Niedawno pisałem na blogu o wolności w związkach. Warto przy tej okazji wspomnieć o jednym rodzaju wolności, niezwykle ważnym, a rzadko kiedy uwzględnianym. O wolności od „siebie”, a konkretnie od swoich uwarunkowań, uprzedzeń i oczekiwań. Otóż czasem, nawet gdy jest wola wzajemnego budowania związku 2 wolnych ludzi (a potem czasem i więcej wolnych ludzi, gdy pojawiają się dzieci), nie udaje się to. Nie udaje się to, ponieważ ktoś nie jest z rzeczywistą osobą, nie komunikuje się z partnerem/partnerką, a ze swoim o tej osobie wyobrażeniem. Ludzie potrafią widzieć partnera (a czasem też siebie) z perspektywy uprzedzeń sprzed np. 10 lat. Nie potrafią zauważyć drugiej osoby z powodu swoich oczekiwań. Nie słuchają co partner/ka mówi, bo już „wiedzą”, zanim ktoś powie. Zabijają komunikację z powodu swoich uwarunkowań – np. wchodzenia w reakcję obronną albo agresywną, choćby w sytuacji, gdy partner mówi o jakimś trudnym wątku w danej relacji, a ktoś zamiast wysłuchać, choćby pobieżnie przetrawić i na tej podstawie dać odpowiedź, to od razu z automatu przystępuje do obrony lub ataku. Warto zapamiętać: automatyzm jest w relacjach międzyludzkich i w zakresie poszukiwania sensu życia zawsze (!) naszym wrogiem!
Żeby odnaleźć wolność w życiu i w związku, trzeba odnaleźć też wolność od takiego „fałszywego siebie”. Oczywiście bez tych wszystkich uwarunkowań, oczekiwań, uprzedzeń, reakcji obronnych etc. wydaje nam się, że stajemy się bezbronni. I na pewien sposób tak jest, ale to jest właśnie ten typ bezbronności, który daje nam prawdziwą siłę!
Czego Jas sie nie nauczyl,to Jan sie bedzie musial uczyc od podstaw.,a zona bedzie mu matka. W przeciwnym kierunku,to jakos zupelnie inacze dziala