
Przez długi czas nie podchodziłem do ćwiczeń koncentracyjnych/medytacyjnych, gdyż uważałem, że na to za wcześnie. (I zapewne tak było.) Choć nie zupełnie, gdyż miałem wcześniej do czynienia z chińskim qi-gong (również w bezruchu), ale nie potrafiłem tego jakoś powiązać z jogą. Potem zacząłem po prostu koncentrację na oddechu, ilekroć przysiadałem na ławce w lasku komunalnym. Z ciekawości poszedłem na zajęcia z medytacji Rei-ki, ale wybitnie mi nie przypadły do gustu. Na drugi dzień czułem się rozbity i bolała mnie głowa.
Przedłużając swoje praktyki koncentracji na oddechu, zapragnąłem czegoś głębszego i zacząłem koncentrację świadka, czy jak to się nazywa. (metoda polegająca na odnajdywaniu coraz subtelniejszych powłok swojej istoty, poprzez zdanie sobie sprawy z: „jeżeli obserwuję ciało, nie mogę być ciałem, jeżeli obserwuję umysł, nie mogę być umysłem… etc.” I ta metoda bardzo mi się spodobała. Jest prosta w swej istocie, nie jest męcząca, a jednocześnie przynosi mi wielki spokój i spotkanie z samym sobą.
Z początku praktyka w czasie „gorszych dni” nie była możliwa, lecz ostatnio, się to zmieniło. Jest wtedy inna, bo i umysł jest inny, ale jest możliwa. Po prostu często nie udaje się bardziej zagłębić niż zwykle.
Są też dni, że nadal praktyka jest niemożliwa, ale ma to miejsce rzadziej. Także wciąż trochę brak mi systematyczności.
Nie wiem jak by to było teraz z lekami. 3 lata temu, leki utrudniały praktykę. Brakowało mi tej czystości umysłu i skupienia. Również ze wszystkich grup leków dostępnych w owym czasie na rynku, nie udało się nikomu dobrać leków które nie powodowałyby u mnie przykrych skutków ubocznych, takich jak bóle głowy, czy dolegliwości ze strony układu pokarmowego.
Od jakiegoś czasu znów myślę o powrocie do farmakoterapii, gdyż doświadczam stanów depresyjno-lękowych, ale złe doświadczenia z nimi, skutecznie mnie przed tym powstrzymują, Obecnie raczej poszukuję przyczyny w niedoborach składników w mym ciele i staram się je uzupełniać.
Moim skromnym zdaniem, praktyka koncentracyjna (niechętnie używam słowa medytacja, gdyż tym mianem jest określany w jodze wyższy poziom umiejętności skupienia umysłu tj. dhyana)
jest bardzo dobrym rozwiązaniem dla każdego, kto tylko jest na to gotowy (czyt. ma już siłę i wytrwałość, aby ją podjąć). Daje to pewien dystans do życia i choć problemy w żadnym razie nie znikają, to mogą się stać mało istotne. Być może daje zrozumienie, że ból jest częścią istnienia i nie da się od niego uciec. Być może daje, w większym lub mniejszym stopniu, możliwość akceptacji swoich dolegliwości, jako części boskiego planu, czy też karmy która musi się wypalić dla naszego dobra.
Choć nie ukrywam, że wciąż zdecydowanie wolę czuć się lepiej niż gorzej…
Cennym elementem w pracy nad sobą, było poznanie Gaudia-Wisznuizmu i odkrycie Maha mantry (Hare Kryszna, Hare Kryszna, Kryszna Kryszna, Hare Hare, Hare Rama, Hare Rama, Rama Rama, Hare Hare)
i choć nie jestem inicjowanym Wisznuitą, to często powtarzam tę mantrę w ciągu dnia, co również jest cenną metodą na koncentrację w mało sprzyjających okolicznościach. (a i podobno, dzięki niej, zmywamy z siebie grzechy)
Myślę, że każdy powinien dopasować rodzaj praktyki, do swoich predyspozycji i ograniczeń, wynikających nie tylko z zaburzeń i dolegliwości.
Czy moja praktyka jest właściwa? Nie wiem. To pokaże czas.
Dziękuję jeszcze raz Maćku.
Pozdrawiam.
Chciałem jeszcze dodać, że oczywiście guru jest kimś bezcennym, niestety, dla większości osób, poznanie takowego w czasie gdy zaczynają praktykę, (w tym i mnie) jest dużo trudniejsze, niż poznanie dobrego instruktora asany, tym bardziej, że zaczynając praktykę nie wiemy często jaki rodzaj pracy z umysłem będzie dla nas najlepszy, a DOBRZY nauczyciele na drzewach nie rosną… 😉
Z drugiej strony, za Iyengarem, można powiedzieć, że nie ma czegoś takiego jak nauczyciel medytacji, gdyż nikt Ci do głowy nie wejdzie i nie powie co robisz dobrze, a co trzeba poprawić, aczkolwiek na pewno doświadczona osoba może odpowiedzieć na wiele pytań.
Tak myślę. Mogę się mylić. 🙂
Moim zdaniem osoby cierpiące na problemy natury psychicznej takie jak depresje czy nerwice powinny najpierw udać się do specjalistów. Szukanie pomocy u nauczycieli jogi, który nie są lekarzami to ogromny błąd. Joga pomaga, ale mądra joga z mądrym nauczycielem. Pomaga sama aktywność fizyczna, która odpręża i medytacja, która uspokaja. Ale jeśli trafiamy na kogoś kto nazywa siebie „GURU”, z całego serca polecam brać nogi za pas i nie wracać na takie zajęcia. Dbajmy o higienę naszej psychiki i nie pozwalajmy przypadkowym osobom ( „GURU” ) na eksperymentowanie sobie z naszymi dolegliwościami.
Tak, Madziu, tylko że, problem polega na tym, iż leczenie psychiatryczne w większości krajów, w tym i w Polsce, polega na przepisywaniu leków na chybił trafił, a nóż któryś pomoże. A nie zapominajmy, że leki te, powodują skutki uboczne, a tak na prawdę, działają tylko doraźnie. Myślę iż farmakoterapię należy uważać za ostateczność i stosować tylko w celu przetrwania najtrudniejszego okresu, a i tak powrót do zdrowia może nastąpić tylko dzięki pracy nad samym sobą, nad swoim umysłem, wyzbywaniem się złych nawyków, itp. itd.
IMHO zacząć należy od zrobienia kompleksowych badań w poszukiwaniu nieprawidłowości w ciele, gdyż wiele objawów chorób psychicznych, jest powodowane przez różne niedobory i choroby ciała. Np. niedobór wit. D, który bardzo częsty, może powodować stany depresyjne, niedobór wit. B12, również częsty, objawy chwiejności emocjonalnej, problemy z koncentracją stany lękowe etc.
Szkoda że na Świecie odstąpiono od mądrości ajurwedy, która leczyła zaburzenia psychiczne dietą.
zgadzam się z Piotrem. szukając pomocy dla siebie trafiłam na na całą masę „specjalistów”, którzy poza postawieniem jakiejś tam swojej diagnozy (podobnie jak u Pawła w zależności od osoby, diagnozy się różniły) nie potrafili dla mnie nic więcej zrobić. jedynym „specjalistą”, który mi pomógł był psychiatra, ponieważ przepisał mi skuteczne leki nie dające objawów ubocznych. uważam, że nauczyciel jogi nie musi się znać ani na zachodniej nomenklaturze używanej do opisów zjawisk psychicznych, ani na farmakologicznych sposobach „leczenia” tzw. zaburzeń psychicznych. wystarczy, ze będzie się znał na jodze i korygował poprawność wykonania asan. proces harmonizacji psychiki jest niejako „skutkiem ubocznym” rzetelnej praktyki jogi. problem w tym, że o dobrego psychoterapeutę równie trudno jak o dobrego nauczyciela jogi, jak i o po prostu mądrego człowieka. ślepa wiara autorytetom formalnym szkodzi tak samo na każdym polu życiowym.
Dziękuję Wam wszystkim za Wasze wypowiedzi, mam nadzieję, że odezwie się jeszcze więcej osób. Kilka osób napisało do mnie też prywatne wiadomości, więc temat – jak się okazuje – jest dosyć palący.
Chciałbym zwrócić uwagę na 1 rzecz – tutaj interesuje mnie dyskusja Czy osoby z zaburzeniami psychicznymi mogą praktykować medytacje? Z jakimi tak, z jakimi nie? Na co zwracać uwagę?. Jestem daleki od namawiania kogoś do porzucania farmako- i psychoterapii (raczej odwrotnie – większość osób przynajmniej z jednej z tych form powinna skorzystać równolegle do medytacji), choć tak jak powiedział Piotrek „dobrych nauczycieli” nie sadzą na drzewach, tak samo nie sadzą dobrych specjalistów w żadnej dziedzinie (niestety lekarzy i terapeutów również, choć mam to szczęście, że znam wielu oddanych i dobrych lekarzy i psychologów). Tematem nauczyciela/ guru zamierzam się zająć w najbliższym czasie, bo to też ważny temat, o którym napisanie chodzi za mną już od jakiegoś czasu. W każdym razie nie mogę się zgodzić z cytowanym przez Piotrka stanowiskiem BKS Iyengara o „nauczycielu medytacji”, bo tradycja indyjska mówi zupełnie co innego, a widać na pierwszy rzut oka czemu Iyengar tak to stawia – ponieważ nie uwzględnia w swoim systemie nauczania medytacji jako takiej (rozumianej tak jak w tradycyjnych indyjskich systemach). Pozdrawiam serdecznie, zachęcam do dalszych komentarzy i raz jeszcze dziękuję za te już zamieszczone!
Ja od 12 lat zmagam się z nerwicą lękową. Joga bardzo mi pomogła i pomaga nadal. Zawsze po praktyce czuję ten upragniony spokój. Ujjayi nieraz pomogło mi wyjść z nakręcającego się ataku paniki. Co do medytacji: uważam, że w przypadku takim, jak mój – tzn. kiedy umysł jest wyjątkowo nadaktywny – jest to zbawienie. Staram się medytować codziennie i choć czasem jest to bardzo trudne (zapanowanie nad umysłem) to zawsze czuję się lepiej. Joga w aspekcie czysto fizycznym pomaga także w najważniejszej dysfunkcji przy zaburzeniach nerwicowych – ogromnym napięciu całego ciała. Dopiero po 90 minutach sesji czuję, jak wcześniej było ono napięte. To naprawdę działa 🙂
Chętnie podzielę się swoim doświadczeniem a 'propos praktyki osób a zaburzeniami (uogólniajac zjawisko): Mam wrażenie, że większość takich osób nie powinna praktykować indywidualnie – tak jak i psychoterapii nie da się przeprowadzić sobie samemu. Wydaje mi sie też, że rzadko kiedy nauczyciele jogi mają duże doświadczenie psychoterapeutyczne, a bez niego niełatwo pracować z takimi osobami – jeśli np. osobę z melancholią sprowadzi się ćwiczeniami do poziomu ciała, sprowadzi sie ją 'na ziemie’, popadnie w jeszcze wiekszą melancholię. Stąd potrzeba naprawde wykwalifikowanych nauczycieli do pracy z takimi osobami. A takich niestety mało….
Na pytanie dlaczego osoby zaburzone psychicznie sięgają po jogę, odpowiedź jest oczywista, gdyż odczuwają cierpienie. Osoby bez zaburzeń tak samo zresztą, tylko ich cierpienie jest zapewne innego rodzaju. Wyżej, jedna osoba pisała, że szukała odpowiedzi na dręczące pytania w religii i filozofii oraz w psychologii. Są to nasze, europejskie metody radzenia sobie z problemami. Nie ukrywam, że też tam własnie szukałem odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Jednakże joga jest inna, gdyż daje praktyczne metody do pracy. Asany, pranayama, samyama, są to metody, z którymi można realnie pracować, a jeżeli chodzi o religie chrześcijańską czy filozofię, można popaść w zbędny sentymentalizm lub nadmierną intelektualizację. Pan Maciej pisał o zbyciu nadmiernego radżasu w przypadku praktyki asan. Każdy kto pracował nad ciałem również w inny sposób, może także ten efekt odczuć. Sam praktykowałem aikido, i muszę przyznać że po każdym, dobrze przeprowadzonym treningu czułem się bardzo odprężony i rozluźniony, do tej pory ćwiczę aikitaiso kihon(zestaw ćwiczeń). Oprócz tego próbowałem pranayame na własną rękę(wiem ze Pan Maciej tego nie pochwala) i muszę przyznać, że jest rewelacyjna! Jej skutki można odczuć prawie, ze od razu, mógłbym ją polecić swoim znajomym, ale w sumie oni raczej by podeszli do tego sceptycznie. Praktyki koncentracyjno- medytacyjne także nie są mi obce, i również muszę ośwadczyć, że przynoszą szybkie rezultaty a realnym ich skutkiem jest skoncentrowanie i uczucie spokoju oraz jasności myśli. Podsumowując, joga jest strzałem w 10 gdyż ma realny wymiar przekładający się na jakość życia. Joga także dla mnie jest rezultatem poszukiwań odpowiedzi na dręczące mnie pytania oraz pewnego niezadowolenia z bieżących aspektów życia. Poznanie jogi jest skutkiem mych poszukiwań ale są tez jeszcze inne ich rezultaty, joga jest jednym z wielu.
lekturą w temacie może być „Joga na depresję” Amy Weintraub http://www.kdc.pl
Uważam, że joga, zwłaszcza praktyki bardziej zaawansowane (praca psychiczna), nie jest odpowiednia dla osób z problemami psychicznymi. Osobiście zaobserwowałam kilka przypadków takich osób, którym joga (i to już hatha) bardzo zaszkodziła i pogłębiła ich problemy. Zgadzam się, że z takimi osobami trzeba pracować indywidualnie i bardzo ostrożnie, nigdy w zwykłej szkole. Paradoksalnie niestety często terapeuci (psychologowie) doradzają takim osobom zajęcia z jogi, nie mając pojęcia, na co je narażają. Pokłosiem tego są później np. artykuły w prasie o szkodliwości jogi, zwłaszcza wypowiedzi księży o opętaniach itp. To samo dotyczy zresztą pracy z ciałem (kontuzji itd.) Wynikają one z totalnego niezrozumienia, czym jest ta ścieżka. Moje refleksje na temat pozwoliłam sobie ująć w kilku punktach:
1. Joga nie jest dla wszystkich.
2. Joga jest potężnym i bezlitosnym narzędziem, trzeba z nim pracować bardzo uważnie i ostrożnie.
3. Konieczny jest dystans i pokora. Zero zadufania, pychy.
4. Czas jest kluczowym czynnikiem, nic na skróty. Nie wolno działać pochopnie. To jest proces, który trwa latami, prawdopodobnie całe życie. Każdy ma swój indywidualny czas dochodzenia do różnych etapów, nie można się porównywać z innymi, nie wolno uśredniać.
5. Jamy i nijamy, czyli po prostu „droga cnoty”, są tym, od czego trzeba zacząć, jeśli chce się pójść dalej w praktyce, już nawet poziomie pranajamy. Bez uzdrowienia codziennego postępowania można sobie (i innym) zrobić krzywdę.
6. Trzeba bardzo uważać, kogo wybiera się na nauczyciela i w jakiej grupie się pracuje. Jest naprawdę mnóstwo „fałszywych proroków” i sekciarstwa nastawionego komercyjnie w tej dziedzinie (ezozjebów, jak mawia mój znajomy ).
7. Tak naprawdę nasza zachodnia nauka (neurologia, psychiatria, psychologia) dopiero raczkuje, badając, czym jest mózg, umysł, emocje itd. i jak pracuje, jakie są tego efekty i co z nimi robić.
8. Jako indolog obawiam się, że jako „mleććhowie” (obcy, nieczyści) nie otrzymujemy odpowiedniej wiedzy, która jest zarezerwowana tylko dla wąskiego kręgu mistrzów. Jest za to naprawdę spora grupa Hindusów, która na tzw. jodze robi niezły biznes dla „białasów” z zachodu.
Podsumowując: praktykę jogiczną porównałabym do nauki prowadzenia samochodu: jeśli masz złego instruktora, który nie uczy cię, że nie wolno jeździć zbyt szybko, trzeba patrzyć na znaki, przestrzegać kodeksu drogowego, być uważnym i obserwować sytuację na drodze, stosować zasadę ograniczonego zaufania – prędzej czy później dojdzie do wypadku. Nie mówiąc o tym, że jeśli twój pojazd jest zepsuty, nie wyjeżdżaj nim na autostradę, tylko znajdź naprawdę dobrego mechanika
Temat jest szeroki, ale chyba szerszy niż się na pierwszy rzut oka wydaje. Najpewniej jest tak, że przy pewnych zaburzeniach joga może pomóc, a przy innych wręcz przeciwnie. Jak jeden z powyższych interlokutorów napisał – psychologia czy psychiatria – nawet na naukowym na wskroś Zachodzie to wciąż teren badany mocno po omacku. Mapa ludzkiej psychiki ma wciąż wiele białych plam. Dlatego należałoby stawiać konkretniejsze pytania: Czy joga może pomóc przy zaburzeniu „takim to a takim”?
Co do farmakoterapii… Ostatnio przeczytałem kilka książek Stanislava Grofa, który w końcu z wykształcenia jest psychiatrą. Jego doświadczenia jasno pokazują, że często farmakoterapia to tylko i wyłącznie zamiatanie z powrotem pod dywan brudów, które chcą wyjść na wierzch. Podał przy tym ładną analogię: W samochodzie świeci się kontrolka, która wskazuje, iż coś jest nie tak z olejem. Jedziesz do mechanika, a on odłącza kabelek od świecącej kontrolki, żeby już nie świeciła. Problem zniknął? Nie sądzę. A tak właśnie często działa farmakoterapia. Grof jest zwolennikiem podejścia, w którym takie trudne graniczne doświadczenia się podsyca by pod okiem psychoterapeuty mogły wybrzmieć, wyjść na światło dzienne spod dywanu… Moim zdaniem joga jest jedną z technik, które działają właśnie w ten sposób. Być może subtelnie i powoli, ale jednak… Kluczowa jednak jest tutaj właśnie owa pomoc – psychoterapeuty, przewodnika, psychopomposa, ojca duchowego, abby, szamana, jogina, mistagoga czy jakiegokolwiek innego specjalisty od sacrum – jak powiedziałby Eliade. Bez tej pomocy takie doświadczenie może być druzgocące i niebezpieczne. Jednak z pomocą kogoś, kto przeszedł podobny proces, albo nawet „ma wgląd w ludzkie serca” – takie doświadczenie prowadzi owszem przez zniszczenie, ale przez zniszczenie czegoś, co jest sednem problemu, aż po jakąś swoiście rozumianą nową jakość istnienia. Czyli nie odłączamy kabla od świecącej kontrolki tylko wymieniamy olej. Bardzo polecam Grofa. Można zapodać audiobook: The Transpersonal Vision, gdzie pastwi się mocno nad obecnym stanem wiedzy o psychologii. A co do roli przewodnika duchowego w wewnętrznym kryzysie polecam z kolei pamietnik Iriny Tweedie „Daughter of Fire”. Genialna książka.
Niraham, nie nazwałbym stosowania farmakoterapii zamiataniem pod dywan. Jest ona po prostu sposobem, aby przetrwać. Rozwiązaniem tymczasowym. Bez niej często jakakolwiek zmiana nie będzie możliwa, bo nie będzie sił aby podjąć wyzwanie. Ktoś dotknięty depresją kliniczną, nie będzie praktykował medytacji ani asany, bo jemu zwyczajnie nie chce się żyć, a co dopiero praktykować. Przykład jaskrawy, ale to po to, aby było zrozumiałe o co mi chodzi.
Ja bym raczej przyrównał ją do tymczasowego załatania przebitej opony pianką, w celu dojazdu to wulkanizatora.
Moi drodzy, dziękuję Wam bardzo za Wasze wypowiedzi. Nie chcę odpowiadać na nie byle jak, a nie mam teraz czasu na wnikliwe przeczytanie wszystkiego i ustosunkowanie się. Po pobieżnym przeczytaniu widzę, że wyszło kilka ważnych wątków i w najbliższym czasie ustosunkuję się albo tutaj w komentarzu, albo osobnym artykułem na blogu. Pozdrawiam serdecznie!
Witam serdecznie. chętnie podzielę się swoimi spostrzeżeniami. Jestem ( byłam ?) osoba z niestabilnym ego, półroczny pobyt na oddziale nerwic, 3 letnie terapia psychodynamiczna. Próbowałam bardzo wielu rzeczy, i różnych wędrówek , medytacyjnych i eksperymentów ocierających się o ezoterykę. Rozmowy, ze znachorami, mistrzami zen, a nawet z egxorcystami- gdzie mogłam to zapukałam. ponad 2 lata praktykuje joge, ashtange i Iyengara. W trakcie tych moich duchowo/ terapeutycznych rozbojów ( w znacznej mierze będecych wynikiem autoagresji 🙂 doświadczyłam stanów zbliżonych do psychozy, i otarłam sie o ezoteryke. Kiedy doswiadczyłam psychozy było to 4 lata temu na skutek prowadzonej terapii oddechem , pracy z ciałem, było to doświadczenie graniczne , przekraczające możliwości mohjego ciała, pozostał jeden silny wgląd -oddech. prowadził mnie doświadczony terapeuta, szybko przyszedł moment kiedy przestałam go słuchać, pamietam jak instruował mnie jak modelowac oddech,Ja wiedziałam że kiedy odblokowałam sie , ten oddech stał sie we mnie taka siłą która była wstanie rozwalic mi osobowość. Czułam to jak wodę, która jest potrzebna by nosic życie, ale też może być niszcząca powodzią, i powodować jako żywioł spustoszenie ( co zresztą śniło mi sie wtedy na okrągło). Kiedy patrze na moje leczenie ale też na sytuacje osób zaburzonych chorych to widze to jako problem jak ustanowić równowagę na kontinuum – usztywnienie, stabilizacja, a żywioł życie. żeby popływac po morzu na dłuższy dystans trzeba mieć cos stabilnego np. łodkę. Osoby z pogranicza psychozy iz nerwicą ( psychoza to takie ekstremum ekstrema nerwicy), czujął żywioł nie majjąc łódki. Mimo tych braków próbuja sie „usztywniać ” tworząc urojenia, czyli takie próby myslowego usystemazowania żywiołu którego doświadczają. I teraz ten paradoks i tragedia, wszyscy wokół mówią „tego swiata nie ma ” to urojenia” a to jest , tylko opisywane jest językiem urojeniowym, samo doświadczenie, nie jest fikcja, chorobą jest to co czyni sie ztego doświadczenia. kiedy cos odrzucamy jakąś jakośc ona sie będzie do nas dobijać, Jesli nikt nie uczy nas czym jest życie, życia , my przestajemy go doświadczać, i to zycie zaczyna sie donas dobijać. nawet w przerażający sposób. który sprawia wrażenie choroby. Dla mnie yoga to porzucanie tego co sztywne i sprawianie by życie mogło do mnie płynąc spokojnie, bez przeraźliwie silnych nurtów i napięcia. Zawsze mnie denerwują stwierdzenia nauczyli ( różnych nurtów), „no to jest praktyka no ale dla zdrowych”. Przedewszystkim jest to stygmatyzujące i wykluczające, i wynika z niezrozumienia, braku wiedzy. podzas terapii grupowych w których uczestniczyłam , zawsze byłam w roli reprezentanta który wyczuwał nastroje grupy, zawsze najłatwiej przychodziło midefiniowanie, kto ma z czym opór itd. Im bardziej to robiłam ( nie wazne z jakich pobudek ;}, , tym bardzie grupa mnie wykluczała. czuje że cos takiego samego dzieje sie na poziomie społeczeństwa z osobami grubiej zaburzonymi. stygmat to potęzna siła uzywana przez społeczeństwow w sposób nieświadomy. medytacja to dla mnie szuukanie źródła życia, dla zaburzonych to zycie w wyniku napięcia juz sie dobija i to gwałtownie, nie trzeba szukac gdzie jest, tylko powoli, powoli zwalniac blokady by redukowac napięcie.
to zbiór moich spostrzeżeń, zamiast stawiac ostrozne wywożane hipotezy, poprostu wykładam jak czuje temat, dla mnie to ciekawsze forma uczestnictwa w dialogu :}
Witam serdecznie Panie Macieju!
Mam 32 lata i do tygodnia 'dopadło’ mnie coś dziwnego, a mianowicie niemożność wzięcia głębokiego oddechu. Dokładne badania pod kątem chorób układu oddechowego zostały wykluczone, bo w szpitalu zajęli się mną kompleksowo. Zauważyłam pewną zależność, że kiedy nie jestem czymś pochłonięta ( w sensie, że coś się dzieje i nie mam czasu na myślenie, problemów z oddychaniem nie mam) więc lekarz stwierdził, że to nerwica lękowa i sam problem 'siedzi’ mi w głowie! Dostałam Afobam, który biorę od 2 dni. Internet 'przetrzepałam’ od a-z i trafiłam na hasło 'PRANAJAMA’. I tu mam pytanie do Pana, czy taka terapia (albo być może Pan zaproponuje mi inną- konkretnie do moich dolegliwości) mi pomoże oddychać pełną piersią i nie myśleć o tym? Kraków jest za daleko, niestety, ale czy może jest Pan w stanie zaproponować mi kogoś kompetentnego na terenie Szczecina? Bardzo proszę o informacje, bo nie potrafię sobie z tym poradzić, tym bardziej, że leki lekko mnie otumaniają, a problem ciąłego wdychania jest:( Pozdrawiam serdecznie, Magdalena.
Pani Magdaleno,
odpowiem szczegółowo mailem, który został pozostawiony przy dodawaniu komentarza. Trzeba pamiętać, że sama pranajama nie jest zaprojektowana jako terapia, aczkolwiek w pewnym okolicznościach i poprowadzona w odpowiedni sposób może tak działać. Natomiast na pewno pierwsze należałoby spróbować metod konwencjonalnych takich jak w wypadku nerwicy lękowej dobra diagnoza psychologiczna i psychoterapia. I na pewno bardziej bym szedł w tym kierunku, a techniki jogicznej stosował jako wspomagające. Pozdrawiam i zaraz się odzywam szerzej mailowo.
Czytając Twój wpis chciałbym zwrócić uwagę że troszkę się zapędziłaś ze swoim określeniem jako odczuwania psychozy, psychozy samej w sobie nie czuje się że się odczuwa tylko się w niej jest(żyje w niej)
Podejrzewam że dostałaś po prostu ataku Paniki podczas próby wyciszenia (medytacji) taka sytuacja podczas nerwic zdarza się często.
„psychoza to takie ekstremum ekstrema nerwicy” to stwierdzenie natomiast to już w ogóle opinia nie przemyślana, akurat psychoza i nerwica to dwa różne światy, polecam świetny artykuł: http://www.zaburzeni.pl/roznice-pomiedzy-zaburzeniem-a-choroba-psychiczna-t3459.html
Pochopne wydanie takich opinii może bardzo przestraszyć(nakręcić) osoby nerwicowe które w głównej mierze boją się pschoz.
Pozdrawiam.
Witam.
Ze względu na pewne zawirowania życiowe zaczęłam przyjmować środki antydepresyjne, ponieważ straciłam motywację do pracy i zaczęłam odczuwać niepokój i symptomy psychosomatyczne. Dopóki nie zadziałały leki, pomagała mi joga zwłaszcza pozycje odwrócone i wygięcia do tyłu po których poprawiał się nastrój i znikało poczucie lęku i jestem pewna ze wielu osobom może pomóc praktyka jogi jednak musi być częsta i systematyczna. Biorąc pod uwagę moje doświadczenie proponuję ćwiczenia dwa razy dziennie, ponieważ u mnie efekt ćwiczeń nie utrzymywał si przez cały dzień. Jednak są osoby które potrzebują innej pomocy, mam na myśli farmakologię, i psychoterapię i w tym przypadku joga jest doskonałym uzupełnieniem terapii. Takie jest moje zdanie. A na pewno praktyka może pomóc przy odstawianiu leków antydepresyjnych, przeciwlękowych, jestem tego dowodem.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Witam,
Panie Macieju miał Pan odnieść się do tego wątku i to nie nastąpiło 😉 Kiedy można liczyć na Pana odpowiedź w tym temacie?
Pozdrawiam.
Rzeczywiście. Teoretycznie pamiętam o tym, ale minęło już bardzo dużo czasu. Umówmy się, że jeśli nie umieszczę nic na ten temat do końca roku to proszę mi przypomnieć mailowo 🙂
Myślę, że wśród osób które praktykują jogę (mam na myśli hatha-jogę np wg metody Iyengara) bardzo dużo
jest osób które mają problemy „nerwicowe” czy uogólniając – zaburzenia osobowości. Jest to naturalne, ponieważ joga jako aktywność / praca z ciałem i umysłem jest przedstawiana / reklamowana m.in. jako sposób na wyciszenie, uspokojenie.
Również w moim przypadku stało się tak, jakiś dłuższy czas temu.
Oczywiście, nie każda z tych osób musi od razu być bardzo poważnie zaburzona. Jeśli chodzi
o moje osobiste problemy to należą do nich: stany depresyjne, stany lękowe, nerwowość, ogólna „nadwrażliwość”. Od bardzo dawna podlegam psychiatrycznej terapii, leczę się ambulatoryjnie, przyjmuję leki.
Lekarstwa mają rolę wspierającą ale niestety nie rozwiązują wszystkich problemów i pewne objawy
w większym czy mniejszym stopniu nadal występują.
Z mojego doświadczenia z praktyki jogi mogę powiedzieć tak: regularna praktyka pod okiem
porządnych nauczycieli (to nie musi być od razu Konrad Kocot czy ktoś na miarę samego Iyengara,
uważam, że w Polsce jest wielu dobrych i znakomitych nauczycieli) może przynieść niezwykle
pozytywne efekty. Kiedyś, po kilkumiesięcznej, regularnej praktyce (cały czas przyjmowałem moje leki)
moje objawy chorobowe wycofały się praktycznie w 100 procentach. Niestety potem tej regularności zabrakło
co spowodowało zwiększenie nasilenia objawów. I tak to już jest, grunt to regularna praktyka 🙂
Co do osób z poważnymi chorobami psychicznymi, psychozami – tutaj nie jestem odpowiednim autorytetem
aby się wypowiadać ale i tak uważam, że regularna joga może przynieść wiele dobrego.
Poza tym słyszałem, że istnieją specjalne ośrodki jogiczne w których pracuje się także z takimi osobami.
Tyle ode mnie, pozdrawiam!
Ja przez prawie 40 lat funkcjonowałam w przekonaniu że wszystko jest w porządku. Jednak rezultaty jakie osiągnęłam w moim życiu a raczej ich brak skłoniły mnie do poszukiwań. Poszukiwań siebie. Dzięki prawie dwuletniej pracy odkryłam, że życie we wczesnym dzieciństwie doświadczyło mnie dotkliwie, co wpłynęło na moje rezultaty bardzo nieciekawe, niedoczynność tarczycy i zapewne nie zdiagnozowana nigdy dwubiegunowosc afektywna. Dotąd doswiadczalam skrajnych emocji nieświadomie, teraz dzięki medytacji doświadczam ich świadomie.
I dzisiaj postawiłam sama sobie diagnozę i szukam sposobu na transformację. Moje myśli były kiedyś bardzo niespokojne, produkowały się i przebiegały w tempie kosmicznym. Ciągłe wewnętrzne rozedrganie. Do szaleństwa. Pół roku praktykowałam jogę, potem było dużo technik relaksacyjnych. Od pewnego czasu jest ruch autentyczny z elementami psychologii procesu. I medytacje. Ale wciąż jest ich za mało. A przyszła do mnie myśl, że to jest to dobry kierunek w leczeniu.
Nie stosuje żadnej farmakologii nawet przy epizod ach przeziebieniowych, leki na tarczyce odstawiłam po roku bo zaparlam się ze znajdę przyczynę i wylecze przyczynę a nie skutek. A dzisiaj dotarłam do informacji które potwierdziły moje przypuszczenia, że moja niedoczynność wynika z silnego odczuwania i nie wyrażania emocji. A za tym stoi dwubiegunowosc.
Joga i ruch autentyczny to też medytacja. Mi pomagają.
Dziękuję za artykuł.
Pytania:
1)Jakie asany stosować na mocne zaburzenia seksualne spowodowane depresją (duchową- ciemną nocą duszy). Praktyka ma na celu przeksztalcenia perwersji seksualnych – uwolnienia blokad w czakrze sakralnej (czuje mocne uciski w tej czakrze i zablokowana energie)
2)Jakie wskazowki doradzasz zeby odnaleźć siebie I nie czuc sie zagubionym?
3)Co robic gdy medytacja z cialem poglebia objawy nerwicowe zamiast je zmniejszać. Czy kontynuować dalej medytację? Czy moze zmienic jej rodzaj praktykowania?
4) czy wiesz jakie praktyki mogą pomoc przejsc szybciej przez procesy dezintegracji?
Maieju,
Istnieje opcja abys napisal artykul o ciemnej nocy duszy? Depresji spowodowanej odklejania sie od iluzji w ktorych sie zylo? Jak sobie z nią radzic?
Medytowalem 5 lat i w pewnym momencie objawy nerwicowe przeksztalcily sie w duchowa depresje (w momencie gdy zrozumialem w jakich iluzjach zylem weszlem w tzw. czarna otchlan – gleboka pustke i ciemnosc). Od tamtego momentu czuje sporo roznych energii w ciele. Cialo boli i czuje ze jestem po prostu niczym – smiercią . Czuje ze nie jestem zadna osobowoscia, czuje sie zagubiony i nie wiem co dalej z tym zrobic. Podkresle ze medytacja poglebia jedynie te stany. Jakie zatem praktyki polecasz na wyjscie z tego procesu? Czy masz w tym jakies doswiadczenie? Podkresle ze zadne psychoterapie nie pomagaja. Oczywiscie stosuje mindfullness – kazdego dnia obserwuje siebie jednak dalej jest – brak rezultatow ktorych tak bardzo ego pragnie.
Odpowiadając na pytania:
Ad.1. Asany do tego nie służą. Do pracy energetycznej służą przede wszystkim mudry i pranajama. To po pierwsze. Po drugie – jednak najlepszym początkiem jest zajęcie się depresją w sposób konwencjonalny, skierowanie się do specjalisty i skorzystanie z leczenia. Zajmowanie się drobnym objawem nie pomoże, a może nawet zaszkodzić. Zdecydowanie ODRADZAM samoleczenie jako główny element pracy z depresją, jeśli faktycznie to kliniczna postać tej choroby, a nie chwilowe obniżenie nastroju. Więc to co poniżej to raczej w ramach wspomagania leczenia
Jeśli chodzi o depresję jogę to parę rzeczy na ten temat napisała Monika Krawiec na joga-abc.pl:
a. http://joga-abc.pl/joga-depresja-jamy/
b. http://joga-abc.pl/joga-depresja-nijamy/
c. http://joga-abc.pl/joga-depresja-asany/
d. http://joga-abc.pl/depresja-a-pranajama/
e. http://joga-abc.pl/joga-pratyahara-depresja/
I KONIECZNIE TEN TEKST, napisany przez medytującą lekarkę, która przeszła depresję: http://joga-abc.pl/depresja-medytacja/
Ad. 2. Niestety pytanie jest zbyt ogólne i nie da się na nie odpowiedzieć bez kontekstu.
Ad.3. Gdy medytacja pogłębia objawy nerwicowe to póki co należy ją przerwać. Warto zacząć leczenie depresji/nerwicy, a po ewentualne kontynuowanie medytacji zwrócić się do dobrego nauczyciela, bo być może problem też leży w błędnym podejściu lub błędnej technice.
Ad.4. Zasadniczym elementem, który pozwala przejść szybciej (i w dobrym kierunku) procesy dezintegracji jest wsparcie: zarówno bliskich jak i odpowiednich specjalistów. Bycie zosią-samosią w takim czasie jest najgorszym rozwiązaniem. Oczywiście trzeba zwrócić na to uwagę, by relacje nie stały się formą uzależnienia lub ucieczki, a wsparciem na drodze do samodzielności i samostanowienia.
Sebastianie, nie ma czegoś takiego jak „duchowa depresja”. Duch nie choruje, choruje umysł. Być może to naturalny etap rozwoju nieleczonych zaburzeń lękowych/nerwicowych, a może dołożyła się do tego błędna praktyka i neo-adwaityczne błędne podejście do rozumienia czym jest Jedność. Nie wspominasz nic o konwencjonalnych próbach leczenia, więc domniemuję (nie wiem czy słusznie), że nie nastąpiły. Trzeba pamiętać, że – choć nie da się tego tak dokładnie oddzielić w praktyce – najpierw skupiamy się na pracy etycznej i psychologicznej, a później wchodzimy w meandry metafizyki. Teraz potrzebujesz konkretu. Prawdopodobnie najlepszym rozwiązaniem byłby kontakt z dobrym psychiatrą i podjęcie leczenia, i prawdopodobnie dodatkowa psychoterapia. Na kolejnym etapie, jeśli byś wracał do medytacji, zrób to pod kierunkiem kogoś kto się zna na medytacji i rozumie również ludzką psychikę. Powodzenia!
Dzieki wielkie za odpowiedz. Zapoznalem sie z podanymi artykulami.
A co jesli ktos probowal wszystkich nurtow psychoterapeutycznych i uczeszczal na rozne psychoterapie kilka lat i praktycznie nic to nie dalo?
Ponadto jak zadne leki – antydepresanty nie dzialaja, co wtedy?
Nie chciałbym dawać ogólnych zasad przy tak delikatnej sprawie, proszę o kontakt mailowy, zastanowimy się co zrobić… Pozdrawiam!
Sebastian znalazłeś cos co pomogło? Jesli nie, to terapia dbt, albo ciut mniej ale schematów. Maciej moze możesz pomóc mi skontaktować się z Sebastianem np podając mu mojego maila?