Jest tylko jedna Święta Księga, święty manuskrypt natury, jedyne dzieło, które potrafi oświecić czytelnika.
Hazrat Inayat Khan, 10 myśli sufickich
Jak część z Was wie, jakiś czas temu przeprowadziliśmy się z Agnieszką i Tymonem na wieś, ale mniej więcej raz w tygodniu bywamy w Krakowie, żeby poprowadzić zajęcia. Doceniamy wiele uroków i wygód miasta, ale w taki dzień jak wczoraj (makabryczny smog w Krakowie) jeszcze bardziej doceniamy mieszkanie z dala od tych wygód, w ciszy i otoczeniu przyrody.
Tak się składa, że mieszkamy odrobinę na uboczu, mamy tylko jedną sąsiadkę, ale za to wokół – jak to mawiał klasyk – „piękne okoliczności przyrody, niepowtarzalne”: las, łąki i pola. Daje to niesamowitą okazję do obserwowania natury, jej harmonii i różnych rytmów, ale również do obserwacji różnych rytmów, które rządzą rolnictwem. I zachęcałbym do spojrzenia i na naturę i na rolnictwo jako na doskonałą lekcję na ścieżce medytacyjnej.
Wybitny mistyk Indii, Inayat Khan również odnosi się do medytacyjnego charakteru natury i jej relacji z człowiekiem. Te odniesienia są bardzo wyraźne w jego nauczaniu medytacyjnym, ale poświęcił im również odrębny dział praktyki, znany pod nazwą zirat. W tej odnodze nauczania sufickiego Inayata Khana życie duchowe człowieka porównuje się do pracy na roli.
Każdy ma swoje gospodarstwo. Są tacy, którzy sieją cierniste krzewy, a kiedy one urosną i portafią boleśnie zranić, pytają: „Po co to robimy” lub mówią: „Jestem taki zmęczony, chciałbym być gdzie indziej”. Chcą być zabrani ze swojego gospodarstwa i przeniesieni do innego, gdzie kwitną kwiaty, a drzewa uginają się pod owocami, bez potrzeby zasiania i zadbania o wzrost tego wszystkiego. Ale to jest wbrew prawom natury. Człowiek ma powinność żyć na swoim gospodarstwie. (…) Musi tam siać wszystko, co kocha, a usuwać to co szkodliwe, nieładne, nieprzyjemne.
Hazrat Inayat Khan, Sztuka bycia
Jak mówi stare polskie przysłowie: Zbierzesz, co posiejesz. Dlatego Inayat Khan w praktyce zirat dokładnie opisuje kolejne etapy pracy nad sobą, porównując je do tradycyjnego rolnictwa. Na pierwszym etapie orzemy, zaczynamy przygotowywać swoje serce. Orka jest procesem żmudnym, wydawałoby się mało wdzięcznym, ale koniecznym do wykonania. Potem następuje praca broną, przygotowujemy serce, by na kolejnym etapie móc zasiać to, co chcemy zebrać. Po odpowiednim czasie (wypełnionym odpowiednią dbałością o to, co zasialiśmy) przystępujemy do zbiorów, a po zbiorach do ich segregowania, kiedy to oddzielamy ziarna od plew, wartościowe zbiory od tych mniej wartościowych. Następnie magazynujemy to, co chcemy zmagazynować i korzystamy z tego. Bogatsi o doświadczenie możemy powtórzyć proces z uprawą innego typu.
Końcówka października i początek listopada to może nie jest ulubiona pora roku dla wielu osób. Ale niesie ze sobą pewne piękno – zapach ziemi, opadłych liści, poranne mgły i słońce przebłyskujące przez nie… Warto poświęcić choć chwilę uwagi na obserwację natury, jej praw i mądrości pokoleń ludzi na wsi, którzy żyli w harmonii z naturą. W każdej ścieżce mówi się, że trzeba się uczyć z różnych źródeł, więc czemu nie skorzystać z najwyższego z tych źródeł – natury.
Mnich zapytał mistrza zen: „Jak odwrócić się od gór, rzek i wielkiej ziemii, by powrócić do siebie?”
Mistrz odpowiedział: „Jak odwrócić się od siebie, by powrócić do gór, rzek i wielkiej ziemi?”
Mistrz Dogen
Może i późna jesień nie jest taka fajna jak lato, ale dla mnie – druga w kolejce. Uwielbiam listopad tak jak uwielbiam zmiany. Świat zmienia kolory, stare gnije, niszczeje, śmierdzi grzybem, pleśnią i ziemią, robi miejsce na nowe 🙂 Jeszcze nie ma tego okropnego zimowego zimna, więc można się trochę poprzyzwyczajać i razem z kotem pozapuszczać zimowe futerko. A jak leje za oknem a ja siedzę pod kołderką z książeczką to jest już zupełna jesienna błogość. Niektórzy w dodatku w listopadzie mają urodziny 🙂
Do kompletu melancholijna piosenka http://www.youtube.com/watch?v=Q50Jnssea6s
ręce wytrzeć o liście
cały ten kurz, tłuszcz miasta
wytrzeć o liście
Dzięki za komentarz 🙂 Świetnie się go czyta i nie mam nic dodania!