Po pierwszym etapie medytacyjnego treningu poglądów, jakim jest uczenie się głębokiego rozumienia poglądów innych ludzi i drugim, jakim jest uczenia się dostrzegania dobrego w złym, a złego w dobrym, przychodzi czas na kolejną fazę medytacyjnego treningu poglądów – deidentyfikację, rozluźnienie swojej identyfikacji z ciałem, umysłem i wszystkim, z czym się identyfikujemy. Hazrat Inayat Khan pisze o tym w następujący sposób:

Kolejnym, trzecim, etapem jest oczyszczenia umysłowego jest zidentyfikowanie się z czymś, czym nie jesteśmy. W ten sposób oczyszczamy umysł z impresji naszych fałszywych identyfikacji. (…) Człowiek, który nie potrafi skoncentrować się tak mocno, żeby zapomnieć siebie i wejść głęboko w przedmiot koncentracji, nie osiągnie sukcesów w sztuce koncentracji.

„Zidentyfikowanie się z czymś, czym nie jesteśmy” to oczywiście stan samadhi czyli taki etap koncentracji, w którym zaciera się różnica między koncentrującym się (umysłem) a przedmiotem koncentracji, w którym zatracamy identyfikację z umysłem, ciałem, rolami społecznymi itp. i identyfikujemy się z przedmiotem koncentracji.

Sufi opowiadają pewną historię na temat samadhi jako porzucenia swojej identyfikacji. Otóż był sobie pewien chłopiec, nazwijmy go Mahmud, który miał w sobie niesamowity głód poznania Prawdy. Jego matka była jego pierwszą nauczycielką, przydzielała mu z początku codzienne duchowe ćwiczenia aż pewnego razu powiedziała mu, że to czas, by oddać się ascezie i medytować w samotności w lesie przez 2 lata. Po ustalonym czasie młodzieniec wrócił, mówiąc, że owszem wiele mu dała ta praktyka w osamotnieniu, ale nadal nie poznał Prawdy. Matka odrzekła mu, że teraz jest gotowy pójść do nauczyciela. Udał się więc do pobliskiego murszida (guru) i dołączył do jego uczniów. Nauczyciel pewnego dnia wziął go na rozmowę i oznajmił mu: „Chciałbym przydzielić ci przedmiot koncentracji, ale chciałbym by był to obiekt, który najmocniej kochasz”. Mahmud, który był prostym młodzieńcem z niezbyt bogatej rodziny, odrzekł: „Ja to chyba najbardziej kocham naszą krowę, bo dzięki niej mamy mleko i ghee (klarowane masło), a więc daje nam jeść”. Murszid odpowiedział: „Dobrze, zatem chciałbym, żebyś koncentrował się na tej właśnie krowie”. Minęło kilka godzin, nastał czas posiłku. Na jadalnie przybyli wszyscy oprócz Mahmuda. Zastanowiło to nauczyciela, więc udał się do jego pokoju i zapukał. Gdy nikt nie odpowiadał, murszid pchnął cicho drzwi i zobaczył ucznia pogrążonego w medytacji. Zapytał: „Czemu nie przyszedłeś na kolację?”, na co młodzieniec odpowiedział: „Muuuuuu, bo moje poroże nie zmieści się w drzwiach”.

Oczywiście historyjka ta jest żartobliwym opisem deidentyfikacji z ciałem, umysłem, pełnionymi rolami społecznymi itp. i nie należy traktować jej dosłownie. Tak czy inaczej, z perspektywy medytacyjnego treningu poglądów, wypracowanie zdolności do wchodzenia w stan samadhi jest niezbędne do w procesie praktyki.

Termin samadhi jest mitologizowany, nie jest stanem równoznacznym z „oświeceniem”, „wyzwoleniem” itp. jak sądzi część osób, to jedynie techniczne określenie na stan silnego, bezwysiłkowego skupienia, opisanego powyżej.

Jaka jest droga do samadhi? Koncentracja na jakimś obiekcie (wizualizacji, mantrze lub innym). Jeśli jeszcze nie medytujesz to możesz zacząć tę drogę już dziś, tutaj znajdziesz wprowadzenie do tematyki medytacji.

Share This