W metodyce podejścia vinyasa krama specyfiką jest zaczęcie od ruchu dynamicznego, by dopiero później przejść do statyki w pozycjach. To podejście stosuje się zarówno w skali makro – rozpoczynanie praktyki u początkującego – praktyka bardziej dynamiczna, praktyka uczniów bardziej zaawansowanych – wprowadzanie większej ilości trwania w pozycjach (bez rezygnacji z dynamiki, która cały czas jest potrzebna), a w skali mikro w budowanej sekwencji zajęć – zaczynamy od większej dynamiki dla rozluźnienia ciała, by stopniowo wprowadzać więcej asan statycznych.
W ruchu dynamicznym łatwiej uwolnić się od napięcia i łagodnie przystosować ciało do dalszej pracy. W pracy statycznej łatwiej z kolei utrwalić już istniejące napięcia. Oczywiście praca dynamiczna gwarantuje uwolnienie od napięcia, jeśli praktykujemy tak, by go nie zwiększać, ale o tym już wspominałem kilka razy: kierunek pracy z ciałem w asanach jest następujący: (1) uwolnienie od napięcia >> (2) dopiero potem ustawianie struktury ciała i rozciąganie >> (3) ewentualnie na końcu dołożenie siły.
Poniżej zamieszczam fragment z książki Andrzeja Rakowskiego, wybitnego polskiego terapeuty manualnego, (Andrzej Rakowski (2008), Kręgosłup w stresie. Jak usunąć ból i jego przyczyny, GWP, Gdańsk, ss. 25-26), który trochę rozjaśnia zasygnalizowane przeze mnie kwestie. Książkę gorąco polecam. Pogrubienia w tekście pochodzą ode mnie.
„Normalna fizjologiczna praca mięśnia polega na jego kurczeniu się i rozkurczaniu. Jest to najbardziej rozpowszechniony typ pracy mięśni w świecie zwierzęcym. Zawsze po fazie skurczu następuje faza rozkurczu mięśnia. Wykonuje on nie tylko czynności napędzające bierną część narządów ruchu, ale także wspomaga przepływ krwi spełniając rolę jakby 'drugiego serca’. Ten typ pracy, najbardziej fizjologicznej i naturalnej, nazywa się pracą izotoniczną mięśni. (…) Istnieją jednak różnorodne okoliczności zmuszające nasze mięśnie do pracy w stałym napięciu, bez ich rozciągania i rozluźniania. Jest to praca izometryczna.
Podczas pracy izometrycznej mięsień znajduje się w ciągłym napięciu bez zmiany długości. Dłuższa faza skurczu, brak fazy rozkurczu to charakterystyczny dla niej stan. Brak fazy rozkurczu wydatnie utrudnia przepływ krwi, upośledza czynność mięśnia w jego funkcji 'drugiego serca’. Wywołuje ponadto szereg negatywnych skutków. Pracę izometryczną mięśni, którą wykonują one przez dłuższy czas, będziemy nazywać dalej przeciążeniem statycznym mięśni.
W świecie zwierzęcym ten typ pracy mięśni jest o wiele rzadziej spotykany aniżeli u ludzi; występuje krótko, np. na czatach, podczas nasłuchiwania, obserwacji, oczekiwania na walkę lub atak. W takich wypadkach spoczynkowy tonus mięśniowy znacznie się podnosi, przyspiesza akcja serca, rośnie ciśnienie tętnicze krwi. W ciele zwierzęcia zachodzą procesy przygotowujące je do walki lub ucieczki. Owo silne napięcie całego organizmu rozładowuje się gwałtownie w ucieczce, pogoni lub walce.
U człowieka cywilizowanego rozładowanie potencjału na sposób zwierzęcy jest często niemożliwe. (…) Nagromadzony w stresie potencjał energetyczny nie ma ujścia, nie rozładowuje się – imploduje, czyli eksploduje do wewnątrz, czyniąc organizmowi różne szkody.”
* * *
Śrivatsa Ramaswami w swoim nauczaniu asan podkreśla, że większość asan można wykonywać w sposób i dynamiczny i statyczny. Podaje tylko 5 asan, które warto wykonywać przez dłuższy czas (tj. 5 minut wzwyż) – są to: sirsasana (stanie na głowie), sarvangasana (świeca), paścimottanasana, padmasana (lotos) i maha mudra (nie mylić z janu sirsasaną! – to 2 różne pozycje). Analizując nauczanie Ramaswamiego można wyciągnąć następujące wnioski: dla uwolnienia się od napięcia w większości pozycji wystarczy wejście i wyjście z pozycji powtórzone kilkakrotnie (ew. dynamiczna sekwencja pozycji), natomiast dla pełniejszego działania wymienionych powyżej 5 pozycji potrzeba trochę dłuższego czasu trwania. Ramaswami, A.G. Mohan i Desikachar pokazują wyraźnie większą potrzebę prostej pracy dynamicznej niż dłuższego trwania w pozycjach, ponieważ problem z napięciem współcześnie wiążą się z bezruchem i potrzebą uwolnienia odpisywanego powyżej przez Rakowskiego statycznego przeciążenia mięśni.
Kilka lat mojej praktyki (jej jak to poważnie zabrzmiało, może zacznę inaczej)… Z punktu widzenia mojej praktyki, uważam, że dla mnie jako ucznia o wiele lepiej rozpoczynać zajęcia, jak podkreślił Maciek powyżej, dynamicznymi sekwencjami. Kiedy rozpoczynam praktykę dynamicznie, pozwalam ciału na: rozgrzanie się, stopniowe odłączenie umysłu, uspokojenie. W kontraście asany statyczne, wykonane na samym początku praktyki, wywołują we mnie zdenerwowanie i poniekąd frustrację (bo mięśnie mam zazwyczaj na początku trochę sztywne i niechętnie poddające się mojej woli). Przyznaję, w statycznych pozycjach również czuję rozgrzanie ciała. Jednak co z tego jak mój umysł jest w dalszym ciągu rozbiegany, a ja z zaskoczeniem łapię się na poszukiwaniu wzrokiem zegarka.
Dzięki za komentarz Ola 🙂 A tak, a propos zegarka, na wczorajszej grupie zaawansowanej dostrzegłem sukces wychowaczy – żadna z obecnych osób nie wzięła ze sobą zegarka 🙂
Aaa widzisz! Czyli problem zegarka, to nie tylko moja rozpraszająca (a jak!) sprawa. Inna rzecz, że ja zawsze zdejmuję zegarek do praktyki. Niestety na sali zawsze mogę znaleźć zegar. Czy na sali powinien być taki mechaniczny odmierzacz czasu? Do przemyślenia. Pozdrawiam 🙂
Ha! Ostatnio zrezygnowałem z zegara na sali 🙂
Post już trochę stary, ale ostatnio się na niego natknąłęm. Jestem fizjo, Rakowskiego cenię i zgadzam się z nim w wielu kwestiach. Cytuję Ciebie Maćku:Książkę gorąco polecam, pomimo iż w paru miejscach nie zgadzam się ze stanowiskiem autora. Ciekawy jestem Twojego punktu widzenia, dokładnie z jakimi kwestiami się nie zgadzasz?
Cześć Marcin. Widzę, że warto by coś nowego napisać na blogu, bo czytelnicy grzebią już po archiwach 🙂
Co do odpowiedzi muszę Cię niestety zawieść – post był pisany dwa lata temu i szczerze mówiąc nie pamiętam co miałem na myśli, a nie mam książki Rakowskiego w domowej biblioteczce. Z tego co pamiętam nie były to żadne kwestie istotne, raczej jakieś sprawy, które wydawały mi się nadmiernym uproszczeniem. Z drugiej strony opisując coś czasem nie da się takich uproszczeń uniknąć. Jak kiedyś mi wpadnie znów Rakowski w ręce i będę miał chwilę czasu to się ustosunkuję, ale nie obiecuję… Tak czy inaczej Rakowskiego polecałem paru osobom jako terapeutę i szkoleniowca. Pozdrawiam