Wprowadzenie

Nie mówi się o tym na co dzień, ale u wielu osób w naszym otoczeniu (a może i w nas samych?) możemy zdiagnozować objawy różnego typu zaburzeń psychicznych. W Polsce rocznie około 1,5 miliona osób trafia do szpitali psychiatrycznych, wiele więcej jest leczonych ambulatoryjnie, nie wspominając o tym, że możemy się domyślać, że mnóstwo osób jest niezdiagnozowanych z mniej lub bardziej uciążliwymi objawami nerwicowymi lub psychotycznymi. Część z tych osób poszukuje też pomocy sobie czy to przez zajęcia z asan jogi czy przez różnego rodzaju praktyki medytacyjne albo przez jedno i drugie.

Poniżej dzielę się swoimi refleksjami z mojej praktyki nauczycielskiej, z tego co obserwowałem jako współuczeń, uczestnik różnych ścieżek, trochę z mojej wiedzy psychologiczno-psychoterapeutycznej. Nie traktujcie tego jako coś wiążącego, wszystko praktycznie co napiszę poniżej jest podszyte refleksją, pytaniem… Jest zachętą do dyskusji. Zachęcam do dyskusji w komentarzach wszystkich, ale najbardziej osoby, które same są lub były dotknięte omawianymi zaburzeniami i osoby, które zajmują się pomocą w takich wypadkach.

Praktyka asan jogi u osób z zaburzeniami psychicznymi

Szczerze mówiąc nie widzę zasadniczych przeciwwskazań do praktyki pozycji jogi dla większości osób z zaburzeniami psychicznymi. Oczywiście będą osoby, które mogą praktykować asany samodzielnie, a będą takie, które najlepiej, żeby robiły to pod kierunkiem uważnego nauczyciela. Na pewno problemem u niektórych osób może być brak uważności, kiepska świadomość ciała czy skłonność do autoagresji, ale też praktyka asan może być pretekstem do pracy nad tymi właśnie problemami.

Kto jest osobą chorą z perspektywy medytacji?

Z perspektywy psychologii kontemplacyjnej chora nie jest osoba przejawiająca objawy chorobowe. Objawy chorobowej dezintegracji mogą prowadzić do pogłębiania się czy pozostawania w danym stanie lub do rozwoju naprzód, w kierunku wyższych hierarchii celów. Osoba, przejawiająca objawy pewnych zaburzeń, a zmierzająca w kierunku wyższych hierarchii celów, nie jest osobą chorą z perspektywy tradycji medytacyjnej. Zresztą takie postawienie sprawy nie jest zarezerwowane dla tradycji medytacyjnej, z rodzimych specjalistów od zdrowia psychicznego w tym samym kierunku zmierzały definicje zdrowia psychicznego Kazimierza Dąbrowskiego.

Z perspektywy uczestnictwa w ścieżce mistycznej jest jeszcze jedna ważna rzecz. Otóż ścieżka mistyczna jest – wbrew powszechnemu mniemaniu – ścieżką działania. Osoba, która ją podejmuje musi być zdolna do wyznaczania sobie zadań i podejmowania prób realizowania ich. Jeśli nie ma tej umiejętności, choćby potencjalnie, w sobie – z punktu widzenia ścieżki medytacyjnej jest chora. I co wtedy?

Czy osoby zaburzone psychicznie mogą medytować?

Gdyby ktoś mi zadał to pytanie 10 lat temu odpowiedziałbym „nie”. Dziś ta sprawa nie jest dla mnie tak oczywista. Z jednej strony praktyki medytacyjne są dużo mniej konkretne niż praca z ciałem, a osobom zaburzonym psychicznie często bardzo jest potrzebny konkret; z drugiej strony z perspektywy psychologii jogi zaburzenia psychicznie nie są niczym innym jak rozproszeniem umysłu i brakiem jego kontroli, w związku z czym skoncentrowanie umysłu i użycie narzędzi do przejęcia nad nim kontroli wydaje się rozsądną drogą. Na pewno praktyki muszą być konkretne, na pewno dostosowane do danej osoby i na pewno instrukcja musi wyraźne zaznaczać (i musi być regularnie powtarzana), że istotne jest skupienie się na przedmiocie koncentracji, a nie na pojawiających się doświadczeniach takich jak wizje itp., koncentracja musi być na dokładnym wykonaniu instrukcji, a nie na impresjach wokół instrukcji.

Jak to wygląda w tradycyjnych szkołach medytacyjnych? Zetknąłem się z różnymi postawami. Czasami niestety po prostu olewa się stan ucznia i udaje, że nic mu nie jest. Uważam, że to najgorsze co można zrobić i budzi to mój gniew, gdy to widzę, szczególnie pod płaszczykiem deklarowanego przez kogoś współczucia. Ale pomińmy tę nieprawidłową praktykę. Nie spotkałem się w żadnej tradycyjnej szkole z odmową praktyki osobom z zaburzeniami psychicznymi. Najczęściej takie osoby kieruje się w jedną z dwóch dróg: (1) wykonywanie zewnętrznych rytuałów religijnych lub (2) praca z ciałem i modlitwa, czasem koncentracja wzrokowa (trataka). W jednym i drugim wypadku pod mocną kontrolą nauczyciela.

Trzeba pamiętać przy tym, że potencjalna praktyka medytacji nie oznacza, że ktoś nie ma korzystać z psychoterapii, a czasem nawet i z farmakoterapii.

A co z praktyką osób, które przyjmują leki psychiatryczne?

Moje skromne zdanie jest takie – jeśli leki są zaaplikowane profesjonalnie i stabilizują stan umysłu (a nie burzą go) – wówczas nie wykluczają się z praktyką. Wręcz odwrotnie – stają się środkiem, który umożliwia większa stabilność praktyki, a czasem wręcz umożliwia praktykę w ogóle. Oczywiście – w szerszym kontekście w ścieżkach mistycznych (jogicznych) dążymy do tego, żeby od leczenia przechodzić do samoleczenia, od stosowania leków do ich niestosowania, od pomocy przez specjalistów do pomagania sobie samemu. Ale często jest to bardzo długa droga.

Uwagi końcowe

Jest jeszcze jeden ważny czynnik w praktyce w ogóle, ale w omawianych wypadkach jeszcze bardziej. Jest indywidualny kontakt nauczyciel-uczeń. Nauczyciel znający dobrze swojego ucznia i vive versa. Inaczej mają miejsce sytuacje, które opisuje Tomek Barczak w swoim artykule.

Na koniec chciałem zaznaczyć, że praca z osobami z zaburzeniami psychicznymi nie jest moją codziennością. Nie nauczam ani asan ani medytacji w szpitalu czy ambulatorium psychiatrycznym. Jednakże zdarzało i zdarza mi się pracować z osobami zdiagnozowanymi psychiatrycznie, biorącymi leki, które poinformowały mnie o tym. Zapewne też pracowałem z niejedną osobą, która wstydziła się do tego przyznać. Jednakże ten materiał będzie ubogi, jeśli Wy – drodzy czytelnicy – nie dołożycie od siebie swojej cegiełki w komentarzach. Wolałbym, żeby ten artykuł stał się początkiem dyskusji niż był traktowany jako autorytarne źródło.

Share This