Jednym z tematów, które najczęściej pojawiają się w rozmowach z moimi medytacyjnymi uczennicami i uczniami są relacja międzyludzkie, szczególnie relacja z rodzicami i partnerami/małżonkami. Zostawmy na razie złożoną kwestię relacji z rodzicami, a skupmy się na związkach z partnerkami/partnerami. Być może zauważyliście, że związki traktowane są u nas w kontekście zależności. Jest to oczywiście pewne dziedzictwo patriarchalnych bzdur, wedle których niektórzy mężczyźni pośrednio lub bezpośrednio oczekują od kobiety zależności, a i obawiają się ich niezależności. Ale oczywiście wywołuje to reakcję z drugiej strony, niczym przysłowiowe odpłacanie pięknym za nadobne. Kiedyś słyszałem kobiety zachwycające się ideą manipulowania mężczyznami za pomocą seksu. Rany! Nie tędy droga dla żadnej ze stron. Nie da się zbudować spełnienia na manipulowaniu kimkolwiek! Ludzie mają szansę czuć się spełnieni w związku tylko i wyłącznie, gdy są wolni i wzajemnie swoją wolność wspierają. A zależność – choć może się w pewnych sytuacjach wydawać kusząca – jest ślepym zaułkiem, pewną drogą do braku satysfakcji obu stron. Dopiero w owej wolności niezależności, gdy człowiek nie musi, a dokonuje pewnych gestów, działań, wspólnego życia – to ma szczególną wartość. Gdy to samo wynika z przymusu (np. finansowego) czy manipulacji, nie ma szans to zrodzić prawdziwej relacji.
Oczywiście nie chodzi o to, by żyć osobno i obok siebie. To nie ma sensu, ukochanych musi coś łączyć, a i miłość realizuje się w różnego rodzaju bliskości. Jednak przestrzeń na prawdziwą szczerą, pełną i miłości i przyjaźni i erotyzmu, bliskość, jest tylko gdy jest ona niczym nie wymuszona. Miłość czy przyjaźń może zrodzić się tylko z wolności, w innym wypadku mówimy o przywiązaniu.
Żeby czytanie tego tekstu nie było pożywką dla utyskiwania na świat, innych czy siebie, można go przełożyć na 40-dniową czillę (medytacyjne wyzwanie), w której przez 40 dni pozostajemy z pytaniem: „Na ile dbam o swoją wolność w związku, na ile wspieram wolność mojego partnera/partnerki/męża/żony?”. Oczywiście pytanie można nieco zmienić, ale pamiętajmy o tej dwustronności. Każdy z nas czasem niechcący odbiera sobie sam(a) wolność, dlatego też istotne jest w pełnej miłości relacji, wspieranie także wolności partnera/rki, nawet gdy on o tym zapomina. W końcu od czego jest prawdziwa miłość, troska czy przyjaźń? Tej ostatniej nawet w związku pełnym miłości nie lekceważcie. Nigdy bym nie stawiał mojego związku z moją żoną Agnieszką jako wzoru – tak jak wiele innych osób w ciągu ponad 18 lat naszego związku nie ominęły nas kryzysy, czasami głębokie i zakręcające się w błędne koła. Jednak nawet w najtrudniejszych dla nas okresach, nie oddaliliśmy się od siebie. Być może ze względu na to, że oboje wspieraliśmy się we wzrastaniu i ze względu na to, że przy wszystkich trudnościach, moja żona jest moim najbliższym przyjacielem, a ja jej.
Bardzo ważny tekst Maćku. Z manipulacji, nie stworzy się relacji – to parwda. I nie ma znaczenia, jaki środek do manipulacji wybieramy.
A co do osttanich wierszy tekstu – to chyba anwet nie chodzi o to, b szukac wzoru, a inspiracji. Każda relacja, ma pewne rysy – zatem relacji idealnej nie ma. Jednak z niemal każdej obserwowanej przez nas relacji, może coś wziąć dla siebie, czyms się zainspirować
Wydaje mi się, że relacje damsko-męskie to nie lada wyzwanie: ciągłe zmiany, badanie granic, odkrywanie potrzeb, walka z ego. No i pytanie – gdzie są granice wolności. Każda para musi to wybadać, non stop w siebie się wsłuchiwać, dzielić się swoimi głosami, pokonywać problemy. To bywa trudne, ale chyba warto podejmować wyzwania… Ciekawa jestem wpisu o relacji z rodzicami, bo ona jednak rzutuje na późniejsze związki. Na zdolność do zaufania, na nawyki w stosunku do płci przeciwnej, na oczekiwania, obawy. Czasem myślę, że miłości uczymy się przez całe życie, każdy musi odkryć siebie, ale jedni dostają od rodziców pewne wartościowe zasoby, a inni na rynek uczuć wchodzą z bagażem… I każdy chce być szczęśliwy
O rany! Jak zawsze mądrze i na temat. Szkoda, że tak krótko, byłabym ciekawa rozwinięcia tematu wolności w relacjach.
Bardzo potrzebny temat, na pewno mnie ale i wielu innym osobom. Mnie zawsze było trudno pogodzić bycie w związku z odczuwaniem wolności i bardzo długo nie wchodziłam w stałe związki, gdyż bałam się że to głównie zobowiązania, powinności oraz utrata ochronnych granic, własnej intymności psychicznej. Teraz jestem w stałym związku i wciąż mam problemy w tych własnie sferach, do tego stopnia że wręcz pragnę przerwy, jakiegoś odpoczynku – pobycia samej przez jakiś czas, większej ilości czasu tylko dla siebie. Ale mój partner tego nie akceptuje, nie rozumie lub nie chce zrozumieć, a ja się czuję wewnętrznie zmuszona cały czas walczyć o możliwość bycia w zgodzie ze sobą prawie i bycia z drugą osobą jednocześnie.
Dziękuję bardzo za Wasze komentarze. Jak zawsze rozszerzają perspektywę mojego tekstu, w ten sposób ubogacając go dla kolejnych czytających. Przez to tekst niejako staje się żywym organizmem 😉
@Magda – zdecydowanie tak, zarówno co do tej (nie)idealności jak i możności uczenia się z każdej relacji
@Zadumana – bardzo ciekawy wątek poruszyłaś, owych granic wolności. I rzeczywiście każda para i każdy sam dla siebie musi to zdefiniować. I na dodatek jest to pewien (dłuższy) proces. Można by rzec w tym procesie poszukiwania wolności, odnajdujemy też własną tożsamości. A to już duża sprawa. Co do relacji z rodzicami – to tak niechcący chlapnąłem w tekście, a tu teraz będę musiał coś napisać. Pewnie coś powstanie, choć nie wiem czy paradoksalnie nie zacznę tej relacji z rodzicami obrabiać od tego, że ta idealna relacja to pewien wydumany konstrukt myślowy i że te relacje nie muszą (pod paroma warunkami) nas tak mocno warunkować. Ale jeszcze wcześniej będą inne rzeczy na tapecie na pewno.
@Blimsien – dzięki za miłe słowa. Nie chciałem przegadywać tematu, bo wolność dla siebie każdy musi odnaleźć sam, ale będzie jeszcze kolejny wpis o pewnym ważnym rodzaju wolności (nie tylko) w związkach A jakby się oczywiście pojawiały jakieś konkretne pytania to śmiało pisz, może zrodzi to jakiś kolejny tekst!
@Beata – tak jak napisałem wcześniej to jest pewien proces, dosyć długi, czasem radosny, a czasem żmudny i przykry. Natomiast pojawia się też w Twoim komentarzu kwestia zobowiazań. Ja akurat uważam, że jeśli tylko decyzja o zobowiązaniach jest naszym wyborem, to akurat zobowiązania są wówczas realizacją naszej wolności. Za to ucieczka przed nimi może niejednokrotnie być niewolą. Zresztą ucieczka zawsze jest niewolą.
Piękny tekst! Jakbyś ubrał w słowa moje myśli! Nieraz już próbowałam kogoś przekonać że taka wolność w związku jest potrzebna i wręcz dobra, ale nigdy nie udało mi się tak ładnie tego ująć… Pewnie dlatego często byłam niezrozumiana ( teraz po prostu odeślę ich do artykułu ). Mi ta moja wolność daje też tak ważną dla mnie chwilę na spojrzenie na związek z pewnej perspektywy. I to w tej właśnie chwili często uświadamia sobie jak bardzo ten ktoś jest dla mnie ważny (i nie mówię tu o tęsknocie). Bo czasem z daleka widać lepiej.
Dziękuję Maciej za artykuł! A przy okazji… czekam z utęsknieniem na angielską wersję bloga – ciągle masz to w planach?
@Dorota 🙂 Wersja anglojęzyczna (i innojęzyczna też) jest w planach. Mam od roku potłumaczone kilka tekstów, strona jest prawie gotowa, tylko jakoś zawsze mi brakowało czasu, żeby przysiąść. Ale dobrze, że przypominasz (zresztą w te wakacje jako któraś z kolei osoba), muszę to wreszcie rozplanować w czasie 🙂
@Maciej Ah to dobre wieści!
Jaki to wartościowy wpis. „Jednak przestrzeń na prawdziwą szczerą, pełną i miłości i przyjaźni i erotyzmu, bliskość, jest tylko gdy jest ona niczym nie wymuszona.” – to tak oczywiste z jednej strony, a z drugiej tak cienka granica to wyznacza… Czilla bardzo trafna i zapisana na zadanie.
Dzięki za miłe słowa. Rzeczywiście ta granica bywa cienka, jak wiele innych podobnych granic w naszym życiu. Ale moje doświadczenie i ze swojej praktyki i z uczniami pokazuje, że gdy towarzyszy nam szczera, czysta intencja w danej sytuacji to z czasem powoli te wszystkie subtelne granice są dla nas bardziej wyraźne. Gdy utrzymujemy spójność ze swoimi wartościami – z czasem coraz wyraźniej widzimy kierunek, w którym zdążać, nawet w trudnych i niejasnych sytuacjach 🙂 Pozdrowienia!
Internety podrzucają mi co rusz nowe Twoich liter zbiory i za każde serdecznie dziękuję. Czasem pozwolę sobie dorzucić tez swoich kilka wyrazów.
To wyżej o wolności w związkach to moim zdaniem bardzo ważne rzeczy, oczywiste, ale tak często ignorowane (których z uwagi właśnie na ich częste zapominanie, powtarzania nigdy dość), w dodatku doskonale ogólne, aby nie stwarzać uniwersalnej recepty, która dla tych bardziej leniwych i niecierpliwych mogłaby stać się schematem oderwanym od ich indywidualności i powodem zniewolenia z chwilą bezrefleksyjnego naśladowania.
Podzielę się jeszcze swoim przekonaniem (mam nadzieję, nic nie psując), że ta wolność, a raczej te wolności dwojga ludzi powinny mieć jednak swoje granice na podobnych poziomach tych ważniejszych obszarów (to coś co ludziom pozwala iść w tym samym kierunku i czuć tą pięknie opisaną przez Ciebie bliskość), ale to chyba tożsame z tym co zostało poruszone czyli podobnym odbieraniem wsparcia, które nie jest jeszcze manipulacją czy ingerowaniem lub zobowiązaniami, które nie są jeszcze poczuciem konieczności rewanżu lub zależności.
Bardzo wartościowy wpis. Tak bardzo żałuję, że nie przyszedł do mnie zaraz po jego publikacji. Być może byłabym teraz szczęśliwsza i żyła w radości przy swoim partnerze, dla którego wolność jest najważniejsza w życiu. Niestety słało się dla mnie tak, że w pewnym momencie zaczęłam żyć jego życiem gubiąc całkowicie swoje i robiąc się okropnie zaborcza. Nasz związek stanął właśnie w miejscu i nie wiem co będzie dalej. Jednak jakby się nie stało zdałam sobie sprawę, że ja nie mam swojego życia i kiedy zostaję sama (nawet na kilka godzin) to nie wiem co mam ze sobą robić. Jak wrócić do swojego życia albo zorganizować je na nowo? Wciąż o tym myślę.